środa, 27 lutego 2013

Przetańczyć całą noc – czyli mój pierwszy raz w Bollywood



Bollywood kojarzy się wszystkim ze scenami tańczonymi, więc perspektywa zagrania w scenie z tańcami brzmi całkiem zachęcająco. Każdy turysta się skusi… Noc na balu, długie, błyszczące suknie, mocne makijaże, drinki  … brzmi nieźle… ale to tylko plan zdjęciowy, wszystko to fikcja, udawanie. Suknie okazują się niepierwszej młodości, w dodatku pomięte, drinki to kolorowa woda niewiadomego pochodzenia, wykładzina poplamiona i jeszcze taniec bez muzyki, co to za taniec? Taki jest Bollywood, magia ułudy, a widz i tak się zachwyci jak zobaczy efekt końcowy. I tylko ci co zobaczyli wszystko “od kuchni” wiedzą jak to powstawało. Bo w Indiach wszystko się może zdarzyć ;-)
Dzisiaj swoje wrażenia opisuje Eunika Mołoń:

czwartek, 21 lutego 2013

W Bombaju na haju … czyli kolejna historia o indyjskich absurdach.



W krajach południowo azjatyckich z zaopatrzeniem się w “hasz” turyści raczej nie mają problemów. Częstość zaczepiania i okazji do zakupu jest aż nadto. Ale … zawsze jest jakieś ale … trzeba uważać co się robi, z kim się robi i gdzie się robi.
Dzisiejszy post będzie właśnie o przygodzie narkotykowo-sensacyjnej, w której pojawią się sceny kaskaderskie, policja, “przyjaciele”, szmal, hasz i dużo strachu. To historia “z życia wzięta”, która przydarzyła się naszemu znajomemu Felkowi.

niedziela, 17 lutego 2013

Historia jednego „shootingu” w Bollywoodzie.

Praca w Bollywoodzie bywa fajna, śmieszna, nudna, a czasami denerwująca i irytująca. Tak było tym razem. Indyjska organizacja, a raczej dezorganizacja przybiera często postać trudną do zaakceptowania, a co dopiero zrozumienia. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że plany zmieniają się z godziny na godzinę i nigdy nie można być niczego pewnym. Kładziemy się spać z nastawieniem, że rano mamy się stawić w wyznaczonym miejscu, a o 1 w nocy dostajemy sms, że miejsce się zmieniło lub "shooting" jest odwołany. Albo z kolei rano ktoś wydzwania, że teraz, natychmiast masz się pojawić na planie, dlaczego nie można było tego ustalić wcześniej?? Bo jesteśmy w Indiach i tu wszystko jest po indyjsku...                                                                                                    


piątek, 15 lutego 2013

Historia miłosna z „Happy Endem”.

Rupaly z Vasco, podczas kręcenia Dia Aur Bati Hum


Ponieważ wczoraj, Rajski jak co roku, udawał, że żadnych walentynek NIE MA, postanowiłam przynajmniej historie miłosną napisać.... A że historia prawdziwa, świeża i od tygodnia zamierzałam przysiąść nad nią więc dzień wydawał się idealny...
Historia będzie o Rupaly, naszej hinduskiej przyjaciółce, która postanowiła sprzeciwić się woli rodziców, wyjść za mąż za faceta, którego sama sobie  wybrała i co więcej wyjechać  z nim do Ameryki (bo on Amerykanin był).  Ci którzy nie znają lub nie pamiętają pierwszej części tej historii powinni przeczytać  TUTAJ.

środa, 13 lutego 2013

Dożywotne pozwolenie na bycie alkoholikiem czyli indyjskie absurdy.



Nie tak łatwo zostać alkoholikiem w Mumbaju. Ba ! Nie tak łatwo napić się piwa czy lampki wina, a co dopiero mówić o większym spożyciu!
I w cale nie chodzi o to, że trudno coś procentowego kupić, o nie ! Z tym akurat nie ma problemu. Całkiem legalnie można dokonać zakupów w „Wine shopie” czy restauracji, ale wypicie legalnie zakupionego piwa bez POZWOLENIA to już przestępstwo (?!). Okazuje się, że w stanie Maharasztra nadal obowiązuje stary przepis z czasów kolonialnych, zakazujący posiadania, transportowania i spożywania alkoholu bez pozwolenia.

piątek, 8 lutego 2013

Leczę hinduskie kompleksy.



Hindusi, podobnie jak inne narodowości „ciemnolice”, mają kompleksy na punkcie swojej karnacji. Jakoś to tak zawsze jest, że ludzie chcą tego, czego nie mają. Blondynki chcą być brunetkami, brunetki blondynkami, ja mam proste włosy a chciałabym mieć kręcone, wszystkie Europejki namiętnie się opalają, bo wiadomo, że „dziewczyny lubią brąz”, a w Azji  im bielszy tym lepszy.
No więc kiedy  mówię mojej koleżance, Hindusce:
- Jakie masz piękne włosy, takie czarne i gęste.
To ona na to:
- Coooo?! To ty masz piękne włosy, takie jasne i delikatne......
Żeby leczyć swoje kompleksy bogaci Hindusi mają dziwną modę zatrudniania „białych” dziewczyn na wesela, przyjęcia i tego typu „iwenty”.

sobota, 2 lutego 2013

Indyjskie placuszki cebulowe czyli ”onion badziewie”.



Jakoś zrobiło się kulinarnie na naszym blogu i dzisiaj znowu o jedzeniu ;-)
Na naszych domowych imprezkach coraz popularniejsze stają się moje placuszki potocznie przez nas nazywane „onion badziewie”. Nazwa wcale nie oznacza, że uważamy je za jakieś gorsze jedzenie, wręcz przeciwnie, stały się naszą  ulubioną przekąską w Indiach. Jak się okazuje nie tylko naszą , co mnie oczywiście bardzo cieszy. Ponieważ zostałam już posądzona o to, że specjalnie trzymam  w tajemnicy sekret robienia placuszków, postanowiłam wyjawić go otwarcie, niech świat pozna nasze kulinarne tajemnice;-) Ze specjalną dedykacją dla mumbajskich znajomych ;-)