niedziela, 30 grudnia 2012

Mój pierwszy i ostatni raz w Bollywood.



Co jakiś czas dostajemy listy od osób, które chciałyby zaistnieć w Bollywoodzie. Najczęściej są to turyści odwiedzający Mumbai. Chcą poświęcić swój dzień wakacyjny, żeby zobaczyć jak działa ten magiczny świat filmowy i potem zobaczyć się w dwusekundowych ujęciach w  okienku TV. Indyjscy agenci wykorzystają to brutalnie:  500Rs za 12 godzin pracy dla „białego”,  przeważnie około 1500Rs dla agenta -75% prowizji całkiem niezły zarobek. Ale turysta się cieszy, że pojawi się w Bollywood, poszedłby nawet za darmo.  Czy warto? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, dla jednych to fajna przygoda, dla innych strata czasu, a dla Soni, której opowieść dzisiaj przeczytacie okazało się wręcz traumatycznym przeżyciem - „atmosfera tego planu podeptała moją godność”.

środa, 26 grudnia 2012

Wesołych Świąt ! Fajnie być żoną Mikołaja!



Mieszkanie w ciepłych krajach ma swoje plusy i minusy, niewątpliwie do minusów można zaliczyć fakt, że jakoś świąt nie widać i nie czuć. Wypatrując jakichkolwiek oznak świątecznych najlepiej wybrać się do “Mola”. Duże sklepy i galerie pod tym względem nie zawiodą, zawsze postawią choinkę, a nawet przy odrobinie szczęścia można usłyszeć Happy Birthday Jesus w wykonaniu grupy dzieci w mikołajowych czapeczkach… W tym roku dodatkową atrakcją dla nas była wystrojona araucaria (drzewko iglastopodobne) przed naszym blokiem.

piątek, 21 grudnia 2012

Koniec świata – bawoły biegają po plaży.



To były najdziwniejsze wyścigi jakie widzieliśmy... Wybraliśmy się na wycieczkę do Alibaugu i dalej do małej wioski Chikani, gdzie spacerując  podziwialiśmy dostojnie wyglądające bawoły. Zupełnie przypadkiem dowiedzieliśmy się, że na drugi dzień rano, na plaży w następnej wsi odbywa się ciekawa impreza - wyścigi bryczek zaprzężonych w bawoły, a podziwiany przez nas okaz właśnie się tam wybiera. Pikanterii całemu wydarzeniu dodaje fakt, że wyścigi są nielegalne, mimo to odbywają się co roku, o czym zapewne musi wiedzieć lokalna władza, ale w końcu to Indie ... tu wszystko jest możliwe.

niedziela, 16 grudnia 2012

Ucieczka do Indii



Wczoraj Rajski odebrał tel., w którym znajomy Hindus poinformował nas, że „Robin past away”.
Robin, Brytyjczyk, którego spotykaliśmy od czasu do czasu w naszym światku Bollywoodzkim, zmarł na atak serca.  Miał jakieś 50 – 60 lat i jak wielu spotykanych tutaj ludzi,  przeżywał swoje drugie albo trzecie życie. Indie to taki dziwny kraj do którego się ucieka ... jak jest ci źle,  wszystko idzie nie tak, życie masz pokręcone, chcesz zacząć od nowa...
Robin był nie pierwszą i pewno nie ostatnią osobą, która dobrze wpisuje się w ten schemat.

czwartek, 13 grudnia 2012

Wycieczka do MURUD, czyli o forcie, którego nigdy nie zdobyto.



Co robić jak się mieszka w Mumbaju i chce się odpocząć od tej miejskiej dżungli? Trzeba wybrać się gdzieś na wycieczkę. Niestety jechać musimy dość długo bo Mumbaj wielki i gdzie okiem sięgnąć ciągle widać ludzkie zabudowania. Podobno w Indiach nie można być samemu bo zaraz znajdą się wokół tłumy ludzi. No ale może przynajmniej trochę spokojniej, wiejsko, jakiś horyzont niezabudowany...
Takim ciekawym, w miarę spokojnym miejscem jest Alibaug i dalej Murud z pięknym fortem. 
O wycieczcie do Murud opowiedziała nam Maria, która mieszkała jakiś czas w Mumbaju więc sporo zwiedziła.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Mas Jid – Mumbaj NIE dla turystów?



