W Polsce
właśnie zaczynają się wakacje, a my w Tajlandii, całkiem niedawno, w maju,
zaczęliśmy nowy rok szkolny 2556/57. O tym dlaczego żyjemy „w przyszłości”
pisaliśmy TUTAJ.
Wakacje
będziemy mieć w kwietniu i maju, a ferie zimowe w październiku;-)
No ale przecież żyjemy teraz w innej „czasoprzestrzeni”, więc wszystko jest możliwe...
No ale przecież żyjemy teraz w innej „czasoprzestrzeni”, więc wszystko jest możliwe...
1. Nawet to, że
w szkole nie ma dzwonków, to nauczyciel decyduje o tym kiedy zaczyna i kończy
się lekcja. Zgodnie z planem jedna lekcja kończy się np. o 10.10, a następna
zaczyna .... o 10.10 i to często w innym budynku. Czyli właściwie nikt nie
zaczyna i nie kończy o czasie, ale wszystko jakoś się kręci.
Codziennie
rano zaczynamy półgodzinnym apelem, który często zahacza o pierwsza lekcję.
Potem 4 lekcje jedna po drugiej (teoretycznie, ale tylko teoretycznie - po 50min), następnie długa, półtora godzinna
przerwa obiadowa i znowu 4 lekcje jedna po drugiej, bez przerw.
2.W szkole,
jak już kiedyś pisałam, często mamy jakieś imprezy i lekcje „wypadają”. W czasie takich zajęć rozrywkowych najczęściej
uczniowie sami sobą się zajmują i nikt ich nie nadzoruje. Ulubioną ich zabawą
jest BUM BUM dance czyli grają, śpiewają i tańczą, głównie kawałki znane i
lubiane z programów telewizyjnych.
Jeżeli lekcje
„wypadają” z powodu nieobecności nauczyciela, nikt się nie przejmuje robieniem
zastępstw, uczniowie i tak muszą siedzieć w szkole od 8 do 16, nie ważne czy
mają zajęcia czy nie.
3. Zastanawiamy się czasami skąd rząd
Tajlandii ma tyle pieniędzy na marnowanie ich w szkołach. Szkoła w Tajlandii
jest obowiązkowa i bezpłatna. Co prawda rodzice płacą coś w rodzaju naszego
Komitetu Rodzicielskiego, ale to niewielkie kwoty.
-Szkoła płaci
uczniom za podręczniki, co roku nowe, całe komplety.
-Szkoła wydaje
mnóstwo kasy na tysiące, miliony kserowanych stron, nikt nie pilnuje tego kto
ile kseruje, można iść sobie samemu do punktu pt. Ksero i machnąć 2000 stron.
-Szkoła
organizuje co jakiś czas szkolenia dla nauczycieli (na szczęście tajskich, nie
dla nas), często są to imprezy wyjazdowe, z noclegami, za wszystko oczywiście
płaci szkoła.
- Szkoła
zakupuje setki dzienników. Tutaj każdy nauczyciel ma dziennik do klasy, w
której uczy. Jeżeli ja uczę 19 różnych klas to mam 19 dzienników, jeżeli Rajski
uczy 19 różnych klas to ma swoich 19 dzienników itd. Biorąc pod uwagę, że w
szkole jest około 300 nauczycieli to ilość dzienników idzie w tysiące. Oprócz tego istnieją oddzielne „dzienniki” to
podpisywania się w czasie lekcji, te z kolei przynależą do danej klasy i co
miesiąc są wprowadzane nowe. Różnych
klas mamy jakieś 80, więc ilość książek i ksiąg, które szkoła zakupuje, a potem
gromadzi to już chyba setki tysiący.
No ale w końcu
żyjemy w innej czasoprzestrzeni, więc niczemu się nie dziwimy....
Witam,
OdpowiedzUsuńCzy bylaby mozliwość dopytania się mailowo o pewne rzeczy związane z indiami? Takie jak hotele, pociągi?
moj adres mailowy: grzesiek.borzecki@gmail.com
Pewno że można popytać;-) Chociaż warto tez zajrzeć TUTAJ http://rajscy.blogspot.com/p/porady-dla-podroznikow.html
OdpowiedzUsuńW "Poradach dla podróżnik" pisalismy sporo o hotelach i pociągach.
Jak masz jakies pytania pisz śmiało.