Będąc w Nakhon
Sawan nad rzeką Ping zobaczyliśmy na brzegu wielki pień drzewa a obok, jak
nam się zdawało, sklep z ubraniami.
Sklep dość dziwny bo nikt w nim nie sprzedawał, a ubrania rozwieszone na
wieszakach mocno zakurzone... Pomyśleliśmy, że może to jakiś opuszczony sklep, ale kto by
zostawiał swój stragan z towarem i dlaczego ?
Jak się
dowiedzieliśmy to nie sklep ani stragan tylko szafa z ubraniami dla kobiety -
ducha, która mieszka z wielkim pniu drzewa wyrzuconym na brzeg.
Jak głosi
legenda, stare wielkie drzewo, które przewrócone wpadło do rzeki, płynęło sobie
bardzo powoli przez około 100 lat. Duch tego drzewa, który jest kobietą (skąd
oni to wiedzą??), wędrował szukając
miejsca gdzie może zamieszkać na dłużej. Wybrał Nakhon Sawan. W tym miejscu, pewnego
roku, w czasie sezonu deszczowego, woda w rzece wezbrała i rozlała się na boki
zalewając okoliczne domy. Przy okazji olbrzymi pień został wyrzucony na brzeg.
W ten sposób duch zamknięty w drzewie zamieszkał w Nakhon Sawan. Mieszkańcy
uważają, że to dobry znak dla nich i z wdzięczności dla kobiecego ducha
przygotowali dla niego (niej) piękne suknie, w które może się ubierać.
Wcale się nie
gniewają i nie obwiniają ducha za to, że był sprawcą powodzi, co tam powódź,
przynajmniej duch u nich zamieszkał. Niezwykła cecha jak dla nas, Tajowie nie
lubią się zamartwiać, potrafią każde nieszczęście wytłumaczyć sobie w sposób
pozytywny ;-)
Legenda jak
legenda ciekawa i zabawna, ale zadziwiające jest to, jak poważnie Tajowie
podchodzą do wszystkich spraw związanych z duchami, nikt nie śmie się nabijać
czy żartować sobie z tej historii. I nadal, co jakiś czas pojawiają się w
„szafie dla ducha” nowe suknie.
Co by było
gdyby tak duch się zdenerwował, że ma za mało ubrań? Albo, że są już stare i
niemodne? A wiadomo kobiety są wybredne i
mogą być złośliwe i marudne ... lepiej
już dać jej nową kieckę. Czy my tego skądś nie znamy ....
alez piekna legenda..:)
OdpowiedzUsuńEwa dobrze, ze sobie nic nie przymierzylas czekajac na sprzedawce ;-)by bylo... ;-)
OdpowiedzUsuńJeszcze duch by się obraził, nie mówiąc o mieszkańcach miasta ;-)
OdpowiedzUsuń