Wczoraj Rajski
odebrał tel., w którym znajomy Hindus poinformował nas, że „Robin past away”.
Robin, Brytyjczyk, którego spotykaliśmy od czasu do czasu w naszym światku
Bollywoodzkim, zmarł na atak serca. Miał
jakieś 50 – 60 lat i jak wielu spotykanych tutaj ludzi, przeżywał swoje drugie albo trzecie życie.
Indie to taki dziwny kraj do którego się ucieka ... jak jest ci źle, wszystko idzie nie tak, życie masz pokręcone,
chcesz zacząć od nowa...
Robin był nie
pierwszą i pewno nie ostatnią osobą, która dobrze wpisuje się w ten schemat.
Był prawdziwym
aktorem, na prawdę dobrym, chwalił się nawet, że grał kiedyś przed księciem
Karolem w Londynie. Łapał więc jakieś rólki w Bollywoodzie i z tego żył.
Poznaliśmy go
ponad rok temu, jak się wtedy okazało nie miał gdzie nocować, więc „zamieszkał”
z nami, w naszej kawalerce. Najpierw myśleliśmy, ok trochę ciasno, ale jedną
nockę może się u nas przespać dopóki coś nie znajdzie.... Jedna nocka
przeciągnęła się do sześciu ...
W czasie tego
czasu nasłuchaliśmy się jego barwnych opowieści ... w które czasami trudno było
uwierzyć. Facet zniszczył sobie życie alkoholem, stracił wszystko co miał w
swoim kraju, dom, rodzinę, pracę... Gdzieś po drodze swojego życia zajmował się
nawet nielegalnym przewożeniem uchodźców przez granicę, wylądował na jakiś czas
w więzieniu we Francji...
W Indiach się
odnalazł, rzucił picie, mieszkał przez dwa lata na jakiejś indyjskiej wsi,
gdzie jak mówił, guru go uzdrowił. Opowiada
o tym w filmiku, który można obejrzeć na You Tube „Deceased Indian Saint Heals British Alcoholic”
Podobno
marzył, żeby umrzeć w Indiach...
Przebywał tu
zresztą nielegalnie, nie on pierwszy i nie ostatni, wiza już dawno się
skończyła, ważność paszportu chyba też. Nie mógł nic oficjalnie wynająć, więc
mieszkał u znajomych, czasami na ławce...ale czuł się w Indiach bardzo dobrze.
To taki dziwny kraj, który przygarnia zbłąkanych. Tutaj prawie każdy mieszkający
dłużej obcokrajowiec przed czymś ucieka, czasami przed sobą...
David z
Ameryki przeżywa swoje trzecie życie, ciągle uciekając, Felek z Polski nazwał
nawet swojego bloga „Ucieczka do Indii”, Tom odkrył swoją trzecią młodość z nową hinduską żoną, Sasza podobnie jak
wielu innych Rosjan, uciekli przed Rosją i nie chcą tam wracać.
Indie dziwny
kraj, można go nie lubić, narzekać, ale daje jakąś nadzieję, bonus od życia...
Oj daje bonus od zycia i nadzieje! Odkad wrocialam to mojej amerykanskiej codziennosci to nie ma dnia, zebym nie rozmyslala o Indiach i kolejnej podrozy tam. Mimo wszechobecnego rozgargiaszu i innych typowo hinduskich "atrakcji", to tesknie za tym krajem tetniacym zyciem. To ze Indie to kraj, ktory przygarnia zblakanych to chyba znak, ze na ogol Hindusi sa tolerancyjni, czyz nie?
OdpowiedzUsuńIndie dla mnie to taka "masala" czyli mieszanka wszystkiego również ludzi... Nikt o nic nie pyta i nie dziwi się dlaczego tu jesteś, czego tu szukasz...
UsuńJak jesteś w stanie przyzwyczaić się do tych hinduskich "atrakcji" ;-) to każdy może tu zamieszkać.
Czyli Indie to taki raj dla zbłąkanych..:)
OdpowiedzUsuńNo na pewno miejsce dla zabłąkanych, ale czy raj???
OdpowiedzUsuńPewnie gdyby nie mój mały synek Kosma, który mieszka w Olsztynie zostałbym na znacznie dłużej...może na zawsze!? Nawet bez kasy i dachu nad głową. Indie są miejscem gdzie można żyć siłą woli i trochę owoców zerwanych z jakiegoś przydrożnego bananowca.
OdpowiedzUsuńPięknie powiedziane "można żyć siłą woli", podoba mi się....
OdpowiedzUsuńA przed czym Wy uciekaliście ....
OdpowiedzUsuńNo cóż każdy ma w życiu swoje problemy i bolączki, nie jesteśmy wyjątkiem.... ale życie nam pokazało, że "Wydarzenie, które wydaje się być tragedią dla jednego, dla drugiego może oznaczać otwarcie się nowych możliwości." Czyż to nie piękne;-)
OdpowiedzUsuń