Po długiej przerwie wracamy do serii „Wywiady z podróżnikami”. Dzisiaj oddajemy głos Grzegorzowi z Zielonej Góry, który przez
2 tygodnie, w porze deszczowej przemierzał Indie. Oprócz typowych porad co
zobaczyć i jak się poruszać, Grzegorz podpowiada jak sobie radzić jeżeli się nie przepada za
kuchnią indyjską i jeszcze na dodatek lubi się mięso czyli "ryżowo warzywne papki z domieszką dużej ilości przypraw" raczej nie zachęcają. A trzeba pamiętać, że Indie to raj dla wegetarian.
Z głodu nie umrzecie;-) W Indiach też można ... czasami ... znaleźć McDonalda i KFC...
Z głodu nie umrzecie;-) W Indiach też można ... czasami ... znaleźć McDonalda i KFC...
1. Czy to była twoja pierwsza podróż do Indii? Jakie były twoje oczekiwania?
Nigdy nie
miałem specjalnego ciśnienia żeby odwiedzić Indie. Pomysł się zrodził w głowach
moich przyjaciół, którzy są zapalonymi podróżnikami – odkładaliśmy
systematycznie pieniądze na jakiś ‘trip’, pewnego dnia dostałem telefon z
pytaniem czy mi Indie odpowiadają – odpowiedziałem sobie szybko na pytanie w głowie:
- ‘Byłem
tam?’
- ‘Nie’
- ‘OK, to mi
pasuje’
Czego się
spodziewałem? Hmm – na pewno upałów i chyba tyle…
2. W jakim
okresie byłeś w Indiach, czy to był dobry czas na zwiedzanie?
Podróż nasza
trwała 2 tygodnie. Wyruszyliśmy w drugiej połowie sierpnia w okresie trwania
monsunu. Wybraliśmy ten okres z powodu
na panujące niższe temperatury. Pora na zwiedzanie według mnie bardzo
dobra. W rzeczywistości tylko jeden dzień nam pogoda zepsuła, a tak to deszcz padał
po 15 min dziennie co było chwilami nawet przyjemne.
3. Jakie
miejsca zwiedziłeś, które z nich mógłbyś polecić? Określ ranking swoich destynacji.
U nas na
pierwszy ogień poszło Varanasi – nie polecam do zwiedzania jako pierwsze
miejsce w Indiach. Kontrast jaki jest w porównaniu do Europy miażdży – wszystko
jest inne, począwszy od ilości ludzi na ulicach, która była dla mnie szokująca,
po temperaturę, ktora cię uderza po wyjściu z lotniska a skończywszy na harmidrze,
który wszędzie Ciebie otacza. Jak już człowiek się do tego przyzwyczai to
zaczyna mu się podobać to miasto. W szczególności mogę polecić obchody
religijne, które odbywają się na rzece Ganges wieczorami (coś około 19) – fajne
widowisko które oddaje bardzo klimat Indii.
Cenna rada –
jest tu McDonald – w centrum do którego UWAGA trzeba kupić bilet wstępu, koszt
o ile dobrze pamiętam około 20 rupii
Następnie
udaliśmy się do Agry wcześniej zabookowanym pociągiem typu Sleeper Class (polecam!).
Agra jako miasto fajne – mieliśmy zostać tam dwa dni zostaliśmy o dzień dłużej.
Ogółem bardzo podobnie jak w całych Indiach – tam gdzie są turyści coś się
dzieje – a poza nic. Taj Mahal – od wielu osób słyszałem, że to jest ‘lipa’ –
ale na mnie wywarło pozytywne wrażenie. Sam budynek na początku robi piorunujące
wrażenie – aż kuje w oczy jak się niego patrzy. Śmiesznym akcentem dla białych
twarzy może być fakt, że przez chwile można się poczuć jak celebryta;-) (reszty nie zdradzę). W Agrze można
znaleźć nowo wybudowane KFC.
Jodhpur –
wpizdu ciepło – człowiek jak tylko wyjdzie na zewnątrz zaczyna się już cały kleić.
W porównaniu z Agra oraz Varansi miasto bez turystów – tzn. są ale w ilości o
wiele mniejszej niż w w/w miastach. Dla mnie osobiście jedno z lepszych miejsc
w których byłem w Indiach. Fort bardzo fajny – profesjonalnie przygotowany pod
zwiedzanie, począwszy od fajnych mapek obiektu po audio guide w cenie biletu (przeważnie
wszędzie za to dobrodziejstwo trzeba było dopłacać). Z fortu można zobaczyć na
własne oczy dlaczego miasto to nazywają ‘blue city’. Idealne miejsce na
zrobienie shoppingu – ceny nie są wygórowane, a można w sumie wszystko dostać.
