No i stało się, Tajlandia ma nowego króla.
Nie pomogą już modlitwy i ciche nadzieje, że może jednak
ukochana księżniczka Sirindhorn zostanie królową. Mądra, spokojna, darzona
szacunkiem, od wielu lat pełniła funkcje reprezentacyjne w zastępstwie rodziców.
Jednak zmarły król już w 1972 r. wyznaczył jedynego syna na następcę i nigdy zdania nie zmienił.
Jednak zmarły król już w 1972 r. wyznaczył jedynego syna na następcę i nigdy zdania nie zmienił.
Nie pozostaje więc Tajom nic innego, jak powiesić portret
nowego króla i przybrać ‘dobrą minę do złej gry', a to akurat im wychodzi
najlepiej. Udawanie, że wszystko jest super, mają we krwi.
15 lat za kratkami, za okazywanie jakiegokolwiek
niezadowolenia, też skutecznie zamyka usta. No cóż, NIE jest to kraj wolności
słowa.