czwartek, 16 sierpnia 2018

Byłam w klasztorze Shaolin.


I to chyba najciekawsze co mogę powiedzieć o tym miejscu.
Jeżeli ktoś interesuje się sztukami walki (kung fu) lub legendą Shaolin to zapewne będzie się bardziej zachwycał odwiedzeniem Dengfeng, w prowincji Henan.
Dla mnie klasztor, jak klasztor, widziałam ciekawsze. Poza tym w tej chwili Shaolin to typowe biznesowe imperium, które odwiedzają miliony ludzi, więcej tu komercji niż jakiejś duchowości.

Można sobie kupić nunczako, którym wymachiwał Bruce Lee lub inny gadżet, obejrzeć pokaz, który niewiele ma wspólnego z walką, gdzie zobaczymy jak mnich-wojownik z ogoloną głową rozwala sobie na niej sztabę, wygina brodą dzidy lub utrzyma się na jakimś ostro zakończonym przedmiocie mając go na brzuchu. Całkiem efektowne sztuczki dla publiki.
Jak ktoś bardziej zainteresowany to może nawet zapisać się na kurs i dostać na koniec dyplom z Shaolin. Ponieważ sam klasztor jest za mały, żeby obsłużyć wszystkich chętnych więc powstało mnóstwo szkół wokół,  a nawet za granicą. 


Mnisi - wojownicy
Czy w Shaolin nadal są ci legendarni mnisi wojownicy o zadziwiających umiejętnościach osiąganych za pomocą technik medytacji?
Trudno mi powiedzieć, na pewno jest za to grupa ‘artystów’, którzy nie walczą tylko występują na estradach całego świata oraz ‘normalni' mnisi buddyjscy, z którymi turyści nie mają nic wspólnego.
Poza tym atrakcją turystyczną, jest powyginana podłoga, podobno od tysięcy uderzeń mnichów wojowników, którzy tam ćwiczyli przez tysiące lat. Czy to prawda, czy kolejny chwyt marketingowy?




Tego nie wiem, wiem natomiast, że klasztor, który powstał 1500 lat temu (w 495r.) był niszczony parę razy, a potem odbudowywany. Ostatnio w czasie panowania Mao i rewolucji kulturalnej. Czerwonogwardziści Mao Zedonga, delikatnie mówiąc, byli negatywnie nastawieni do życia religijnego i tradycji narodowych, wyznawcy buddyzmu, a szczególnie mnisi, byli represjonowani, a sztuki walki uważano za "feudalne" narzędzie "kontrrewolucjonistów".
Wrażenie zrobił nam mnie natomiast cmentarz ważniejszych mnichów, nazywany ‘Pagoda forest'.


Klasztor Shaolin to doskonały przykład jak na legendzie robi się dochodowy biznes.

Groty Longmen w Luoyang
Jakie miejsca chcielibyście odwiedzić w Chinach, o jakich atrakcjach w ogóle słyszeliście?
Na pewno Shaolin jest jedno z nich. Tymczasem dużo ciekawsze i niezwykłe dla mnie okazały się Groty Longmen w Luoyang położone niedaleko Shaolin, nazywane grotami tysięcy posągów Buddy.


To kolejny kawał historii Buddyzmu. Groty zaczęto tworzyć wtedy kiedy powstał klasztor Shaolin i rzeźbiono dalej przez kolejnych 600 lat. Składają się z około 2000 zagłębień większych lub mniejszych i zawierają podobno około 100 000 posągów Buddy.
Niektóre wyglądają jak ‘zdziurczałe skały’ jak to określiła moja siostra😉


W odróżnieniu od mnichów wojowników tutaj działali mnisi – rzeźbiarze, że też im się chciało tak dłubać w skałach przez setki lat. Ale stworzyli dzieło niesamowite!











3 komentarze:

  1. Piękna relacja, z równie pięknego miejsca. Jestem ciekaw, czy pośród tej całej sztuki i pokazów dla turystów, za murami klasztoru jest jeszcze miejsce na tradycyjne życie według pierwotnych wartości Shaolin ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego się nie dowiedziałam, na pewno są mnisi, którzy nadal trenują sztuki walki, ale co zostało z pierwotnych zasad i wartości?

      Usuń
  2. Ale tam jest pięknie. Wszystko tam wygląda niesamowicie.

    OdpowiedzUsuń