czwartek, 13 września 2012

Bollywood od kuchni czyli „ruskie pierogi”.


Dzisiaj będzie o Bollywoodzkiej przygodzie Saszy i o tym jak działa rosyjska konkurencja.
Sasza to bardzo miły facet, z którym znamy się i przyjaźnimy od dawna. Jest jednym z tysięcy Rosjan zwabionych wizją łatwych pieniędzy jakie można zarobić w Bollywoodzie.
W swoim artykule (którego przetłumaczone fragmenty zamieszczamy dzisiaj) opisuje jak wyglądają jego relacje z innymi Rosjanami. To oni najlepiej wykorzystują zapotrzebowanie indyjskiej kinematografii na „białych”, przyjeżdża ich tu więcej i więcej , razem mieszkają, razem się trzymają, wydawało nam się, że się wspierają. Jak jest naprawdę, przeczytajcie sami.

Autor: Sasza
"Przyjedź do Bombaju! Możesz zagrać w filmach "- tak w Rosji radzili i przekonywali. Po chwili zastanowienia, spakowałem plecak i kupiłem bilet na samolot. Słońce, palmy, gorące dziewczyny i sława. Kto tego nie pragnie?!
W internecie znalazłem kilku agentów Bollywood,  odezwałem się do nich. Zapewnili mnie, że nie będzie trudno znaleźć stałą pracę w filmach. Trochę wątpiłem, no bo jak to jest - indyjski przemysł, a oni potrzebują białego obcokrajowca. Pewnie są tam tysiące takich jak ja. I wszyscy są potrzebni?
"Mieszkam tam i żyje z tego, ty też możesz." - powiedział mi jeden Rosjanin – „W Bombaju, istnieje cała rosyjska wielka diaspora, która żyje tylko z grania w filmach”.
Więc  przyjechałem do tego miasta marzeń. Zamieszkałem  w ciasnym pokoju małego hotelu na Colabie i natychmiast zacząłem dzwonić do agentów.  Ku mojemu rozczarowaniu, natknąłem się na chłód i obojętność. – „Ok, jak będę mieć pracę  skontaktuję się z Tobą. Dzięki za telefon.”