W tym mieście nie namierzyliśmy żadnego McDonalda ani KFC.
Dausa – było
to miejsce do którego pojechaliśmy tylko dlatego, że nie było one opisane w żadnym
z naszych przewodników. Miasto gdzie prawdopodobnie byliśmy jedynymi turystami.
Byliśmy tam dwa dni – ale to miasto które w moich oczach jest jednym z bardziej
ekscytujących miejsc. Ludzie których spotykaliśmy nie patrzyli na nas jak na
chodzące bankomaty (niestety tak jest postrzegany biały człowiek), a normalnie
z nami rozmawiali. Fajne było to, że my dla nich byliśmy chyba większą atrakcją
niż oni dla nas.. A co do zwiedzania ... hmm ... coś było na górze, ale jak
wchodziliśmy to nas dopadł monsunik i byliśmy zmuszeni przerwać nasza wyprawę
‘na górę’. Tutaj natomiast ciężko nawet o restauracje. Na temat McDonald
chodziły legendy, że ktoś coś kiedyś…
Mumbai – hmmm
byliśmy tam cztery dni, a ja nie wiem co mogę powiedzieć o tym mieście. Z jednej
strony wielkie miasto, z drugiej strony widać wieś. Na plus zasługuje to, że
jest to chyba jedyne miasto w którym były chodniki dla pieszych oraz było
‘stosunkowo’ czyste – w tym miejscu chciałbym wtrącić, że pojęcie czystości w
Indiach jest kompletnie inne niż u nas. Wyrzucenie papierka na ulicy jest
sprawą normalną i nikt na Ciebie nie patrzy dziwnie. Skończysz coś jeść to
‘jep’ to na ziemie. Nas to razi, oni nic sobie z tego nie robią.
4. Co powiesz
o indyjskiej kuchni? Które potrawy szczególnie przypadły ci do gustu?
Kuchnia indyjska
jakoś specjalnie nigdy nie robiła na mnie piorunującego wrażenia. Jako, że
jestem mięsożerny była dla mnie bardzo uboga – większość mieszkańców Indii to
wegetarianie – co za tym idzie jedzą ryżowo warzywne papki z domieszką dużej
ilości przypraw. Polecam dwa dania masala dosa oraz kaczori. Jeśli chodzi o mięso
to tylko kura marnie przyrządzona jest tam dostępna. W tym miejscu ważne info
McDonald oraz KFC co prawda są w Indiach jednak menu, które jest dostępne mocno
różni się od naszego. W McDonaldzie nie dostanie się BigMac’a czy McRoyala ale
za to McMacharadże (taki MCChicken ale z dużą ilością indyjskich potraw). Ceny
w fastfoodach są o ok 1/3 niższe niż u nas.
Drugi temat
to browar. Słabo dostępny oraz drogi. Za browar 0,6L trzeba w większości dać ok
150 rupi. Za to cena papierosów jest bardzo atrakcyjna, za paczkę malboro
trzeba zapłacić coś około 120 rupi, co w porównaniu do polskich cen jest prawie
jak za darmo.
5. Jak poruszałeś
się po Indiach? Jak oceniasz środki transportu?
Korzystaliśmy
z pociągów oraz autobusów, żeby się przemieszać z miasta do miasta. A po samych
miastach poruszaliśmy się rikszami albo tuk-tukami.
Pociągi jakimi
się poruszaliśmy to Sleeper Class . Zajebista sprawa, fajne przeżycie. Polecam.
Jak się jest w miarę ogarniętym – nic się tobie nie stanie. Tutaj wielkie
dzięki za przekonanie mnie do tego Adam;-)
Autobusy –
hmm też fajne – jednak już z punktualnością są problemy. Na krótkie trasy są OK
– na dłuższe wybrałbym pociąg.
Riksze oraz
tuk tuki – co do riksz(napędzanych siłą nóg) to fajnie – ale trochę serce się kroi jak widzisz jak
ktoś zapierdziela 8km ledwie daje rade, zipie ale chce Ciebie dowieść na
miejsce bo boi się, że mu nie zapłacisz za kurs. Minusem riksz jest to, że jak
pada to nie ma za bardzo dachu nad głowa i w trzy sekundy jest się mokrym. Za
to tuk tuków czyli motorikszy wypas sprawa z dachem, zapierdziela jak ‘kubica’
– kierowca się nie meczy i nie sapie a śpiewa w czasie jazdy, dodatkowo można
bez problemu wpakować się do tuk tuka z plecakami bo jest tam prowizoryczny
bagażnik. Ceny minimalnie większe od rikszy ale się opłaca – dla mnie najlepszy
środek transportu po miastach.
6. Jak
wyglądały twoje kontakty z Hindusami? Jak ich oceniasz?
