Już sam pomysł
Michała, że przyleci do nas, do Bangkoku na 3 dni wydawał nam się szalony. Ze
względu na jego obowiązki zawodowe
przyjeżdża średnio raz na dwa miesiące do Mumbaju, gdzie się poznaliśmy
i regularnie spotykamy ;-) Ale ponieważ tym razem nie było nas w Mumbaju,
Michał zdecydował, że to dobra okazja, żeby zobaczyć Bangkok.
Początkowo
myśleliśmy, że to takie „gadki – szmatki”, ale jak napisał, że bilet już
kupiony nasza ekscytacja wzrosła i zaczęliśmy planować, organizować czyli
weszliśmy w rolę przewodników po Bangkoku.
Wat Suthat |
Szczegółowy
plan zakładał:
1 dzień
- pierwszy
spacer po najbardziej turystycznej ulicy Bangkoku Khoa San Road
- przejażdżka
po okolicy : Pomnik Demokracji, Wielka Huśtawka, zwiedzanie Wat Suthat
- Złota Góra,
wejście po schodach - 78m, punkt widokowy na Złotej Górze
- zwiedzanie
świątyni Wat Po z ogromną figurą Leżącego Buddy
- wieczorem impreza
w okolicznych knajpkach na Khao San Road
Wielka huśtawka |
2 dzień
- Lak Muang z
kamieniem węgielnym gdzie mieszka bóstwo opiekuńcze miasta
- Wielki Pałac
z najważniejszą świątynią Szmaragdowego Buddy Wat Phra Kao
-
przepłynięcie przez rzekę Menam
- Wat Arun
nazywana Świątynią Brzasku
- wyjazd na
Sunday Market w Chatu Chak , podobno największy market w Azji (?)
- wieczorem
wyjazd do Patpong czyli dzielnicy rozpusty...
3 dzień
- przejazd na
Ko Kret, gdzie wypożyczamy rowery i relaksujemy się na ciekawie stworzonej
wyspie na lądzie.
Realia trochę
zmodyfikowały nasze plany.... Okazało się, że nocne życie Bangkoku tak nas wciągnęło,
że poranne wstawanie przesuwało się,
przesuwało (nie powiemy kto spał najdłużej) ... Ostatecznie zrezygnowaliśmy z Ko
Kret, ale jak najbardziej polecamy, bo byliśmy już tam kiedyś i bardzo nam się
podobało (trzeba tylko jechać w sobotę lub niedzielę, bo wtedy jest market).
Musieliśmy opuścić też kilka innych punktów programu, ale i tak weekend
zaliczamy do baardzo udanych
Oj działo się
działo, będzie co wspominać!
Bangkok będziemy
wspominać jako miasto, które może wiele zaoferować:
-nowoczesność
przeplataną tajskimi tradycjami
-drapacze
chmur i piękne kolorowe świątynie
- spokój
buddyjskich medytacji i szaleństwa życia nocnego.
Obiecaliśmy
sobie, że jeszcze tu wrócimy!
Grand Palace |
Leżący Budda w Wat Po |
Lak Muang |
Detale ze świątyni Wat Arun |
Uliczne przekąski czyli smażone robale... |
Spotkania z "ladyboysami" w Patpongu nie były rzadkością |
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAch ten Bangkok... rozmarzyłam się... Zamiast Kao San Road polecam urokliwa Rambutri
OdpowiedzUsuńdzięki za informacje, następnym razem odwiedzimy Rambutri... pozdrawiamy
OdpowiedzUsuń