Ponad rok temu, przez jakieś dwa miesiące, mieszkaliśmy w muzułmańskiej dzielnicy Mas Jid. Jak się potem dowiedzieliśmy podobno niebezpiecznej  dla „białasów”. Właściwie nie wiemy dlaczego ma taką opinię, my czuliśmy się tam bezpiecznie ... chociaż trzeba przyznać, że okolica robi wrażenie na świeżo przybyłych turystach. Sprawdzaliśmy to już parę razy, bo mimo wszystko lubimy tam zaglądać,  jak „robimy za przewodników” po Mumbaju.

piątek, 7 grudnia 2012

Wyścigi konne w Mumbaju



Dzięki naszym znajomym, w pierwszą niedzielę po powrocie do Indii, wybraliśmy się na wyścigi konne. To był nasz debiut na takiej imprezie  więc wszystko była dla nas nowe i ciekawe. Łato tam trafić, zaraz koło stacji Machalaxmi, po przeciwnej stronie dworca.
Wyścigi konne w Mumbaju, jak się dowiedzieliśmy, to impreza bardzo znana na całym świecie wśród specjalistów, hazardzistów.

niedziela, 2 grudnia 2012

Szalony weekend w Bangkoku



Już sam pomysł Michała, że przyleci do nas, do Bangkoku na 3 dni wydawał nam się szalony. Ze względu na jego obowiązki zawodowe  przyjeżdża średnio raz na dwa miesiące do Mumbaju, gdzie się poznaliśmy i regularnie spotykamy ;-) Ale ponieważ tym razem nie było nas w Mumbaju, Michał zdecydował, że to dobra okazja, żeby zobaczyć Bangkok.

wtorek, 27 listopada 2012

Domki dla duchów



Szczera wiara w duchy wśród wszystkich Azjatów zawsze nas zadziwia. Europejczycy z reguły te tematy traktują trochę “ z przymrużeniem oka”, trochę się z tego śmiejemy, żartujemy,  a już na pewno nie wierzymy w krasnoludki,  trole czy inne dobre i złe duszki.
Tymczasem we wszystkich odwiedzanych przez nas krajach azjatyckich do sprawy duchów podchodzi się bardzo poważnie.  Co ciekawe nieważne jaką wyznają religie, zawsze udaje się pogodzić ją z pradawnymi wierzeniami w duchy.

czwartek, 22 listopada 2012

Duch zamknięty w drzewie.



Będąc w Nakhon Sawan nad rzeką Ping zobaczyliśmy na brzegu wielki pień drzewa a obok, jak nam się zdawało, sklep z ubraniami.  Sklep dość dziwny bo nikt w nim nie sprzedawał, a ubrania rozwieszone na wieszakach mocno zakurzone... Pomyśleliśmy, że może  to jakiś opuszczony sklep, ale kto by zostawiał swój stragan z towarem i dlaczego ?

wtorek, 20 listopada 2012

Ceny w Tajlandii, listopad 2012



Dzisiaj bardzo praktyczny post, przydatny dla wybierających się do Tajlandii, którą można zwiedzać całkiem tanio.  Jest to łatwy kraj do podróżowania, dobrze zorganizowany transport nie sprawia problemów z przemieszczaniem, zawsze też można znaleźć  hotel  odpowiedni na swoją kieszeń.
Nic  tylko podróżować!

czwartek, 15 listopada 2012

Tureckie kebaby w Tajlandii



Jednym z naszych tajlandzkich przystanków był dom młodego Turka Gurkana, który zadomowił się tutaj i jak wielu  Turków rozsianych po całym świecie, robi interesy kulinarne.
Sprzedaż kebabów to nie pierwszy z jego pomysłów, sprzedawał już  wcześniej kawę i soki a także był imamem w swoim rodzinnym mieście...
Poznając historię Gurkana i patrząc od kuchni na jego kebabowy biznes stwierdziłam, że Turcy to odważny naród. 
Przyzwyczailiśmy się do tego, że tureckie kebaby można kupić niemal wszędzie na świecie i to sprzedawane przez rodowitych Turków. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, że to oznacza, iż w tych ludziach tkwi  odwaga  wyruszenia w świat i podjęcia walki o tworzenie nowego życia w obcym kraju.  Co wcale nie jest łatwe. No dobra, jedna rzecz ułatwia sprawę, wszędzie znajdzie się jakiś rodak, który pomoże.
Tak mniej więcej było z naszym Gurkanem.

wtorek, 13 listopada 2012

Mae Sot czyli jedną nogą w Birmie.



Mae Sot to małe, leniwe miasteczko przy granicy tajlandzko birmańskiej, które całkiem nam się spodobało. Dlaczego?
- bo jakoś tutaj nie tajsko tylko kareńsko i birmańsko,
- bo chcieliśmy zobaczyć wioski plemion górskich mieszkających w Tajlandii, a tutaj mamy całe miasteczko zamieszkałe głównie przez Karenów,
- bo fajnie jest podglądać życie „lokalsów” na marketach i od czasu do czasu delektować się jakimiś smakołykami,
- bo nie byliśmy jeszcze w Birmie, a tutaj jedną nogą jakbyśmy już byli, nawet doświadczyliśmy przemytu nadgranicznego kupując birmańską whisky ;-),
- bo zrobiliśmy sobie fajne wycieczki rowerowe,
- bo Waty są trochę inne, z odciskiem birmańskich wpływów,
- bo to małe miasteczko, a takie lubimy.

niedziela, 11 listopada 2012

O urodzinach, których nie było.



