niedziela, 28 października 2012

Pai jak Disneyland, czyli jak tworzy się atrakcje turystyczne.



Z Chiang Mai wybraliśmy się na północny zachód do miejscowości PAI. Zwykły autobus 75 B (bez klimy), 150 B van z klimą.
W przewodniku LP napisano, że Pai to drugie Khao San Road, czyli miejsce uwielbiane przez backpackersów. Rzeczywiście resortów turystycznych jest jak „mrówków”. No i żeby turyści mieli co robić tysiące knajpek i atrakcji ulicznych.

sobota, 27 października 2012

Starówka w Chiang Mai



Chiang Mai nazywane kiedyś „RÓŻĄ PÓŁNOCY” nie jest już takie piękne jak kiedyś, wokół rozrosły się bloki mieszkalne, sieć ulic, zwykłe betonowe miasto ale starówka pozostała urocza.
To kwadrat w środku miasta, otoczony resztkami starych murów oraz fosą. Można powiedzieć  istne „watowisko”, czyli nagromadzenie przeróżnych Watów (świątyń buddyjskich).
W niedzielne popołudnie i wieczór starówka zamienia się w uliczne targowisko, co jeszcze bardziej dodaje jej uroku. Ulice zamknięte dla ruchu stają się straganami z różnościami, są też punkty masażu i oczywiście uliczne żarcie. A wszystko to między pięknie oświetlonymi  świątyniami. Można więc zagubić się spacerując, oglądając, smakując...  

czwartek, 25 października 2012

Doi Suthep, najciekawsza świątynia w Chiang Mai



Jesteśmy w Chiang Mai już drugi raz, ostatnio byliśmy tu w 2010 r. o czym pisaliśmy TUTAJ. Tak jak poprzednio mieszkamy u „babci Lucy”, Amerykanki poznanej przez CS. To bardzo miłe uczucie wracać do miejsc, które się zna i lubi. Czujemy się jakoś tak swojsko. Ten sam pokój z wielkim łóżkiem, ta sama okolica z ulicznym żarciem, te same atrakcje, waty, świątynie,  które już widzieliśmy, ale chętnie zobaczymy jeszcze raz.

wtorek, 23 października 2012

Uwaga na wolontariaty AIESEC -u w Indiach. Cz. 3

Dzisiaj mała odskocznia od klimatów tajskich. Wracamy do tematu wolontariatów AIESEC - u w Indiach. Trzecia i ostatnia historia o tym jak to polskie studentki próbowały czynić dobro w Indiach. Tym razem  Małgosia Rączka opowie o swoich przygodach i perypetiach.  Nasza bohaterka to osoba zaradna i zdecydowana więc nie  „czekając na cud” czyli realizacje AIESECowych obietnic, wzięła sprawy w swoje ręce... i ruszyła w podróż po Indiach.  Całą przygodę na bieżąco relacjonowała na BLOGU.
Przy okazji celem informacji dodam, że cena wizy AIESECowej wzrosła ostatnio do 707zł, chyba że jedzie się na turystycznej, to inna sprawa.

sobota, 20 października 2012

Sukhotaj oznacza Świt Szczęścia



Sukhotaj znane jest przede wszystkim z tego, że było pierwszym niezależnym królestwem Tajów, istniejącym co prawda tylko dwa stulecia od połowy XIII  do połowy XV w.  Ponieważ mieszkańcy Tajlandii są bardzo dumni ze swojego kraju i jego historii, często to podkreślają. Był to złoty wiek w historii ich kraju. Obecnie Sukhotaj to nowe zwykłe betonowe miasto oraz oddalone o 10 km stare miasto, piękne i warte zwiedzenia. Stare miasto to olbrzymi obszar gdzie można zobaczyć około 70 mniejszych lub większych zabytków, lepiej lub gorzej zachowanych dawnych świątyń. Chyba najlepszym sposobem zwiedzania jest wynajęcie rowerów (50B, 5zl/dzień), oprócz atrakcji architektonicznych to przyjemna wycieczka pięknymi ocienionymi uliczkami.

piątek, 19 października 2012

Pitsanulok i jeszcze dalej....



Następny nasz pit stop wypadał w Phitsanulok, czyli zgodnie z planem przyjęliśmy kierunek północna Tajlandia. Przez CS Adam znalazł młodą Tajkę, od której dostaliśmy zaproszenie więc zadowoleni czekaliśmy na maila z adresem i gotowi byliśmy ruszać. Z powodu niedogadania prawie zrezygnowaliśmy z tego wyjazdu,  a nasza gospodyni o mało nie dostała negatywa od nas.
Na szczęście pod ręką byli  Anetka i Max. W krytycznym momencie Max doradził spokój i rozwagę, a Anetka przejęła telefon od Poi i dogadała się z nią w rodzimym języku. No i okazało się, że wszystkie niejasności wynikały z różnic kulturowych i językowych. Tyle szczęścia bo rozpoczęliśmy nową, ciekawą przygodę i gościliśmy znowu w tajskiej rodzinie.

