Z wodospadami w Tajlandii bywa tak, że czasami są ‘zakręcone’
i woda nie leci. To wcale nie żart. Zdarzyło nam się już jechać oglądać jakiś
wodospad … a tu sucho. Dlaczego? Bo jest pora sucha. Więc od listopada do
marca warto się zastanowić nad wycieczką, tym bardziej, że wstęp do wszystkich
Parków Narodowych w Tajlandii dla ‘faranga’ to koszt 200 – 400 THB, podczas gdy
dla Taja 20 THB.
Można się więc, delikatnie mówiąc, zdenerwować kiedy główną atrakcję wycieczki ktoś ‘zakręcił’.
Do nie dawna udawało nam się jeszcze wchodzić do parków
narodowych na nasz ‘work permit’ lub tajskie prawo jazdy, często dlatego, że
Tajowie nie wiedzieli co robić gdy machałam im dokumentami, więc dla świętego
spokoju dawali bilet dla tajskiego obywatela.
Niestety wzięli się na sposób, wywiesili karteczki i teraz
płać człowieku boś ‘biały’. Ciekawe czy w Europie Azjaci płacą 10 razy więcej
za wszystkie turystyczne atrakcje?
No ale miało być o pięknych wodospadach, a tu się ulało
trochę marudzenia…