Jesteśmy na wyspie
Palawan, w najbardziej znanym i turystycznym miejscu El Nido
Poszukiwanie promu, czyli jak
dotarliśmy do El Nido
Filipiny to ponad
7000 wysp. Logicznym wydawało się, że najprostszym i najtańszym sposobem
poruszania się między nimi będzie statek, prom lub coś pływającego. Myśleliśmy,
że takie podróżowanie będzie na poziomie ceny biletów autobusowych. Już w
Manili przeżyliśmy rozczarowanie, kiedy na pytanie o prom z Manili na Busuangę
odpowiedziano, że nie ma.
Później odwiedziliśmy jeszcze kilka agencji
turystycznych, Adam wykonał kilka telefonów i okazało się, że samolot kosztuje
1645Php (+200 Php podatku, o czy dowiedzieliśmy się na lotnisku) a statek (nie
prom) 2269 Php. Wybraliśmy oczywiście samolot, nie dość, że taniej, to jeszcze
szybciej.
Potem już na
Busuandze dowiedzieliśmy się, że promy też pływają i są dużo tańsze (Manila -
Busuanga 850-950 Php, Busuanga - El Nido
1000 Php) ale ta informacja jest jakby zakamuflowana w agencjach turystycznych.
El Nido |
- A co z promem?
Czytaliśmy, że raz w tygodniu płynie prom?
- Tak pływał, ale
teraz jest cancelled, ale za to jest bangka (taki mały statek) 2200 Php only
Można oczywiście
poruszać się samolotami, ale ...
- denerwujące jest płacenie za każdym razem podatku za bycie podróżnikiem (to jedyny kraj, w którym spotkaliśmy się z takim podatkiem);
- nie zawsze da się przelecieć bezpośrednio z jednej wyspy na drugą, np. zawieszone zostały lotnicze połączenia między Busuangą a Palawanem, trzeba wrócić się do Manili;
- ceny biletów lotniczych z reguły są wyższe ;-)
- denerwujące jest płacenie za każdym razem podatku za bycie podróżnikiem (to jedyny kraj, w którym spotkaliśmy się z takim podatkiem);
- nie zawsze da się przelecieć bezpośrednio z jednej wyspy na drugą, np. zawieszone zostały lotnicze połączenia między Busuangą a Palawanem, trzeba wrócić się do Manili;
- ceny biletów lotniczych z reguły są wyższe ;-)
Podróż
Na promie |
Uzyskaliśmy
informację, że nasz prom odpływa o północy a stawić się mamy ok. 23.00.
Dotarliśmy na miejsce zgodnie z planem, ale odpłynęliśmy dopieroo 4.30. Po
wejściu na prom okazało się, że jeden pokład to cargo, a drugi w całości zajęty
jest przez piętrowe łóżka oblegane przez tłum Filipińczyków. Adam w pierwszym
zdaniu stwierdził: "no to mamy podróżowanie jak w Ameryce
Południowej, w filmach
Cejrowskiego".
Szukając wolnych
łóżek, ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu, usłyszeliśmy.... "dzień
dobry". Tak poznaliśmy Paulinę i Piotra, którzy już od kilku miesięcy
podróżują po Azji. No więc najpierw prawie do rana wymienialiśmy doświadczenia
a potem odsypialiśmy w dzień. W ten sposób podróż, chociaż długa (9 godzin),
minęła nam bardzo szybko. W ciągu dnia okazało się, że w cenie biletu mamy
jeszcze 2 posiłki, więc głodni też nie byliśmy.
Nad ranem zaskoczyły
nas znane nam już piania kogucich chórzystów. Na pełnym morzu koguty? Okazało
się, że podróżują z nami, jak zawsze przywiązane sznurkami za nogę. Z resztą
nawet w samolocie na trasie Manila-Busuanga też słyszeliśmy koguta. Początkowo
myśleliśmy, że mamy jakieś omamy, później na lotnisku wyszło na jaw, że leciał
z nami w luku bagażowym.