środa, 17 października 2012

Khao San Road - największa ilość białasów/m2 w Azji?


Chyba każde większe miasto w Azji ma takie miejsce gdzie ilość białych turystów na m2  wydaje się przewyższać  ilość miejscowych. W Bangkoku takim miejscem jest Khao San Road w okolicy nazywanej Bang Lampu (Bang Lamphoo). To tutaj spotykają się wszyscy turyści plecakowi (backpakerzy), można tu bowiem znaleźć nocleg w atrakcyjnej cenie, np. Hotel  Budget 300B (ok. 30 zl) za 2 osobowy pokój, skromnie ale czysto,  ze wspólną łazienką.

niedziela, 14 października 2012

Na wsi w Bangkoku.



Jesteśmy znowu w Bangkoku! Dwa lata temu odwiedzaliśmy to miasto 3 razy w czasie naszej wyprawy Tajlandia – Laos – Kambodża i już wtedy zakochaliśmy się w nim. Jak dla nas to najładniejsza stolica azjatycka, mieszanka orientu i nowoczesności.
Po 2 latach mieszkania w Mumbaju jesteśmy jakby w innym świecie, ciągle porównujemy, wszystko jest inne i to jest wspaniałe.

piątek, 12 października 2012

O tym jak NIE wyjechaliśmy z Bombaju, czyli przyjaciół poznaje się w biedzie.

Misternie przygotowany i ułożony plan zakładał, że 8 października powinniśmy opuścić Bombaj i być w drodze do Tajlandii, wszystko szło zgodnie z planem. Do czasu! Ale jak się wali to już na całego i wtedy sprawdza się przysłowie „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie” , dokładnie tak było tym razem...


1. Przygotowania do wyjazdu.
a) Zakup biletów dokonany z dużym wyprzedzeniem. W promocji kupione bilety lotnicze z Kalkuty do Bangkoku, bilety na pociąg do Kalkuty też w dobrej cenie, wszystko ok.

b) Plan podróży (jak zawsze) mniej więcej ustalony, szczegóły wychodzą w trakcie.

c) Noclegi w CS zaplanowane, mamy 4 zaproszenia, jest super!

d) Impreza pożegnalna, przeszła nasze oczekiwania.

wtorek, 9 października 2012

Uwaga na wolontariaty AIESEC -u w Indiach! Cz. 2




Dzisiaj 2 część historii studentek, które chciały czynić dobro w Indiach za sprawą organizacji AIESEC. Pierwsza część TUTAJ. Tym razem głos oddajemy Tosi Zarakowskiej, która po raz pierwszy była na takim wolontariacie i zdecydowała się na dwa programy, w dwóch różnych miejscach Indii. Pierwszy w Chennai był w miarę ok, ale drugi w Suracie to już katastrofa...  ale cała historia dała jej wiarę w siebie i niebywałą siłę wewnętrzną.  Przeczytajcie jak to było...

piątek, 5 października 2012

Indie jak słodko – kwaśne cukierki.



„Indie... są za trudne dla mnie... niestety.”
Kasia Krawiec z racji zawodu w podróże wybiera się tylko w czasie wakacji, ale pora deszczowa w Indiach nie taka straszna, więc nie stanowiła problemu.  To nie był jej pierwszy kraj azjatycki wiedziała więc mniej więcej czego się spodziewać, jednak ... najbardziej zawiodła się na ludziach. Pozostały  negatywne odczucia, ale też przeświadczenie, że to fascynujący kraj, warto go odwiedzić i poznawać wszystkimi zmysłami.

wtorek, 2 października 2012

Uwaga na wolontariaty AIESEC -u w Indiach! cz.1



AISEC to międzynarodowa organizacja, która wysyła studentów na wolontariaty lub praktyki do krajów całego świata, również do Indii. Żeby się „załapać” na taki program najpierw trzeba stać się członkiem tej organizacji, czyli po pierwsze być studentem lub świeżo po studiach (maksymalnie 2 lata), a po drugie zapłacić za to. Trzeba jeszcze znać angielski, być zweryfikowanym, wybranym i mieć mniej niż 30 lat. Potem już  całość wydaje się być prosta i dobrze zorganizowana, wybierasz program, który cię interesuje, kraj gdzie chcesz jechać, płacisz za wizę, bilety, zbierasz gotówkę potrzebną na pobyt, podpisujesz umowy i lecisz. Na miejscu jednak czasami okazuje się , że nie wszystko wygląda tak jak miało wyglądać.