czwartek, 29 maja 2014

Stan wojenny i zamach stanu w Tajlandii czyli “Co tam Panie w polityce…”.



Zapewne już wszyscy słyszeli w mediach, że ponad tydzień  temu wprowadzono w Tajlandii stan wojenny.
"Stan wojenny" Polakom kojarzy się bardzo źle, prawie wojna. Tymczasem tutaj właściwie niewiele się zmieniło, u nas na prowincji życie toczy się jak by nic się nie wydarzyło.
Wygląda na to, że Tajowie niewiele się tym przejęli.
Analizując ostatnie kilkanaście lat w Tajlandii można by powiedzieć: “Był czas przywyknąć”.

czwartek, 8 maja 2014

Kampong Trach Caves.


Po kilku dniach znudziła mnie już "kolonialność" Kep i zacząłem rozmyślać co by tu robić dalej.
Jakoś tak mam, że jak jestem zbyt długo w jednym miejscu, to wszystko zaczyna mnie gryźć i swędzić. Tym razem to literalnie, bo 3-krotnie z łóżka wyciągałem jakieś wielkie robale.
Miałem 3 opcje: 
1. Jechać do oddalonego o jakieś 20 km Kampot.
2. Płynąć na Rabbit Island, gdzie mógłbym ewentualnie zostać na noc. Tyle, że na Rabbit Island jeździ się, żeby poleżeć na piaszczystej plaży. A ja już widziałem piasek.

sobota, 3 maja 2014

Kep

Z Kampot Cham poprzez Phnom Penh, gdzie musiałem załatwić sprawy wizowe jechałem do Kep...... albo Kampot. Tak naprawdę, to jeszcze nie byłem pewien dokąd jadę. Wiedziałem, że w Kampot jest rzeka a w Kep morze, autobus jechał do obydwu tych miejscowości, w jakiej kolejności ? ... informacje wśród jadących pasażerów były sprzeczne. Po 4-ro godzinnej podróży zobaczyłem morze, które z okien pojazdu wyglądało zachęcająco błękitnie, plaża z bielutkim piaseczkiem i ładnymi dziewczynami. No raj po prostu. Poczułem zew. To tu właśnie muszę wysiąść! Trochę się zdziwiłem jak zobaczyłem „centrum”, czyli rynek stolicy prowincji Kep, kiedyś bardzo popularnego miejsca letniskowego wśród francuskich kolonistów. Literalnie było tam 6 budynków, kilka przenośnych straganów z jedzeniem i zadaszone hamaki do spania. No i plaża.