Plaza w El Nido |
Poszukiwanie noclegu
Do El Nido dotarliśmy
w porze popołudniowej i rozpoczęła się najbardziej nielubiana przez nas część
podróży, poszukiwanie rozsądnej cenowo kwatery. Tym razem działaliśmy w silnej,
4 osobowej grupie z Pauliną i Piotrem. Szybko okazało się, że samo El Nido jest
zapchane turystami, w końcu to sezon i pojechaliśmy do innego, oddalonego o
kilometr miasteczka.
Byliśmy już na
Busuandze w mieście Coron, potem na wyspie Coron, teraz jesteśmy na Palawanie,
dla odmiany w mieście Corong-Corong.
Podzieleni na zespoły
męski i damski przeszukiwaliśmy wybrzeże, ale nie było łatwo. Ilość turystów
przybywających tu, rośnie szybciej niż ilość miejsc noclegowych przeznaczonych
dla nich. W końcu udało nam się znaleźć nocleg w przyzwoitej cenie 400-500 Php
w Novie's Tourist Inn.
El Nido i okolice
El Nido, to
niewielkie miasteczko zapchane turystami. Mnóstwo knajpek, agencji
turystycznych i szwendających się turystów tworzy atmosferę charakterystyczną
dla kurortów nadmorskich. Ale plaża .... taka sobie, piaszczysta, ale wąska i w
dodatku zaśmiecona. Leżąc na plaży, za plecami będziecie mieli hotel na hotelu.
W miejscu gdzie jesteśmy jest podobnie, chociaż zabudowa nie jest tak gęsta -
resorty są bardziej oddalone od siebie. Corong-Corong to takie El Nido
"B", które dopiero się rozwija. Plusem takich miejsc jest to, że są
mniej zatłoczone. Ale najładniejsze plaże znaleźliśmy na peryferiach: niewiele
ludzi, biały piasek, przejrzyste morze i
"Las Palmas" wokół nas.
Kokosowe przekąski
Z tymi palmami, to
akurat trzeba uważać, bo co chwilę słychać głośne duuum! Właśnie kokos spadł na
ziemię.To oczywiście zainspirowało Adama do poszukiwania kokosowej przekąski.
Razem z Piotrem wyruszyli na łowy i wkrótce zajadaliśmy się świeżymi kokosami.
Metody otwierania
kokosa:
·
Przy
braku odpowiedniego sprzętu, sprawdza się metoda - z całej siły o drzewo,
tracimyco prawda przy tym mleczko kokosowe.
·
Mając
jakiś kozik stosujemy nacięcia, obcinamy czubek mięsistej części, robimy
dziurkę w skorupie, wypijamy mleczko (pycha), a potem ....z całej siły o
drzewo.
Metody spijania soku
kokosowego:
·
Kiedy
mamy już dziurkę w kokosie, używamy odpowiedniego sprzętu, czyli słomki.
·
Przy
braku odpowiedniego sprzętu, otwieramy szeroko buzię, przechylamy kokos do
"góry nogami", oblewamy sobie twarz kierując część strumienia do ust.
Metoda bardziej widowiskowa, ale mniej skuteczna.
Madu Limbu |
Madu Limbu
Wracając z naszej
odludnej plaży spotkaliśmy tubylca, przesympatycznego dziadka o imieniu Madu
Limbu. Całą drogę zabawiał nas opowieściami o tym, gdzie kto mieszka, ile
zapłacił za ziemię, za ile sprzedał lub chce sprzedać, a nawet w których
ośrodkach możemy spotkać Polaków. Po raz kolejny zaskoczyło nas to, że nawet
prości ludzie mówią po angielsku. Drugą ciekawostką jest to, że Filipińczycy
znają Polskę ze względu na Papieża Jana Pawła II. To jedyny katolicki kraj w
Azji i chyba wszyscy znają tu Papieża Polaka, a co niektórzy wspominają, jego odwiedziny.
