Tak się
ciekawie złożyło, że w czasie, gdy Adam był na służbowym wyjeździe w
Singapurze, do Mumbaju przyjechała Agnieszka, która od 2 lat mieszka w Mieście
Lwa. Znalazła mnie przez naszego bloga, napisała maila i ..... spędziłyśmy
razem 2 dni zwiedzając Mumbai i plotkując o naszym życiu na obczyźnie. Do jej
singapurskich opowieści dołożyły się Adamowe oraz jego zdjęcia i mam
wyobrażenie, jakbym tam była.
Hotel Marina Bay Sand |
(Telefon tuż
przed wylotem do Singapuru)
Adam: Ty
wiesz, w jakim hotelu będziemy...????!!!!!
Ewa: No w
jakim?
A: Marina Bay
Sand!
E: Wow, to
jest ten, co wygląda jak trzy wieże z czapką, najbardziej wypasiony hotel w
Singapurze?
A: Nooo....
E: Super, to musisz zrobić z tysiąc zdjęć.
Za dwa dni
mail do Adama:
E: Tylko tam
uważaj! Agnieszka mówiła, ze to państwo policyjne. Za rzucanie śmieci, żucie
gumy albo plucie można iść do więzienia. A jak cię złapią z narkotykami, to
kara śmierci. Za to, za pobicie białego są większe kary niż za Azjatę, to
przynajmniej bezpieczny jesteś. Tylko nie wiem jakie są kary jak to biały
pobije....
Po powrocie:
A: W tym
Singapurze to właściwie nie ma co oglądać, same drapacze chmur i nowoczesne
hotele.....
E: Ale na
zdjęciach wyglądają pięknie, szczególnie tych nocnych.... A co to za koleżanki
fotografowałeś??? Znudziły ci się drapacze chmur?
A: Eeeee.....
Obszedłem Marina Bay 2x w kółko, zrobiłem z 1000 zdjęć o każdej porze dnia o
nocy, hotel z każdej pozycji, z góry, z dołu, z boku.... a tak w ogóle, to tam
nie ma co zwiedzać, więc, żeby turystom się nie nudziło wymyślają różne
atrakcje, np. pokaz laserów 3x dziennie!!!! Poza tym wszystko takie nowe i czyste jakby
dopiero co zbudowane. Tylko strasznie drogo. W porównaniu z Indiami, to....
nie ma w ogóle porównania.
E: No, niby
wszystko piękne, ale mieszkać to bym tam nie chciała. Na jakąś wyspę
przyjechało pełno Chińczyków i stworzyło sobie takie małe Chiny, ze swoimi
rygorystycznymi zasadami i karami. Wiesz, że tam w szkołach można uczniów
karach chłostą(?!), publicznie ku przestrodze innych. Tylko uczniowie poniżej klasy
3 nie oglądają.... jakiś horror! A do domów przychodzi kontrola i sprawdzają,
czy nie masz hodowli komarów. Jak znajdą, to jesteś notowany i płacisz karę
200 $ singapurskich!
E: No
nieświadomie. Sprawdzają, czy nie masz gdzieś stojącej wody, np: w podstawce
pod doniczką, w zakrętce od butelki, w rowku na balkonie, czy nawet w kubku na
szczoteczki do zębów. Wyobrażasz to sobie? I oczywiście nie mają żadnej
wolności słowa, a w telewizji oglądają tylko to, na co państwo pozwoli! I
jeszcze nazywają to demokracją.
A: No to w
Indiach wszyscy poszliby do więzienia. Za komary, plucie, sikanie albo
rzucanie śmieci.
E: No tak, ale
ja chyba już wolę, te nasze brudne Indie, przynajmniej człowiek czuje
się tu wolny...
Singapurski lew i tęcza! |
Pokaz laserowy |
WoW... great photos....
OdpowiedzUsuńToM/RuPaLi
To dokładnie jak w Polsce i tam również nazywają to demokracją i wolnością!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńHa ha ha a Żywiciel po powrocie z Indii powiedział : Może jest tam bardziej klimatycznie, azjatycko i ciekawie, ale nie chciałbym tam mieszkać, bo jest tam strasznie brudno i na serio nie ma co robić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy z Singapuru
Różnica pomiędzy Indiami a Singapurem jest taka, jak pobyt w DisneyLandzie w Paryżu może się różnić od pobytu a wujka na wsi pod Kielcami. W DisnejLandzie wszystko jest kolorowe, przemyślane i higieniczne. U wujka.... wiadomo. Tyle tylko, że ta krówka u wujka jest prawdziwa, można jej dotknąć a w Singapurze, to można ja zobaczyć najwyżej wyświetlaną laserem na tafli jeziora.
UsuńMy wytrzymujemy max. 6 miesięcy w tej "oborze", potem musimy przejść terapię w jakimś choć trochę bardziej "normalnym" kraju, po czym..... zaczynamy tęsknić. To dla mnie, który nie tęskni nic a nic za Polską jest baaardzo dziwne, ale po 2 miesiącach spędzonych na Filipinach i w Malezji czułem się znudzony tymi "poukładanymi" (ktoś powie, gdzie Filipiny są poukładane!!! w porównaniu z Indiami są!) i ja chcę jak najszybciej wrócić do tego porąbanego ale fascynującego kraju.
Szanowna Pani Kuro, Twój blog dociera do mnie przez uszy, nie przez oczy (taka specjalna wersja audio!). Audycja zaczyna sie od słów..... a wiesz, Kura ostatnio napisała....
Pozdrawiam serdecznie ;-)