wtorek, 13 listopada 2012

Mae Sot czyli jedną nogą w Birmie.



Mae Sot to małe, leniwe miasteczko przy granicy tajlandzko birmańskiej, które całkiem nam się spodobało. Dlaczego?
- bo jakoś tutaj nie tajsko tylko kareńsko i birmańsko,
- bo chcieliśmy zobaczyć wioski plemion górskich mieszkających w Tajlandii, a tutaj mamy całe miasteczko zamieszkałe głównie przez Karenów,
- bo fajnie jest podglądać życie „lokalsów” na marketach i od czasu do czasu delektować się jakimiś smakołykami,
- bo nie byliśmy jeszcze w Birmie, a tutaj jedną nogą jakbyśmy już byli, nawet doświadczyliśmy przemytu nadgranicznego kupując birmańską whisky ;-),
- bo zrobiliśmy sobie fajne wycieczki rowerowe,
- bo Waty są trochę inne, z odciskiem birmańskich wpływów,
- bo to małe miasteczko, a takie lubimy.

Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Karenowie
- to największa grupa etniczna w Tajlandii,
- przybyli i przybywają nadal do Tajlandii z Birmy, skąd uciekali przed prześladowaniami,
- w Birmie jest ich około 3-4 mln, cały czas walczą z tamtejszą władzą,
- są chrześcijanami, głównie baptystami lub adwentystami dnia siódmego,
- smarują się na twarzy kremem Thanakha co podobno działa chłodząco i kosmetycznie,
- w Tajlandii cały czas są nielegalnie (?!), Tajlandczycy do tej pory nie rozwiązali problemu przybyłych plemion górskich, nie mają obywatelstwa, ani statusu uchodźców, mówi się że mieszkają w przejściowych obozach, tylko, że ten stan trwa już od ... ponad 30 lat,
Kobiety "żyrafy"
Jedną z bardziej znanych grup Karenów jest plemię nazywane „Long Neck”  lub  „Kobiety Żyrafy”, które zakładają na szyję, przedramię i pod kolana metalowe pierścienie. 
Metal na szyi naciska na obojczyki co optycznie wydłuża szyje, nie jest to niebezpieczne ani groźne, kobiety czasami nawet  zdejmują pierścienie. Taki wygląd to oczywiście duża atrakcja turystyczna, dlatego kobiety żyrafy traktowane są trochę jak eksponaty w Zoo, nie wolno im się przemieszczać poza wioski, a turyści są dowożeni odpowiednio łodziami lub samochodami. Za możliwość robienia zdjęć oczywiście trzeba płacić ekstra.  
Nie wybraliśmy się do tego specyficznego Zoo.

  






Na granicy tajlandzko birmańskiej. Ten pan kucający po prawej dokonuje zakupu alkoholu lub papierosów z przemytu. Wiemy, bo też tego doświadczylismy ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz