Po 2 latach
mieszkania w Mumbaju jesteśmy jakby w innym świecie, ciągle porównujemy,
wszystko jest inne i to jest wspaniałe.
"Uliczne żarcie" |
Naszą tajską
przygodę zaczęliśmy od pobytu w Bangkoku ale... na wsi.
Dom Anetki |
Dotarliśmy tutaj pierwszy raz za pośrednictwem Couchsurfingu (www.couchsurfing.org), czyli organizacji skupiającej ludzi na całym świecie, chcących wesprzeć podróżników darmowym noclegiem, albo też spotkać się przy piwie i pogadać jak tam wam w świecie leci.
Właśnie w Ram- Intra mieszka sobie Anette (nazywana przez nas Anetką), rodowita Tajka, która 2 lata temu zaprosiła nas pod swój dach. Wtedy mieliśmy być 3 dni, ale jakoś się rozciągnęło i wyszło ponad tydzień, a potem jeszcze kilka dni.... No tak, lubimy Anetkę, osobę o gołębim sercu, może trochę chaotyczną, ale serdeczną i pomocną. Tym razem też nas zaprosiła i przywitała jak starych znajomych.
Market jedzeniowy |
Ku naszemu
zaskoczeniu w domu Anetki, oprócz syna
zastaliśmy tym razem jej nowego przyjaciela, Maxa z Nowej Zelandii, przyjechał tu jako couchsurfer i tak mu się
już jakoś zostało.
Max okazał się
być człowiekiem godnie walczącym z
Anetką o miano najsympatyczniejszego i najbardziej pomocnego couchsurfera w
Tajlandii! Nie rozstrzygnęliśmy jeszcze tego pojedynku, ale o wynikach
szanownych czytelników poinformujemy.
W każdym bądź
razie Max z Anetką przygotowali nam
królewskie łoże w gościnnym pokoju, a potem poszliśmy do restauracji na
powitalną kolację.
Ryba na naszej tajskiej uczcie. |
Oni zamawiali, konsumpcja była wspólna, rachunkiem dzielimy
się sprawiedliwie. Jedzenie w Tajlandii jest pyyyszne. Już wcześniej zaliczyliśmy
tajskie zupki nudlowe w wieprzowinką i
kulkami rybnymi, a na kolacji powitalnej daniem głównym była ryba grillowana, oblana sosem składającym się z
soku cytrynowego, trawy cytrynowej, czosnku i sosu rybnego (bardzo popularnego
w Tajlandii). Sama ryba była... jak ryba, ale ten sos. Powiedzmy, że to była
pyszna zupka, którą wspólnie z Anetką wyżarliśmy do końca.
Atmosfera
naprawdę przyjemna, okolica niezwykle sympatyczna, no raj jakby nie patrzeć.
Para
naszych gospodarzy robiła zakupy i
mieliśmy kolejną tajską ucztę. Ryba na kwaśno
przyrządzona przez Anetkę, grillowany kurczak w miodzie, jakaś inna zupa,
której nazwy nie znam.....
A ja
przyjechałem do Tajlandii zrzucić te 5 kg, które mi przybyło ostatnio w
Indiach. Oj będzie ciężko.
Jeszcze jedno
odkrycie (Maxa), wino ryżowe SiamSato. Można go dostać w 7-eleven po 25 Bhatów
(to waluta, nie wymiar kary), czyli mniej więcej dwa piątka na nasze. Smakuje
jak chardonet, szczególnie po 3-ciej butelce:-) Czuję, że to będzie substytut Old
Monka (indyjski, bardzo dobry rum).
Zaczęliśmy super i mamy nadzieję, że tak już pozostanie!
Zaczęliśmy super i mamy nadzieję, że tak już pozostanie!
Ja to wam normalnie zazdraszczam, a nie mówiłem po przygodzie z wyjazdem z Indii już zostało tylko wspomnienie połączone z lekkim uśmieszkiem ;)
OdpowiedzUsuńA Old Monk faktycznie świetny ostatnim razem zabraliśmy na zieloną wyspę dwanaście butelek na szczęście na lotnisku szukali tylko narkotyków
zapas niestety już dawno wyczerpany :(
pozdrowienia z deszczowej wyspy
Nie zazdraszczaj, tylko przyjeżdżaj... Mamy nadzieję, że w końcu kiedyś poimprezujemy wspólnie przy Old Monku ;-)
UsuńUdanego urlopu życzymy chociaż sami Tajlandii nie lubimy, a może tylko jej nie znamy bo Bangkok pokazał nam się od mało fajnej strony.
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że nie byliście w Ram Intrze i nie poznaliście Anetki ;-)A tak poważnie, to oprócz samego miasta ważni są ludzie, my akurat mamy szczęście spotkać fajnych Tajów. Nie polubiliśmy wysp tajskich, zadeptanych przez turystów, natomiast północ jest całkiem inna i tam właśnie się wybieramy... pozdrawiamy
Usuńyhyhyhyhyhyhyyy....:(:(:( My też chcemy do Tajlandii!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z wyjątkowo słonecznej Warszawy:) B. poleca whisky Hong Thong;)
Zapraszamy, może wpadniecie na jednego? Będziemy tu jeszcze chwilę.
OdpowiedzUsuńAle weźcie z Polski jakąś wódeczkę, bo już tęsknimy.
A jakbyście nie zdążyli, to zawsze jesteście miłymi gośćmi w Mumbaju ;-)
Ale tam Old Monk rządzi....