To można napisać
w jednym zdaniu – jak nie chcą na tobie zarobić to są bardzo fajni, mili itd.
Jak już wchodzą pieniądze w grę to hmmm - ja się trochę tym denerwowałem, bo
robią z Ciebie głupka – jasne, że każdy chce zarobić ale wszystko w miarę
rozsądnych granic. Na przykład, kurs tuk tukiem kosztuje normalnie 100 rupi a
tuk tuk driver na dzień dobry tobie wyjeżdża z cena 300 rupi – dla mnie brak słów.
Mieliśmy raz taką sytuacje, że nie zostawiliśmy napiwku w barze to Pan kelner
się na nas obraził i był smutny). Trochę śmiesznie to wygląda bo oni chyba
wychodzą z założenia, że jak białego obsługują to ‘czy się stoi czy się leży to
parę rupii się należy’
Ale z drugiej
strony poznaliśmy bardzo fajnych, przyjaznych, dobrze mówiących po angielsku Hindusów.
Na plus zasługuje to, że duża ilość osób w młodym wieku bez problemu chce pomóc,
pogadać itp. To jest mega fajne;-)
Hindusi z
natury chyba są bardzo zainteresowani białasami, w pociągu po godzinie już
znaliśmy pół wagonu bo każdy do nas podchodził i zagadywał, także tak jak
napisałem wyżej – jak nie wchodzą pieniądze w grę to są ‘wypas’ ludzie.
7. Jakich rad
możesz udzielić osobom wybierającym się do Indii po raz pierwszy?
- Zalecam parę
sesji w saunie fińskiej przed wyjazdem, żeby się przyzwyczaić do temperatur
oraz wilgotności jaka panuje w Indiach.
- Strefa intymności
osobistej będzie stale łamana, poprzez zaczepianie na ulicy, klepanie po
plecach itp. nie wspominając już o próbie wsiadania czy wysiadania z kolejek
miejskich w Mumbaiu – także trzeba się nastawić psychicznie na to.
- Jeśli
jesteś osobą pedantyczną – to będziesz miał człowieku ciężko. W Indiach pojęcie
porządku, logiki nie istnieje. Moja rada jest taka, jak tylko się wyląduje w
Indiach to bierzesz i na ‘ dzień dobry’ robisz bałagan w swoim plecaku – to
powinno trochę pomóc.
- Czas w Indiach
jest trochę zakrzywiony, nasze 5 minut to 10 min. Indyjskie 5 min = nasze 40
min. Także wszelkie stresy z ‘czasem’ trzeba sobie odpuści. W Indiach tak jest
i trzeba się z tym pogodzić.
8. Czy
planujesz kolejną podróż do Indii? Co tym razem chcesz zobaczyć?
Na pewno, GOA
oraz Kaszmir – nie wiem kiedy ale - na pewno….
Świetnie, że pojawił się nowy wywiad. W dodatku tytuł całkiem udany. Czyżby pan podróżnik uwielbiał jedzenie w fast foodach? Żartuję, ale dobrze wiedzieć, że w razie jak najdzie kogoś ochota to może sobie wpaść do McDonalda na ... "McMaharadżę".
OdpowiedzUsuńA i jeszcze jedno - Gorzów Wielkopolski pozdrawia Zieloną Górę :)
PS. Myśleliście może nad zgłoszeniem bloga do konkursu na Blog Roku? Myślę, że warto byście się w nim pokazali.
Pozdrawiam serdecznie!
Właśnie rozważamy zgłoszenie się do konkursu na Blog Roku, może zaczniemy rywalizować ze Sznupką o przedostatnie miejsce;-)ha, ha...
UsuńInformacje o fastfoodach są bardzo przydatne i czasem taki McDonals czy KFC jest zbawieniem jak się przez 3 miesiące je tylko ryż i makaron..:) No i do tego jak w żoładku się buzuje to duża cola w KFC naprawi wszystko..;)
OdpowiedzUsuńciekawe spostrzezenia i dosyc trafne rady :-)
OdpowiedzUsuńMy osobiście uznajemy zasadę, że zawsze w obcym kraju próbujemy lokalną kuchnię, więc szczerze mówiąc nie próbowaliśmy McMachradży;-). Poza tym lubimy indyjskie jedzenie pod warunkiem, że nie przesadzono z chili, ale rozumiemy problemy turystów, którzy się męczą na sam widok samosy i chapati, wtedy McDonald ratuje sytuację...
UsuńCi, którzy byli w Indiach, pomożecie? Chcę zabrać dziewczynę do Indii w grudniu na 2-3 tygodnie. Proszę o kontakt :-) mateuszarchackicom@gmail.com
OdpowiedzUsuń