W przewodniku po Tajlandii przeczytaliśmy, że w tym kraju nie jest dobrze widziane okazywanie złości, zdenerwowania czy agresji. Złotą zasadą Tajów jest ukrywanie wszelkich trudnych sytuacji, skrępowania za maską uśmiechu.
Rzeczywiście jak się tu przyjeżdża od razu rzuca się w oczy, że jest  to naród, który ciągle się uśmiecha. Szczerze czy nie szczerze to już inna sprawa.
Takim wiecznie uśmiechniętym okazał się nasz gospodarz w Mae Hong Son. 

piątek, 9 listopada 2012

W Mae Hong Son świątynia przegląda się w jeziorze.

Wat Chong Klang nocą.


W Mae Hong Son świątynia Wat Chong Klang przegląda się  w jeziorze. Brzmi poetycko? No i tak też wygląda. Biało złote chedi świecące odbitym blaskiem i niezwykłe zdobienia świątyni robią naprawdę duże wrażenie.
W nocy, oświetlona tak, że bije od niej blask, wygląda wręcz bajkowo. Nie wiem gdzie Rajska wyczytała o tym Mae Hong Son, bo jest to tajlandzki koniec świata, ale jak dla mnie, jest tu dużo ciekawiej niż w przereklamowanym Pai.  Jest spokojnie, nie ma tłumu turystów i jest ... tajsko. 

środa, 7 listopada 2012

Spotkania seniorów.



W małej tajskiej miejscowości Mae Hong Son, na skwerku zieleni, przed naszym balkonem gdzie pijemy kawę, codziennie porą popołudniową zbiera się grupa tajskich seniorów. Kobiety i mężczyźni w wieku trudnym do określenia, ale z pewnością 50+ spotykają się, żeby złożyć sobie ukłon ze złożonymi rękami, powiedzieć „Sawasdiii”, pogadać , pouśmiechać się .... W pewnym momencie rozlega się muzyka, przyjechała tutaj na wózeczku w postaci kolumny z jakimś samograjem.

sobota, 3 listopada 2012

Mnisi buddyjscy.



Tajlandia to kraj zamieszkany w 95% przez Buddystów, nie dziwią więc widoki mężczyzn ubranych na pomarańczowo, z ogolonymi głowami czyli mnichów buddyjskich. Jak dla nas, obok Watów,  taki obrazek to wręcz symbol Tajlandii. Podobne  widoki kojarzą nam się z Laosem, Kambodżą, Sri Lanką czy okolicami Himalajów.

Jak zostać mnichem buddyjskim?

czwartek, 1 listopada 2012

Buddyjskie cmentarze.


Okres „Wszystkich Świętych” zawsze wywoływał u mnie nostalgię i listopadową zadumę. Oczywiście wcale nie czuję, że jest listopad, mamy jakieś 25 - 30 C, piękny, słoneczny dzień, ale mimo to postanowiliśmy starym zwyczajem, odwiedzić cmentarz.
Tym razem cmentarz buddyjski, ponieważ jesteśmy w Tajlandii, kraju zdominowanym przez Buddyzm.
Nie jest to problem, bo właściwie przy większości Watów (kompleksów świątynnych) można znaleźć „mini cmentarze” czyli miejsce z nagrobkami.
W Mae Hong Son znaleźliśmy trzy takie miejsca. Jedno z nich znajduje się w pobliżu świątyni  na wzgórzu Doi Kong Mu. Kilkanaście starych zniszczonych oraz kilka nowych nagrobków pięknie położonych wśród drzew.

niedziela, 28 października 2012

Pai jak Disneyland, czyli jak tworzy się atrakcje turystyczne.



Z Chiang Mai wybraliśmy się na północny zachód do miejscowości PAI. Zwykły autobus 75 B (bez klimy), 150 B van z klimą.
W przewodniku LP napisano, że Pai to drugie Khao San Road, czyli miejsce uwielbiane przez backpackersów. Rzeczywiście resortów turystycznych jest jak „mrówków”. No i żeby turyści mieli co robić tysiące knajpek i atrakcji ulicznych.

sobota, 27 października 2012

Starówka w Chiang Mai



Chiang Mai nazywane kiedyś „RÓŻĄ PÓŁNOCY” nie jest już takie piękne jak kiedyś, wokół rozrosły się bloki mieszkalne, sieć ulic, zwykłe betonowe miasto ale starówka pozostała urocza.
To kwadrat w środku miasta, otoczony resztkami starych murów oraz fosą. Można powiedzieć  istne „watowisko”, czyli nagromadzenie przeróżnych Watów (świątyń buddyjskich).
W niedzielne popołudnie i wieczór starówka zamienia się w uliczne targowisko, co jeszcze bardziej dodaje jej uroku. Ulice zamknięte dla ruchu stają się straganami z różnościami, są też punkty masażu i oczywiście uliczne żarcie. A wszystko to między pięknie oświetlonymi  świątyniami. Można więc zagubić się spacerując, oglądając, smakując...  

