Jaipur
Nasze Indyjskie drogi zawiodły nas do Rajastanu podczas Święta HOLI, które jest uczczeniem przyjścia wiosny- zwycięstwem dobra nad złem. A właśnie w Rajastanie jest obchodzone z największym rozmachem.. Na naszej liście indyjskich bestsellerów, Rajastan to 2-ga pozycja!
Jaipur jest zwany różowym miastem ze względu na dominujący w tym mieście kolor. To duże, tłoczne miasto ale sporo ciekawych obiektów do zobaczenia. Hawa Mahal, Pałac Miejski i Świątynia Gowinda Dewa, gdzie przeżyliśmy nasz drugi "chrzest", tym razem nie wodą a kolorowym proszkiem.
W Jaipurze zostaliśmy zaproszeni przez kolejnego "Couchsurferowca" i kiedy rano zobaczyliśmy, że domownicy przygotowują się do Holi smarując się po twarzy kolorowymi farbami, myśleliśmy, że na tym się skończy.
Wydawało nam się, że kilka kolorowych kresek na twarzy zabezpieczy nas przed bliskimi kontaktami z tubylcami. To był duży błąd. Daliśmy im tylko sygnał, że "też się w to bawimy".
Dotarliśmy w okolicę Światyni Gowinda Dewa w miarę niepokolorowani. Tam jednak rozbawiony i rozochocony tłum uznał, że para białasów jest spełnieniem ich HOLIstycznych marzeń.
Po kilku minutach wielokolorowy proszek zaczął odpadać z nas już warstwami i przestaliśmy już nawet się bronić przed kolejnymi porcjami.
Kiedy poczuliśmy się już tym zmęczeni i postanowiliśmy wrócić do azylu, jakim wydawał nam się dom naszych gospodarzy. Tutaj wpadliśmy w środek bitwy na proszek, kolorową wodę i farbę w sprayu jaką naszym gospodarzom wytoczyli sąsiedzi......
FORT AMER
Następnego dnia wybraliśmy się do FORTU AMER. Jest oddalony o kilkanaście kilometrów od Jaipuru. Można oczywiście jechać taksówką, my pojechaliśmy "publicznym" środkiem transportu. Jeep na 8 osób w którym jechało 19 osób. Było naprawdę wesoło ;-).
Droga do fortu pnie się pod górę i co bardziej leniwi pokonują ją na słoniach. Nie polecamy tej formy turystyki. Raz ze względu na sposób jaki traktowane są zwierzęta, a dwa, że trochę potu wylanego po drodze nikomu jeszcze nie zaszkodziło (chmmm..., no chyba, że...).
Nasze Indyjskie drogi zawiodły nas do Rajastanu podczas Święta HOLI, które jest uczczeniem przyjścia wiosny- zwycięstwem dobra nad złem. A właśnie w Rajastanie jest obchodzone z największym rozmachem.. Na naszej liście indyjskich bestsellerów, Rajastan to 2-ga pozycja!
Jaipur jest zwany różowym miastem ze względu na dominujący w tym mieście kolor. To duże, tłoczne miasto ale sporo ciekawych obiektów do zobaczenia. Hawa Mahal, Pałac Miejski i Świątynia Gowinda Dewa, gdzie przeżyliśmy nasz drugi "chrzest", tym razem nie wodą a kolorowym proszkiem.
W Jaipurze zostaliśmy zaproszeni przez kolejnego "Couchsurferowca" i kiedy rano zobaczyliśmy, że domownicy przygotowują się do Holi smarując się po twarzy kolorowymi farbami, myśleliśmy, że na tym się skończy.
Wydawało nam się, że kilka kolorowych kresek na twarzy zabezpieczy nas przed bliskimi kontaktami z tubylcami. To był duży błąd. Daliśmy im tylko sygnał, że "też się w to bawimy".
Dotarliśmy w okolicę Światyni Gowinda Dewa w miarę niepokolorowani. Tam jednak rozbawiony i rozochocony tłum uznał, że para białasów jest spełnieniem ich HOLIstycznych marzeń.
Po kilku minutach wielokolorowy proszek zaczął odpadać z nas już warstwami i przestaliśmy już nawet się bronić przed kolejnymi porcjami.
Kiedy poczuliśmy się już tym zmęczeni i postanowiliśmy wrócić do azylu, jakim wydawał nam się dom naszych gospodarzy. Tutaj wpadliśmy w środek bitwy na proszek, kolorową wodę i farbę w sprayu jaką naszym gospodarzom wytoczyli sąsiedzi......
FORT AMER
Następnego dnia wybraliśmy się do FORTU AMER. Jest oddalony o kilkanaście kilometrów od Jaipuru. Można oczywiście jechać taksówką, my pojechaliśmy "publicznym" środkiem transportu. Jeep na 8 osób w którym jechało 19 osób. Było naprawdę wesoło ;-).
Droga do fortu pnie się pod górę i co bardziej leniwi pokonują ją na słoniach. Nie polecamy tej formy turystyki. Raz ze względu na sposób jaki traktowane są zwierzęta, a dwa, że trochę potu wylanego po drodze nikomu jeszcze nie zaszkodziło (chmmm..., no chyba, że...).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz