Rupaly z Vasco, podczas kręcenia Dia Aur Bati Hum |
Ponieważ wczoraj, Rajski jak co roku, udawał, że żadnych walentynek NIE MA, postanowiłam przynajmniej historie miłosną napisać.... A że historia prawdziwa, świeża i od tygodnia zamierzałam przysiąść nad nią więc dzień wydawał się idealny...
Historia
będzie o Rupaly, naszej hinduskiej przyjaciółce, która postanowiła sprzeciwić
się woli rodziców, wyjść za mąż za faceta, którego sama sobie wybrała i co więcej wyjechać z nim do Ameryki (bo on Amerykanin był). Ci którzy nie znają lub nie pamiętają pierwszej
części tej historii powinni przeczytać TUTAJ.
Historia
zakończyła się „Happy Endem”, od kilku
dni Rupaly razem z Tomem są już w Ameryce, dlatego teraz mogę już wszystko
opisać. Byli naszymi sąsiadami, odwiedzaliśmy się prawie codziennie, więc
wszystko przeżywaliśmy razem z nimi.
Jak już
pisałam, w Indiach sprzeciwienie się woli rodziców, często oznacza wykluczenie
z rodziny, a nawet próby porwania, zmuszania lub śmierć. Rupaly od początku
przechodziła gehennę: porwanie, areszt domowy, próba uznania jej za chorą
psychicznie i w końcu wstrzymywanie wydania jej paszportu. To wszystko za sprawą
ojca, który jej sprzeciw uważał za hańbę dla rodziny. Tom też przeżył swoje: najpierw aresztowania
za kidnaping, potem próba wtargnięcia do ich mieszkania i porwania Rupaly, i w
końcu policja dyżurująca pod ich
drzwiami. Kiedy skierowali sprawę do sądu i uzyskali wyrok potwierdzający prawo
Rupaly do niezależności , ojciec miał tylko jedną drogę wstrzymać wydanie jej
paszportu.
W Indiach jednak
pieniądze załatwią wszystko, w tak skorumpowanym kraju łapówki są normalnością.
Tom i Rupaly musieli duużo zapłacić, ale w końcu, po roku i dwóch miesiącach od
wystawienia paszportu, Rupaly go otrzymała. Teraz pozostawało już tylko
załatwienie wizy amerykańskiej i droga do wolności stawała otworem. Oczywiście
ojciec o wszystkim wiedział, miał swoje dojścia.
Wykombinował
sobie, że jeżeli doprowadzi do wydalenia Toma z kraju, Rupaly zostanie sama i
wtedy skazana będzie na jego łaskę. Złożył więc doniesienie do FRO (biura dla
obcokrajowców), że Tom mami jego córkę obietnicą wyjazdu, że jeździ w Indiach
na motorze bez prawa jazdy, i że w ogóle nie powinno go tu być. Doniesienie nie miało żadnych podstaw do
wydalenia, ale oczywiście Tom został wezwany, przesłuchany i zagrożono mu, że
będzie deportowany. Już ojciec się o to postara!
Atmosfera
wokół nich się zagęściła, robiło się co raz bardziej nerwowo. Na szczęście
Rupaly w tym czasie dostała wizę. Podjęli decyzję (jak się potem okazało
słuszną), że polecą oddzielnie, najpierw sama Rupaly, a jak już bezpiecznie wyląduje na
ziemi amerykańskiej, to za nią Tom. Wyjazd Rupaly odbywał się w pełnej
konspiracji. Żeby nikt w naszym budynku nie zorientował się, że wychodzi z
walizkami, my wynieśliśmy walizki udając, że odprowadzamy naszego kolegę
Michała. Rupaly żegnała się z nami i naszymi przyjaciółmi, ze łzami w oczach. Opuszczała
swój kraj, może na zawsze i nawet nie mogła uściskać mamy i braci.
Potem
czekaliśmy w napięciu na informację, czy ją nie zatrzymają na lotnisku w
Mumbaju .... czy przejdzie odprawę w Ameryce .... wreszcie uff... dodarła, jest
wolna!
Tom szybko
kupił bilet i kolejna konspiracja, żeby jego wyprawić na lotnisko, a tam ...
nie udzielono mu zgody na wyjazd... Był zgłoszony na FRO, był donos na niego, zaczęły
się więc pytania gdzie jest Rupaly? Posądzono go o porwanie i nie wypuszczono z
kraju w związku z zaginięciem dziewczyny. Tom wrócił
do nas, zostawił walizki a na drugi dzień miał się zgłosić w celu wyjaśnienia
sprawy. Przesłuchiwano go kilka godzin,
cały czas trzymał się wersji, że Rupaly go zostawiła. Przy okazji wyszło na jaw, że pracownik FRO
miał cały czas kontakt z ojcem Rupaly, informował go co się dzieje w sprawie
Toma. Liczyli na to, że Tom będzie na lotnisku razem z Rupaly i w ten sposób ją
przechwycą, a tu taka niespodzianka.
Sprawdzono w
końcu listy wylotów z kilku ostatnich dni i znaleziono Rupaly na liście. Wszyscy
dowiedzieli się, że jest już w Ameryce i podejrzewanie Toma o porwanie jest
bezpodstawne. Sprawa, nie wiadomo dlaczego, ciągnęła się jest parę dni, aż w
końcu deportowano go do Ameryki. Ku jego zadowoleniu i radości! Deportacja
oznacza, że nie może już wrócić do Indii, ale jak sam mówił, absolutnie nie ma
na to ochoty, po tym co tu przeszedł.
A co z Rupaly?