czwartek, 25 października 2012

Doi Suthep, najciekawsza świątynia w Chiang Mai



Jesteśmy w Chiang Mai już drugi raz, ostatnio byliśmy tu w 2010 r. o czym pisaliśmy TUTAJ. Tak jak poprzednio mieszkamy u „babci Lucy”, Amerykanki poznanej przez CS. To bardzo miłe uczucie wracać do miejsc, które się zna i lubi. Czujemy się jakoś tak swojsko. Ten sam pokój z wielkim łóżkiem, ta sama okolica z ulicznym żarciem, te same atrakcje, waty, świątynie,  które już widzieliśmy, ale chętnie zobaczymy jeszcze raz.

wtorek, 23 października 2012

Uwaga na wolontariaty AIESEC -u w Indiach. Cz. 3

Dzisiaj mała odskocznia od klimatów tajskich. Wracamy do tematu wolontariatów AIESEC - u w Indiach. Trzecia i ostatnia historia o tym jak to polskie studentki próbowały czynić dobro w Indiach. Tym razem  Małgosia Rączka opowie o swoich przygodach i perypetiach.  Nasza bohaterka to osoba zaradna i zdecydowana więc nie  „czekając na cud” czyli realizacje AIESECowych obietnic, wzięła sprawy w swoje ręce... i ruszyła w podróż po Indiach.  Całą przygodę na bieżąco relacjonowała na BLOGU.
Przy okazji celem informacji dodam, że cena wizy AIESECowej wzrosła ostatnio do 707zł, chyba że jedzie się na turystycznej, to inna sprawa.

sobota, 20 października 2012

Sukhotaj oznacza Świt Szczęścia



Sukhotaj znane jest przede wszystkim z tego, że było pierwszym niezależnym królestwem Tajów, istniejącym co prawda tylko dwa stulecia od połowy XIII  do połowy XV w.  Ponieważ mieszkańcy Tajlandii są bardzo dumni ze swojego kraju i jego historii, często to podkreślają. Był to złoty wiek w historii ich kraju. Obecnie Sukhotaj to nowe zwykłe betonowe miasto oraz oddalone o 10 km stare miasto, piękne i warte zwiedzenia. Stare miasto to olbrzymi obszar gdzie można zobaczyć około 70 mniejszych lub większych zabytków, lepiej lub gorzej zachowanych dawnych świątyń. Chyba najlepszym sposobem zwiedzania jest wynajęcie rowerów (50B, 5zl/dzień), oprócz atrakcji architektonicznych to przyjemna wycieczka pięknymi ocienionymi uliczkami.

piątek, 19 października 2012

Pitsanulok i jeszcze dalej....



Następny nasz pit stop wypadał w Phitsanulok, czyli zgodnie z planem przyjęliśmy kierunek północna Tajlandia. Przez CS Adam znalazł młodą Tajkę, od której dostaliśmy zaproszenie więc zadowoleni czekaliśmy na maila z adresem i gotowi byliśmy ruszać. Z powodu niedogadania prawie zrezygnowaliśmy z tego wyjazdu,  a nasza gospodyni o mało nie dostała negatywa od nas.
Na szczęście pod ręką byli  Anetka i Max. W krytycznym momencie Max doradził spokój i rozwagę, a Anetka przejęła telefon od Poi i dogadała się z nią w rodzimym języku. No i okazało się, że wszystkie niejasności wynikały z różnic kulturowych i językowych. Tyle szczęścia bo rozpoczęliśmy nową, ciekawą przygodę i gościliśmy znowu w tajskiej rodzinie.

środa, 17 października 2012

Khao San Road - największa ilość białasów/m2 w Azji?


Chyba każde większe miasto w Azji ma takie miejsce gdzie ilość białych turystów na m2  wydaje się przewyższać  ilość miejscowych. W Bangkoku takim miejscem jest Khao San Road w okolicy nazywanej Bang Lampu (Bang Lamphoo). To tutaj spotykają się wszyscy turyści plecakowi (backpakerzy), można tu bowiem znaleźć nocleg w atrakcyjnej cenie, np. Hotel  Budget 300B (ok. 30 zl) za 2 osobowy pokój, skromnie ale czysto,  ze wspólną łazienką.

niedziela, 14 października 2012

Na wsi w Bangkoku.



Jesteśmy znowu w Bangkoku! Dwa lata temu odwiedzaliśmy to miasto 3 razy w czasie naszej wyprawy Tajlandia – Laos – Kambodża i już wtedy zakochaliśmy się w nim. Jak dla nas to najładniejsza stolica azjatycka, mieszanka orientu i nowoczesności.
Po 2 latach mieszkania w Mumbaju jesteśmy jakby w innym świecie, ciągle porównujemy, wszystko jest inne i to jest wspaniałe.

piątek, 12 października 2012

O tym jak NIE wyjechaliśmy z Bombaju, czyli przyjaciół poznaje się w biedzie.