Byłem zdezorientowany. To ja specjalnie pokonałem  kilka tysięcy kilometrów, wydałem mnóstwo pieniędzy, obiecano mi przecież  pracę  aktora! Z kim jeszcze rozmawiać? Znałem tylko dwóch agentów. Na ulicznych naganiaczy, którzy łowili  turystów, jeszcze mniej liczyłem.  Słyszałem, że wystarczy postać kilka minut w pobliżu Bramy Indii i usłyszysz: chcesz zagrać w Bollywood?
 Wiele osób zapewniało, że bardzo łatwo dostać się do Bollywoodu jako statysta.  Łapanie cudzoziemców do filmu to dochodowy biznes, ale ma swoją hierarchię. Na szczycie piramidy znajdują się osoby, które są bezpośrednio związane z filmem – dyrektorzy castingów i ich asystenci. Potem koordynatorzy, a na końcu  recepcjoniści w hotelu, kelnerzy, taksówkarze: zgłaszają pojawienie się  świeżych kandydatów. Cała ta grupa opłacana jest z gaży artysty.
(....)
Poeta i scenarzysta Javed Akhtar powiedział, że Bollywood - jest to szczególny stan Indii, który istnieje w równoległej rzeczywistości - w wyobraźni. I tak jest na prawdę - Bollywoodu nie widać, to jak ukryte życie w mieście, jak góry zalane poranną mgłą. Tylko na zewnątrz  billboardy reklamowe - to mieszkańcy nieba patrzą na dół, na swoich poddanych - bogini miłości, Aishwarya Rai, teraz jako twarz  L'Oreal, kochany przez tysiące kobiet z ziemi Shah Rukh Khan, napina mięśnie w reklamowanym podkoszulku  i wreszcie - mądry Amitabh Bachchan «Big B», pan Olimpu Bollywood.
Na shootingach głównie czekamy...
To nawet nie jest reklama. Bogowie łaskawie pozwalają wygrzać się w ich chwale przy takich drobiazgach jak zegarki, perfumy, biżuteria, polisy ubezpieczeniowe, pokazując nam, że mieszkańcy nieba wysyłają na ziemię czasami trochę pociechy, prostych ludzkich przyjemności, tak jak czynili to Wisznu i Brahma na długo przed wynalezieniem  celuloidu.
Gdzie  jest ten słynny Bollywood co produkuje 800-900 filmów rocznie - trzy razy więcej niż Hollywood (drugi tylko po nigeryjskim  Nollywood)? Wszędzie i nigdzie.
(...)
Poznana kilka dni temu Julia (Jedni mówią Austiaczka, inni , że Węgierka) przysłała mi SMS z telefonem jakiegoś Rosjanina, który na stałe tu  mieszka i utrzymuje się z pracy w tej branży.  „Porozmawiaj z nimi, to twoi rodacy. Po prostu się przywitaj. Wszyscy pewno trochę tęsknicie ...”
Czekamy.....
Nie będę do nich dzwonić. Nie chciałem rozmawiać z rodakami. Nie miałem żadnych tęsknot. Nigdy nie liczyłem na jakąkolwiek pomoc. To nie działa. Chociażby wczoraj wieczorem zobaczyłem wspaniały ślub na plaży w Colabie. Przy wejściu stylizowanym girlandami były białe dziewczyny,  Rosjanki. Jedna z nich nazywała się Selena.
- Tak, dziewczyny często pracują na imprezach jak wesela i przyjęcia. To jest modne w Indiach. Daje prestiż wśród bogatych ludzi. Dla nas to drugi sposób na zarabianie w Bombaju po „shootingach”.

Próbowałem poprosić o jakieś telefony, kontakty.
- Nie mogę podać ci żadnych numerów  - otrzymałem krótką odpowiedź.

Ok.  Odwróciłem się i poszedłem.
Czekamy
Tymczasem dni w Bombaju mijały, jakoś zaprzyjaźniłem z jednym młodzieńcem. Dostałem  kolejny namiar na Rosjan, ale każdy powtarzał, że nie ma pracy, odpowiadali niechętnie, nie byli nastawieni  przyjaźnie. Od nowo poznanego Dimy, również Rosjanina  ponownie  usłyszałem  „nie ma pracy, nie trać czasu w Bombaju.” Westchnął i zdecydował, że to już koniec rozmowy.
Ale po godzinie Dima oddzwonił i powiedział, że na ogół można przeżyć z ”shootingów”, a tak w ogóle to w ich mieszkaniu  jest  wolny pokój, że mógłbym się do nich przenieś, pomogę im płacić za czynsz . 
Oczywiście zgodziłem się.
Kilka dni później przeniosłem się do Royal Palms w Goregaon. Od tego dnia zacząłem nowe życie. Dima mieszkał ze swoją dziewczyną Maszą. Dali mi jakiś kontakt na koordynatora Nasira, który zaczął wysyłać SMS-y o castingach.
Na castingu
.... Byłem szczęśliwy. To był początek mojej drogi do gwiazd.
Poznawałem nowych ludzi. Byłem zmuszany do tańca, jedzenia niewidzialnych hamburgerów, spychania niewidocznych samochodów....
Próbowałem cały czas wyrwać od Rosjan  nowe kontakty. Potrząsali głowami i mówili, że nie ma nikogo innego, że oni nie znają.  Niby nie znają ale niektórzy np. Sudhir,  był na liście mojego przyjaciela. Na pytanie o niego usłyszałem:
„Nie, nigdy nie dał nam pracy. Ale jest inny, Samir.  Tylko, że on jest znany drań. Lepiej nie zadzieraj z nim.

Numer tego Samira mam...” Ale mi nie da, żeby mnie chronić.
Wydawało mi się to dziwne.
Pewnego dnia dostałem telefon od Sudhira, tego samego do którego dzwoniłem na próżno przez cały czas. W końcu udało się wzięli mnie do roli. (....)  Pewnego ranka, powiedziano. że przy bramie Royal Palms będzie autobus, który zabierze mnie do studia.  Kiedy przyjechałem, poznałem mojego agenta i jego żonę.
-To jest mój mąż Samir. Hi, Alex.
Ale  gdzie jest Sudhir? To on przecież do mnie dzwonił?
Autobus został załadowany  Rosjanami.  Była tam i Masha. (....)

Cały dzień uczyliśmy się tańczyć walca, przebrani w staroświeckie smokingi i suknie balowe.
W pewnym momencie zauważyłem Samira i zapytałem „kto to jest Sudhir”. Powiedział, że to jest jego drugie imię.
Uderzyło mnie wtedy, że Dima mnie okłamał! To, Samir czyli Sudhir dawał im wszystkie prace. Od tego dnia uświadomiłem sobie, że wszyscy Rosjanie mieszkający w Bombaju i pracujący w Bollywood panicznie boją się konkurencji.
Mówią także, że jesteś zbyt młody albo za  stary, albo nie wyglądasz za ciekawie, albo Bóg wie co jeszcze.
Na planie filmowym spotkałem dziewczynę z wesela w Colabie. Selena!  Zrobiła wielkie oczy i powiedziała: "Chłopak z Colaby! Jakoś dostałeś się do Bollywood!””
(...)
Przez internet poznałem się z Rosjanką, która miała puste mieszkanie w Royal Palms. Do mojego starego mieszkania  wrócił jakiś Cyryl, musiałem opróżnić pokój. Olga (podobnie jak inni Rosjanie) chciała, żebym pomógł jej zapłacić za mieszkanie. Skarżyła się, że nie ma zbyt wiele pracy i że nie ma żadnych kontaktów (...)

Nadal chodziłem na przesłuchania, kiedy spotykałem Rosjan byli zazdrośni, że znam hindi,  bali się, że  zabiorę im najlepsze kawałki tortu.
Kiedy spotykałem  Selenę,  nigdy nie przestała podziwiać mojej wytrwałości. Dziwiła się, że nadal tu jestem?
(...)
Kiedyś  poznałem nową Rosjankę  Katię, która mieszkała tu już 2 lata nielegalnie, bez przedłużenia wizy. Uważała się za supermodelkę, a rozmawiając o ludziach żyjących w Royal Palms, powiedziała, że wszyscy są głupi i zaniżają ceny.  Również nie dawała żadnych kontaktów.
-"Są nowi, nie znają cen. Zgadzają się pracować za nędzne pieniądze. Agenci są zadowoleni." A potem trudniej dostać  „supergwiazdom”   ich 20-30 tysięcy dziennie.


Nie jestem gwiazdą Bollywood jak marzyłem. Ale początek drogi został zbudowany. Nie jestem taki wredny i chciwy jak inni. Pomogę każdemu, kto potrzebuje mojej pomocy i porad. (...)
I w dalszym ciągu poprawiam mój Hindi w nadziei, że dostanę rolę jak Salman Khan. I nadal mam nadzieję i marzenia...


3 komentarze:

  1. Krótko, treściwie - Sasza! Twoja przewaga przed każdym to znajomość hindi. Jeśli ktoś przeczytał "Shantaram" lub "Maximum city - Bombai" troszeczkę orientuje się w "układach" i wyobraźnia musi trochę przyhamować. Będę od października w Mumbaju - być może poznam się z Saszą...cóż, nie zbadane wyroki wszystkich 30tys indyjskich bogów +5 innych z reszty Świata. Felek

    OdpowiedzUsuń
  2. cool article, thanx for publication of my experience here. i appreciate .
    sasha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We are waiting for your next article. What it will be about....?

      Usuń