Ona kocha swój kraj, mimo wszystko, na pewno będzie bardzo tęsknić. Tylko, że ten kraj jej nie chce. Musiała z
niego uciekać, żeby móc żyć jako wolna osoba.
ps. Na koniec prawda, o której do tej pory nie pisałam, czyli jaka jest różnica wieku między Rupaly i Tomem. Na zdjęciu Tom z Rupaly:
Różnica wieku nie jest przeszkodą w miłości, a skoro sie kochają to wypada życzyć im wszystkiego najlepszego pod warunkiem, że dziewczyna nie traktuje Toma jaka przepustki do "wielkiego świata" a on jej jako ładnego dodatku do drogiego samochodu. Porywająca historia>:)
OdpowiedzUsuńaaa i jeszcze chciałam dodać..Jak to pięknie nasi Panowie udają że pewne sprawy nie istnieją, prawdaż?
OdpowiedzUsuńA istnieją?
UsuńPozdrowienia dla Sznupka.
Rajski ;)
Amen. :)
OdpowiedzUsuńJa spotkalam ich tylko raz, 2 godziny przed odlotem Rupaly i wydawalo mi sie, ze po nich widac, iz naprawde sie kochaja. Bardzo sympatyczna para. Oboje bardzo ciepli, a Tom dodatkowo bardzo dowcipny. Tyle ile udalo mi sie dostrzec w czasie tego krotkiego spotkania. Nie sadze aby ktorekolwiek z nich szukalo czegos innego w tym zwiazu, poza miloscia. Gdyby bylo inaczej, to juz dawno by sobie dali z tym spokoj...Bo po co przechodzic przez pieklo aby miec "dodatek do drogiego samochodu" lub uzyskac "przepustke" do wielkiego swiata, skoro sa na to latwiejsze sposoby bez przezywania gehenny? Ciesze sie, ze udalo im sie zakonczyc te chora sytuacje i wreszcie moga w pelni cieszyc sie zyciem i swoim malzenstwem. Duzo szczescia dla obojga. :) Aga
Ze względu na różnicę wieku wiele osób patrzyło dziwnie na ten związek. Często słyszeliśmy opinie, że Rupaly chce w ten sposób wyjechać do Ameryki, że to nie jest szczere uczucie... Dodam jeszcze, że w Indiach duże różnice między małżonkami się zdarzają, ale 40 lat to jednak chyba nawet jak na ten kraj dziwne. Przyznam, że na początku tez tego nie rozumiałam, ale jak poznałam lepiej Rupaly wiedziałam, że to nie dla pieniędzy, czy chęci wyjechania za granicę.... Oni na prawdę byli ze sobą związani. Pewno psycholog by się tu doszukał realizacji jakiś głębszych potrzeb, brak relacji z ojcem itd... Ale nie mnie to oceniać. Mam nadzieje, że Rupaly znajdzie szczęście i spokój, chociaż wiem, że nie będzie jej łatwo. Była bardzo związana z mamą, Indiami, tradycjami, nawet jedzeniem indyjskim i na pewno będzie jej tego wszystkiego brakować.
Usuńa wlasnie sie zatanawialam wczoraj jak to sie potoczylo.. co za historia!
OdpowiedzUsuńopowiadalam czesc jej moim znajomym (oczywiscie wszystkim kopara opadla), co jeden chlopak skomentowal "teraz to juz wiem, czemu tam maja tyle tematow do krecenia filmow";-)
zycie, zycie ;-)
zawsze mowie, ze hindusow ja nigdy nie zrozumiem, moge ich tylko akceptowac ;-)
Nam czasami nawet trudno akceptować, a co dopiero rozumieć ....
UsuńSuper i powodzenia :)!
OdpowiedzUsuńI mam nadzieje ze rodzice kiedys zrozumieja...i ojciec bedzie mial na tyle pokory i milosci ze zanim bedzie za pozno, bedzie moglo dojsc do pojednania twarza w twarz...Rozmarzylam sie ;) ale tego wlasnie im zycze :)
marta
Ja się obawiam, że niestety już jest za późno.
UsuńTa dziewczyna naprawdę czekała na jakiś gest ze strony ojca, ale nasyłanie policji na nich sprawiło, że na koniec czuła już tylko strach przed tym, do czego jest się w stanie posunąć.
Rupaly miała dobry kontakt z mamą, ale w Indiach żona jest narzędziem w rękach męża.
To była tragedia dla nich obojga, bo w ten sposób matka straciła córkę
...i żyli długo i szczęśliwie :)))
OdpowiedzUsuńMichał
z tym długo to nie przesadzaj Tom nie jest już pierwszej młodości (sorki wiem że to mało śmieszne ale nie mogłem się powstrzymać)
Usuńa tak serio to życzę im wiele dobrego:)
hahaha ....
UsuńMarcin kiedy przyjeżdżacie do Indii? Chyba już niedługo? Mam nadzieje, że nas odwiedzicie w Mumbaju....
witam początkowe plany były na wrzesień ale po drodze wyskoczyła nam indonezja i papua na 6 tygodni w maju doszliśmy do wniosku że z naszym pupilem nie będzie nam już tak łatwo zobaczyć to co byśmy chcieli i cały wyjazd przesunie się o jakiś miesiąc tak że pażdziernik co do spotkania to nawet nie biorę pod uwagę że mogli byśmy się nie spotkać także na pażdziernik szykujcie old monk-a
UsuńCzytajac te historie, pomyslalam o filmie "Kabhi Khushi Kabhie Gham" po polsku "Czasem slonce czasem deszcz"...troche podobny watek choc nie tak drastyczny ale z happy end...niech "nadzieja umiera ostatnia" ;) marta
OdpowiedzUsuń