Misternie przygotowany i ułożony plan zakładał, że 8 października powinniśmy opuścić Bombaj i być w drodze do Tajlandii, wszystko szło zgodnie z planem. Do czasu! Ale jak się wali to już na całego i wtedy sprawdza się przysłowie „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie” , dokładnie tak było tym razem...


1. Przygotowania do wyjazdu.
a) Zakup biletów dokonany z dużym wyprzedzeniem. W promocji kupione bilety lotnicze z Kalkuty do Bangkoku, bilety na pociąg do Kalkuty też w dobrej cenie, wszystko ok.

b) Plan podróży (jak zawsze) mniej więcej ustalony, szczegóły wychodzą w trakcie.

c) Noclegi w CS zaplanowane, mamy 4 zaproszenia, jest super!

d) Impreza pożegnalna, przeszła nasze oczekiwania.

wtorek, 9 października 2012

Uwaga na wolontariaty AIESEC -u w Indiach! Cz. 2




Dzisiaj 2 część historii studentek, które chciały czynić dobro w Indiach za sprawą organizacji AIESEC. Pierwsza część TUTAJ. Tym razem głos oddajemy Tosi Zarakowskiej, która po raz pierwszy była na takim wolontariacie i zdecydowała się na dwa programy, w dwóch różnych miejscach Indii. Pierwszy w Chennai był w miarę ok, ale drugi w Suracie to już katastrofa...  ale cała historia dała jej wiarę w siebie i niebywałą siłę wewnętrzną.  Przeczytajcie jak to było...

piątek, 5 października 2012

Indie jak słodko – kwaśne cukierki.



„Indie... są za trudne dla mnie... niestety.”
Kasia Krawiec z racji zawodu w podróże wybiera się tylko w czasie wakacji, ale pora deszczowa w Indiach nie taka straszna, więc nie stanowiła problemu.  To nie był jej pierwszy kraj azjatycki wiedziała więc mniej więcej czego się spodziewać, jednak ... najbardziej zawiodła się na ludziach. Pozostały  negatywne odczucia, ale też przeświadczenie, że to fascynujący kraj, warto go odwiedzić i poznawać wszystkimi zmysłami.

wtorek, 2 października 2012

Uwaga na wolontariaty AIESEC -u w Indiach! cz.1



AISEC to międzynarodowa organizacja, która wysyła studentów na wolontariaty lub praktyki do krajów całego świata, również do Indii. Żeby się „załapać” na taki program najpierw trzeba stać się członkiem tej organizacji, czyli po pierwsze być studentem lub świeżo po studiach (maksymalnie 2 lata), a po drugie zapłacić za to. Trzeba jeszcze znać angielski, być zweryfikowanym, wybranym i mieć mniej niż 30 lat. Potem już  całość wydaje się być prosta i dobrze zorganizowana, wybierasz program, który cię interesuje, kraj gdzie chcesz jechać, płacisz za wizę, bilety, zbierasz gotówkę potrzebną na pobyt, podpisujesz umowy i lecisz. Na miejscu jednak czasami okazuje się , że nie wszystko wygląda tak jak miało wyglądać.

niedziela, 30 września 2012

Pożegnanie Ganesha.



To był ten dzień - 29 września, pełnia księżyca, dzień wyznaczony przez astrologów. W tym dniu Mumbaj ogarnęło szaleństwo zabawy, radości, wiwatowania, czyli świętowanie po hindusku.
Zastanawialiśmy się nad tym, że u nas nie ma takich świąt, w czasie których ludzie wychodzą na ulicę, tańczą, grają, śpiewają, posypują się kolorowymi proszkami i jeszcze za darmo rozdają jedzenie. Tak żegna się Ganesha.

Po kilku dniach goszczenia go w domach, biurach, fabrykach, dzielnicach trzeba go teraz wrzucić do wody.

czwartek, 27 września 2012

Polonia w Bombaju.



Po raz pierwszy występowaliśmy jako indyjska Polonia rok temu, kiedy to spotkaliśmy się z podróżnikami panami Ryszardem i Jackiem. Byli oni na trasie swojej wyprawy “Śladami Polonii na świecie”. Oprócz nas i podróżników w spotkaniu uczestniczyła nasza znajoma Ania, która ma męża Hindusa i mieszka tutaj dłużej od nas. Rozmawialiśmy wówczas o tym, kogo można uznać za przedstawiciela Polonii.  Jak długo trzeba mieszkać za granicą, żeby należeć “do klubu”. “Ciocia Wikipedia” mówi, że to po prostu grupa Polaków mieszkająca za granicą i jej liczebność w Indiach to około 100 osób.  My uważaliśmy, że trzeba być przynajmniej “krzokiem”, natomiast my, to raczej tylko “ptoki”.
Już wyjaśniam, co to znaczy.  

poniedziałek, 24 września 2012

Mój pierwszy dzień w Bollywood



“Mój” czyli Marii z Łodzi, “pierwszy” bo niedawno temu przyleciała i zamieszkała w  Mumbaju. Może właśnie dlatego jej spojrzenie na Bollywood jest takie świeże. Ubawiliśmy się do łez czytając o czymś, co my obserwujemy na co dzień i nie widzimy w tym nic dziwnego. 

sobota, 22 września 2012

Indianowo – śmietnikowo.



