poniedziałek, 26 stycznia 2015

Czego NIE jemy w Tajlandii czyli "azjatyckie przysmaki" ;-0

Jedną z atrakcji podróżowania jest odkrywanie nowych smaków. Oboje uwielbiamy próbować lokalne potrawy kraju, w którym jesteśmy. Nawet nauczyliśmy się gotować (z dobrym skutkiem;-) indyjskie czy tajskie potrawy. Nasza kuchnia po 3 latach mieszkania w Indiach i 2 latach w Tajlandii nigdy nie będzie już taka sama ;-)
Ale nie wszystko jest dla nas do zaakceptowania i zajadania ;-)
Dzisiaj będzie o "azjatyckich potrawach", których przełknąć nie możemy. Niektóre owszem próbowaliśmy, inne na sam widok nas otrząsają.

Zaczniemy od robali wszelakich (np.smażone koniki polne, larwy, karaluchy, karaczany itd):






Niektóre tak duże, że całą dłoń zajmują.




No to SMACZNEGO ;-) Próbowaliście kiedyś? W Tajlandii (szczególnie w Isaanie) to typowa przekąska do obiadu ;-)


Teraz szeroko pojęte "OWOCE MORZA" (ośmornice, kraby, węże morskie i takie inne):


Ja wiem, że krewetki mogą być pyszne, ale jak to patrzy na mnie z talerza i jeszcze macha tym długimi odnóżami to już nie koniecznie....



Węże morskie, jeszcze żywe, do kupienia na targu.


Jakieś, suszone ryby, w zasadzie smaczne tylko czemu tak się szczerzą groźnie ;-)


Kraby i krabopodobne, małe i duże...




Małże na słono, małże na ostro.



Suszone kalmary, jak dla mnie strasznie śmierdzą ...

Kolejne danie to ŻABIE UDKA



Smażone małe żabki

Jak ktoś woli sam zrobić żabią zupę, są i świeże:


I jeszcze na deser trochę hardcorów:-)

Smażone pająki, w Tajlandii bardzo rzadkie, natomiast w Kambodży (w prowincji Ratanakiri) niemalże w każdej wiosce do spróbowania :




Już usmażony, poniżej jeszcze żywy.


... i smażone szczury, do kupienia w Tajlandii.... brrr .... widzicie te ostre zabki... przysmak Shreka ;-)




Jak wam się podobają azjatyckie przysmaki? Na co macie ochotę ;-)

6 komentarzy:

  1. Niesamowicie ciekawy post! Przy 90% zdjęć moją reakcją było "fuuuuj" :) Właściwie z Twojego "menu" skusiłabym się tylko na owoce morze, choć nie wszystkie. A na pierwszym zdjęciu z działu "krabopodobnych" jeśli się nie mylę jest skrzypłocz- stworzenie uważane za żywą skamieniałość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się to skrzypłocz, zaliczyłam go do grupy krabopodobne ze wzgledu na jego wygląd i ang. nazwę Atlantic horseshoe crab, chociaż bardziej jest spokrewniony z pająkami i skorpionami niż krabami ;-) Są to rzeczywiście relikty z przeszłości bo nie zmieniły się od około 250 mln lat, mimo to nie są tutaj chronione tylko zjadane ;-) Nie są wymierającym gatunkiem, a wręcz popularnym. Podobno niezbyt smaczne, nie próbowaliśmy ;-)

      Usuń
  2. Oooo fuuuuujjj!!! Bleee... Robale :D Ciekawe skąd im się to wzięło, żeby jeść robactwo. Nam to się kojarzy z czymś brudnym, odrażającym. Ale kilka pozycji by mnie na pewno skusiło! Krewetki z odnóżami jak najbardziej! Sama właśnie takie kupuję nieobrane i gotuję razem z pancerzem bo jest więcej smaku. Kraby, małże i te duże czerwone szczypce poproszę! Choć za węże morskie podziękuję... Suszone ryby i kałamarnice bym może zjadła, tylko jakoś nie bardzo lubię takie smaki. Za to żabie udka koniecznie! Nie jadłam nigdy ale zawsze chciałam spróbować. Na widok pająków czy szczurów uciekałabym gdzie pieprz rośnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedzenie robali z biedy się wzięło;-) Podobnie było z żabami, pajakami, szczurami a nawet owocami morza. Były łatwo dostępne, za darmo i dostarczały białko. A potem to już tradycja. Poza tym nasze podejście do tego co smaczne a co obrzydliwe bierze się z kultury i wychowania. Jak już przełamiemy naszą obrzydliwość i zamkniemy oczy to okazuje się, że taka larwa jest smaczna ;-) Chociaż nadal nie mogę się przełamać, próbowałam różnych rzeczy, ale nadal fuuuj ...

      Usuń
  3. przypomniało mi się takie powiedzenie: "Polak potrafi!" ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie jeszcze pasuje: "A co JA nie spróbuje ?!" Chrzest 'robalowy' zdaliście wzorowo ;-) Tymi muchami nawet nas przebiłeś ... fuuuj..... ;-)

    OdpowiedzUsuń