Dzięki naszym
znajomym, w pierwszą niedzielę po powrocie do Indii, wybraliśmy się na wyścigi
konne. To był nasz debiut na takiej imprezie więc wszystko była dla nas nowe i ciekawe. Łato tam trafić, zaraz koło stacji Machalaxmi, po przeciwnej stronie dworca.
Wyścigi konne
w Mumbaju, jak się dowiedzieliśmy, to impreza bardzo znana na całym świecie
wśród specjalistów, hazardzistów.
Nawet nowo poznana Polka, która jest częstym gościem
polskiego „Służewca” potwierdziła, że to duża i ciekawa impreza.
Sezon
wyścigowy właśnie się zaczął i potrwa do połowy kwietnia. Jako debiutanci
zaopatrzyliśmy się w odpowiednią
książeczkę i zaczęliśmy robić zakłady.
Ponieważ nasza grupa była liczna i każdy stawiał na innego konia, zawsze
ktoś wygrywał, więc zabawa była przednia, w przeciwieństwie do wygranych. Ale czego oczekiwać jak nasze stawki to głównie 10Rs (ok. 70gr)... Ale grunt
to się dobrze bawić... i nie dać się złapać w sidła hazardu...
A hazardzistów
było wielu. Atmosfera jak na giełdzie
nowojorskiej, krzyczą, machają rupiami, wpatrzeni w telewizorki z wynikami
nawet nie idą na trybuny, żeby zobaczyć wyścig na żywo. Dla nich chyba ta część przestała być ciekawa. Najważniejsze ile wygrali, ile
przegrali....
My natomiast
podziwialiśmy piękne konie, a najciekawszy okazał się ten, który się zbuntował
i nie chciał biec w wyścigu, zrzucił dżokeja, wierzgał , prychał, aż w końcu go
musieli zdyskwalifikować.
Ciekawe ile na
tym stracili biedni hazardziści?
no to bardzo ciekawie rozpoczęliście kolejny sezon w Indiach..:)
OdpowiedzUsuń"NIGDY" wczesniej nie widzielismy, zeby cos takiego sie dzialo ;-) haha!
OdpowiedzUsuńI już nigdy ... nie będzie takich wyścigów w Mumbaju...
Usuń