Bartek z Zielonej Góry podróżował po Indiach w znanej nam już ekipie z Kasią i Grzegorzem. Wywiad Kasi zamieściliśmy TUTAJ. Tym razem Indie oczami Bartka, który potraktował sprawę z pewną dozą dowcipu i ironii, jak przystało na mieszkańca „zielonogórskiego zagłębia kabaretowego”.
I nie ma się co irytować, każdy ma prawo do swojej oceny tego dziwnego kraju.
Główna rada Bartka dla wybierających się do Indii: przed wyjazdem najlepiej wybrać się na obóz kondycyjno szkoleniowy na pobliskie wysypisko śmieci i spędzić tam weekend. Nic dodać, nic ująć, trzeba wiedzieć gdzie się jedzie!

środa, 19 września 2012

Wesołego Ganesha czyli Święto Ganpati!



Dzisiaj w Bombaju rozpoczęło się jedno z większych świąt hinduskich. Lord Ganesha – bóg dostatku i pomyślności z głową słonia jest ulubieńcem Mumbajczyków, dlatego właśnie tutaj jego święto obchodzone jest najhuczniej.
Atrybutem tego boga oprócz słoniowej głowy jest wielki brzuch, cztery ręce i szczur, na którym podobno jeździ. Zawsze pokazywany jest bez jednego kła. Różne są historie jak go stracił, jedna z nich mówi, że pisał nim słynne hinduskie opowieści między innymi Ramajanę.
Zgodnie z legendami Ganesha nie miał łatwego dzieciństwa. Jest synem Shiwy i Parwati. Kiedyś był zwykłym boskim chłopcem, dopóki jego ojciec się nie zdenerwował i nie obciął mu głowy. Dlaczego? Tu mity podają różne wersje. Jedna mówi, że  nie wiedział o istnieniu syna, wrócił do domu, a tu jakiś dzieciak biega i wrzeszczy, więc obciął mu głowę. Jak się dowiedział, że to jego syn, próbował na szybko ratować sytuację, akurat nawinął się pod rękę słoń. Jakie są dalsze losy słonia, legendy milczą.

poniedziałek, 17 września 2012

Zakazana miłość.



Polka poznała Hindusa, zakochali się i postanowili pobrać. Cóż w tym dziwnego i zakazanego? Piękna miłość, piękny ślub, piękne życie…. ale w Indiach za tym wszystkim jest jeszcze jego rodzina i kasta, która nie pozwala, nie zgadza się. Oni mają to szczęście, że mimo przeciwności są razem, ale rysa na ich szczęściu niestety została.
Oto jej historia....

sobota, 15 września 2012

Czy monsun to dobra pora na zwiedzanie Indii?


Kasia z Zielonej Góry razem z silną ekipą w składzie Grzesiek + Bartek wybrali się do Indii celowo w czasie monsunu, bo ... jest chłodniej. Oprócz deszczu Kasia spodziewała się większej „masakry” niż w jakimkolwiek innym zwiedzanym przez nią kraju i tak było! Ale podobało się, było super, tylko (jak twierdzi) Indie trzeba czuć, nie są dla wszystkich!
Rada: nie należy nikogo namawiać na Indie, trzeba samemu chcieć tu przyjechać.

czwartek, 13 września 2012

Bollywood od kuchni czyli „ruskie pierogi”.


Dzisiaj będzie o Bollywoodzkiej przygodzie Saszy i o tym jak działa rosyjska konkurencja.
Sasza to bardzo miły facet, z którym znamy się i przyjaźnimy od dawna. Jest jednym z tysięcy Rosjan zwabionych wizją łatwych pieniędzy jakie można zarobić w Bollywoodzie.
W swoim artykule (którego przetłumaczone fragmenty zamieszczamy dzisiaj) opisuje jak wyglądają jego relacje z innymi Rosjanami. To oni najlepiej wykorzystują zapotrzebowanie indyjskiej kinematografii na „białych”, przyjeżdża ich tu więcej i więcej , razem mieszkają, razem się trzymają, wydawało nam się, że się wspierają. Jak jest naprawdę, przeczytajcie sami.

poniedziałek, 10 września 2012

26/11- film o zamachu terrorystycznym na hotel Taj Mahal w Bombaju.


