Nasz pierwszy
dzień w tajskiej szkole rozciągnął się do jednego tygodnia, a złotą zasadą i
mantrą na każdy dzień było – shanti, shanti, spokojnie, mamy czas i nigdzie się
nie spieszymy...
Od początku
nasz „boss” informował nas, że 14 maja jest rozpoczęcie roku szkolnego, a 16
zaczniemy uczyć. Potem pojawiły się pogłoski, że nauka zacznie się może
20-tego. Nie dotyczyło to tylko nas, ale wszystkich nauczycieli i uczniów.
Tak więc
pierwszego dnia przyszliśmy rano i dowiedzieliśmy się, że najważniejszą częścią
dnia jest podpisać listę obecności. Od tego zaczynaliśmy więc każdy nasz
następny dzień.
Posiedzieliśmy
trochę, pouśmiechali, pokłaniali, po jakiejś godzinie powiedziano nam, że
możemy iść.
Podobnie
wyglądały kolejne dni i tak mniej więcej dociągnęliśmy do końca tygodnia.
Cały czas
krążyły, niczym nie potwierdzone pogłoski dotyczące tego kiedy będziemy uczyć i które klasy?
Trzeciego dnia
zawołano nas na spotkanie – pierwsza Rada Pedagogiczna. Jakieś 200, może 250
nauczycieli zebrało się w wielkiej sali. Przed wejściem miła niespodzianka,
poczęstunek – kawa + przekąska (ryż w mleczku kokosowym nadziewany bananem,
owinięty w liścia bananowca). Spotkanie trwało podobno kilka godzin, cały czas
po tajsku, ale na szczęście, po przedstawieniu nas, dano nam znać, że możemy sobie
już iść i zakończyć nasz dzień pracy.
Pracujemy w
szkole drugiego stopnia – Matayom, można to porównać do naszego gimnazjum +
liceum. Szkoła jest ogromna, to kompleks kilku budynków, uczniów jest około
4500. Na razie wszystko wygląda jakby dyrekcja nie radziła sobie z poukładaniem
planu (?!). Oczywiście to nasze subiektywne odczucie, bo tutaj to normalne.
Niby szkoła się zaczęła, ale po dwóch pierwszych dniach uczniowie przestali
przychodzić do szkoły i odbywają się spotkania z dyrekcją.
Pokoi
nauczycielskich jest kilka. W naszym siedzą nauczyciele języków obcych:
Wietnamczycy, Koreańczycy, Japonka, Tajowie uczący angielski (ale z reguły słabo mówiący
po ang;-), Polacy (znaczy się my), Holender i Australijczyk.
Większość osób
w naszym pokoju nauczycielskim to młode dziewczyny, trochę wystraszone, nie za bardzo mówiące
po ang, ale za to zawsze uśmiechnięte.
Na razie jest
miło i przyjemnie. Czekamy na zderzenie z tajskimi uczniami. Nasłuchaliśmy się tyle
opowieści o nich, że czas sprawdzić wszystko w praktyce.
juz myslalam, ze przeczytam post o Rajskim jako nauczycielu (czego caly czas wyobrazic sobie nie moge), a tu jeszcze nawet praca tak na dobre sie nie rozpoczela.:-D
OdpowiedzUsuńbtw, jestem troche confused.. oboje w koncu pracujecie w szkole??
pozdr!!!
Edzia, zamówiłaś post o Rajskim jako NAUCZYCIELU! Tymczasem rajski odwiedza szkołę, pije kawę, jada lunch w szkolnej stołówce ale nie zaczął jeszcze uczyć. Jak tylko straci dziewictwo w tym zakresie, obiecuje, że się uzewnętrzni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Towarzystwo Czytelnicze Pod Wezwaniem Starego Mnicha ;-)
Rajski
towarzystwo sie troche rozlecialo.. ;-)
OdpowiedzUsuńale jeszcze wszystko przed nami :-)
No właśnie, może kiedyś zrobicie zbiorowy wypad do Tajlandii?
OdpowiedzUsuń