Hotel Taj Mahal
“Projekt 26/11” to roboczy tytuł filmu, który opowiada o serii ataków z 26 listopada 2008r. w centrum Mumbaju. Zamachy  rozpoczęły się  około godz. 22.30 lokalnego czasu i trwały trzy dni. Ataki terrorystyczne przeprowadzono w wielu punktach miasta, w tym w luksusowych hotelach Taj Mahal i Oberoi, na stacji kolejowej oraz lotnisku, w centrum kultury żydowskiej, w szpitalu oraz w okolicy kwatery głównej policji w południowym Bombaju.


czwartek, 6 września 2012

Polskie tęsknoty jedzeniowe!


Chyba wszyscy Polacy mieszkający za granicą wiedzą co to znaczy. Najlepiej mają się ci, którzy mogą gdzieś na obczyźnie odwiedzić „polskie sklepy” lub przynajmniej kupić gdzieś polskie produkty. Im dalej od Polski tym trudniej, a w Indiach to już w ogóle niemożliwe. Już po miesiącu pobytu za granicą dopada Polaków ochota na świeże, chrupiące pieczywo, polską kiełbasę, bigos, kiszone ogórki, śledzie itd.... A w miarę upływu czasu jest coraz gorzej! Po prawie 3 latach bycia na obczyźnie każdy gość przywożący polskie kabanosy czy żółty ser witany jest z radością, a każdy kęs smakowany jak delicje! Mamy to szczęście, że odwiedzają nas tacy goście, za co jesteśmy im niezmiernie wdzięczni ;-)

poniedziałek, 3 września 2012

Witaj szkoło!



Przez większość mojego życia 1 września był dniem kiedy zaczynała się szkoła. Najpierw będąc uczniem potem nauczycielem w tym dniu zaczynałam „nowy rok”. Ale w życiu wszystko kiedyś się zmienia i teraz ten dzień oznaczał, że byłam na planie filmowym, zaczął się ostatni miesiąc monsunów i tyle mi się kojarzy z 1 września, który właśnie minął.

W Indiach rozpoczęcie roku szkolnego ma różne daty.  Wszystko zależy, o którym stanie rozmawiamy. I tak np. w Mumbaju (stan Maharasztra) 1 września mają w czerwcu, w Sikkim w styczniu, a na Kerali w maju.
Wspólną cechą systemu edukacyjnego w tym kraju jest  to, że niezależnie od tego kiedy szkoła się kończy i zaczyna ma dwie dłuższe przerwy wakacyjne i wiele wolnych dni z powodu różnych świąt.

piątek, 31 sierpnia 2012

Czy mieszkanie w Indiach znieczula na biedę?


Chyba tak – muszę to szczerze przyznać.
Mieszkam tu już dwa lata i widok babci bez palców u rąk nóg, żebrających dzieci, niewidomego dziadka i ludzi mieszkających pod mostem stał się dla mnie codziennością. Mijam ich jak wystawy sklepowe, które już mi się opatrzyły.
Prawdą natomiast jest, że nigdy w życiu nie widziałam tylu ludzi z fizycznymi ułomnościami, zniekształconych, oszpeconych, poparzonych, bez rąk, nóg, palców, nosów, z garbami.... Te wszystkie kalectwa są dodatkowo eksponowane, prezentowane, wystawione na widok publiczny, są przecież sposobem zarabiania pieniędzy.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

"Lalki w ogniu", moja subiektywna opinia.


Na temat książki „Lalki w ogniu” Pauliny Wilk głośno jest od pewnego czasu wśród ludzi, którzy interesują się Indiami lub są z nimi jakoś związani. Będąc w Indiach nie jest łatwo kupić polską książkę, ale my mieliśmy szczęście i Ewa dostała ją w prezencie od Agnieszki, z którą wspólnie zwiedzały Mumbai.
Początkowo byłem wręcz oczarowany poetyckością opisów otaczającej nas rzeczywistości, szczególnie, że mnie na co dzień ta poetyckość jakoś umyka..... Jednak w miarę czytania, kiedy poetyckie opisy dotyczyły rzeczy brzydkich, brudnych, nieczystych ten sposób opisywania coraz mniej zaczął mi pasować. Na pytanie Ewy, jak mi się podobają „Lalki” odpowiedziałem „ To najbardziej poetycki opis srania na torach jaki czytałem”.

piątek, 24 sierpnia 2012

Małżeństwa aranżowane, czyli samochód na drewnianych kołach.


Wynalezienie koła było epokowym i bez wątpienia jednym z najważniejszych wydarzeń w dziejach ludzkości. Koło początkowo było wycięte z jednego kawałka pnia, potem dostało szprychy i obręcz, następnie felgę, oponę i dętkę, a obecnie jeździmy na oponach bezdętkowych.
Do tematu motoryzacyjnego wrócimy jeszcze, ale przedmiotem moich rozważań dzisiejszych są małżeństwa aranżowane.
Rozwój cywilizacyjny w Indiach gna naprzód bez opamiętania.  Każdy chce mieć komórkę i  motor,  bez których nie wyobraża sobie życia. Telewizor musi być w każdym domu nawet takim z papieru. Cywilizacja wygoniła z miast riksze ciągnięte przez człowieka. Postęp na ulicach jest widoczny, ale w tradycjach przekazywanych z dziada pradziada idzie dużo wolniej.  Nie zdarza się już, żeby żona była palona na stosie po śmierci męża (co było praktykowane przez wiele lat), ale instytucja małżeństwa aranżowanego ma się dobrze i jeżeli widać jakieś drobne pęknięcia w systemie, to sam system działa nad wyraz skutecznie.

środa, 22 sierpnia 2012

Kurorty górskie w Indiach - Munnar


Najbardziej znane kurorty górskie znajdują się oczywiście na przedgórzu Himalajów, na północy Indii. Założone i rozbudowywane przez Brytyjczyków, którzy zmęczeni nieznośnym indyjskim upałem szukali tam ochłodzenia. Takie miasta jak Shimla (Szimla), Manali, Riszikesz do dzisiaj są oblegane w czasie upałów. A Szimla, uważana za królową górskich, himalajskich kurortów to miejsce gdzie „wypada bywać”, trochę jak nasze Zakopane. W okresie brytyjskiej kolonizacji tutaj właśnie przenosił się rząd w okresie letnim. Co roku ogromne karawany papierzysk i brytyjskich biurokratów przybywały tu z Delhi.
Ale dzisiaj chce napisać o innym górskim kurorcie, położonym na przeciwnym biegunie Indii, na południu. Na granicy Kerali i Tamilnadu znajdują się Góry Kardamonowe gdzie można znaleźć przepiękne, małe miasteczko Munnar. Zaraz obok w następnym paśmie górskim jeszcze bardzie znaną, ale jak dla nas mniej ciekawą miejscowość Ooty (Uty).

niedziela, 19 sierpnia 2012

W Mumbaju lamparty zabijają ludzi.


Żeby dotrzeć do naszego osiedla musimy przejechać przez las (Hindusi mówią na to dżungla) i tu zaczyna się problem, szczególnie  po zmroku. Nie tak łatwo namówić rikszarza do pokonania tej drogi. Najpierw udaje, że nie wie, gdzie to jest, uspakajamy, że my znamy drogę. Wtedy on zaczyna machać rękami i wołać:  cita, cita co ma oznaczać  chitach, chitach, dając do zrozumienia, że obawia się ataku lamparta, a kiedy i to nas nie zniechęca zaczyna „żegnać się” wielokrotnie i mówić coś o duchach.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Maduraj – najbardziej kolorowa świątynia hinduska.


Tamilnadu to południowy stan Indii, w którym zawsze bardziej ceniono pobożność niż waleczność dlatego nie ma tu fortów, warowni  i armat natomiast można znaleźć tysiące świątyń. Właściwie każde większe miasteczko posiada kompleks świątynny.
My swego czasu zwiedzaliśmy taki właśnie kompleks w Maduraju - świątynie Minakszi. Co do urody porównywana nawet do Taj Mahal.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

O świętych krowach.


Łażą po bazarach wyskubując co smakowitsze kąski, wałęsają się bezkarnie pomiędzy straganami, a gdy
snując się leniwie staną na ulicy, ruch uliczny zatrzymuje się i nikt ich nie śmie odgonić...O kim mowa?
O świętych krowach!
Tylko w Indiach można przejść obok oszklonego wieżowca, gdzie w cieniu będzie sobie leżała krowa.  A przejeżdżające Rolls Roysy muszą poczekać, aż przejdzie grupka krów.
Ich życie jednak nie jest święte, a często wręcz smutne, brutalne i pełne cierpień.

piątek, 10 sierpnia 2012

Święto Handi Dahi czyli budowanie ludzkich piramid.


Kolejne zadziwiające święto hinduskie obchodzimy dzisiaj, nazywane jest festiwalem Kryszny Janmashtami. Na pamiątkę urodzin boga Kryszny w Maharastrze, młodzi mężczyźni tworzą ludzkie piramidy aby dosięgnąć do doniczek  wypełnionych jogurtem (dahi) i masłem. Ten rytuał nazywany jest  HANDI Dahi.

środa, 8 sierpnia 2012

Rajscy polecają - Hampi czyli Vijayanagara.


Wszystkich, którzy spędzają parę dni na Goa zachęcamy, żeby wybrali się na wycieczkę do Hampi. To jedno z najciekawszych miejsc jakie widzieliśmy w Indiach. Wśród olbrzymich głazów i skał – piękne zabytki, świątynie i królewskie pałace, a raczej pozostałości po nich. Nawet wśród ruin widać jeszcze minioną wielkość, piękno i kunszt dawnych mistrzów.