Nawet spotkaliśmy takich, którzy w tym roku wybierają się na pielgrzymkę do
Polski, odwiedzić miejsca związane z Papieżem.
Filipińskie wesele
Niespodziewaną atrakcją, która miała miejsce dokładnie na przeciwko naszego resortu było przyjęcie weselne. Mieliśmy, dzięki temu, okazję podpatrzeć tradycje i zwyczaje oraz porównać z weselami hinduskimi, na których byliśmy ostatnio w Indiach. Ponieważ Filipiny, to kraj katolicki, wiele obrządków było podobnych do naszych. Przede wszystkim pani młoda ubrana była w białą suknię z welonem, pan młody też na biało. Wesele, które oglądaliśmy było bardzo skromne, widać, że to raczej ludzie mniej zamożni. Mieliśmy też okazję spróbować weselnego jedzenia, czyli ryż + wieprzowina w różnych smakach i odmianach. Po raz kolejny możemy potwierdzić, że wegetarianie odeszliby głodni od stołu.
Niespodziewaną atrakcją, która miała miejsce dokładnie na przeciwko naszego resortu było przyjęcie weselne. Mieliśmy, dzięki temu, okazję podpatrzeć tradycje i zwyczaje oraz porównać z weselami hinduskimi, na których byliśmy ostatnio w Indiach. Ponieważ Filipiny, to kraj katolicki, wiele obrządków było podobnych do naszych. Przede wszystkim pani młoda ubrana była w białą suknię z welonem, pan młody też na biało. Wesele, które oglądaliśmy było bardzo skromne, widać, że to raczej ludzie mniej zamożni. Mieliśmy też okazję spróbować weselnego jedzenia, czyli ryż + wieprzowina w różnych smakach i odmianach. Po raz kolejny możemy potwierdzić, że wegetarianie odeszliby głodni od stołu.
Zarówno po weselu hinduskim jak i
filipińskim możemy z całą pewnością stwierdzić, że nie ma to jak polskie
wesele, a Polacy potrafią się bawić.
Tutaj sprawa
wyglądała następująco. Po ceremonii w kościele, około 12.00 państwo młodzi i
goście zawitali do przygotowanej i przystrojonej drewnianej wiaty, gdzie odbyło
się przyjęcie. Ponieważ miejsc przy stołach było niewiele, więc ci co zjedli
wstawali ustępując miejsca tym jeszcze głodnym. W między czasie miały miejsce 2
znane też u nas zwyczaje:
1.Zbieranie pieniędzy przez młodych, u nich metoda polegała na tym, że goście przyczepiali banknoty do ubrań tańczącej młodej pary. Potem to podliczyli i ogłaszali kto ile zebrał.
2.Rzucanie bukietem. Ponieważ były tylko 4 druhny zainteresowane łapaniem, wielkiej wojny nie było :-)
1.Zbieranie pieniędzy przez młodych, u nich metoda polegała na tym, że goście przyczepiali banknoty do ubrań tańczącej młodej pary. Potem to podliczyli i ogłaszali kto ile zebrał.
2.Rzucanie bukietem. Ponieważ były tylko 4 druhny zainteresowane łapaniem, wielkiej wojny nie było :-)
Podczas całej
uroczystości jakiś sprzęt grający nadawał muzykę, ale miejsca do tańczenia nie
było. W pewnym momencie młodzi trochę nawet kiwali się na boki, ale czy to był
taniec.....? Może jakiś filipiński? Około 14.00 goście zaczęli się rozchodzić i
wesele się zakończyło. A ja tam byłam ani wódki, ani wina nie piłam, a to co
widziałam to wam opowiedziałam:)
Atrakcje turystyczne
Lokalne atrakcje to
wycieczki bangką po okolicznych wysepkach lub kajakiem po pobliskich
zatoczkach. My tym razem wybraliśmy opcję drugą. Zarówno pierwsza jak i druga
opcja pozwala "napatrzeć się" na piękne skaliste wybrzeże. Klifowe
nagie skały o rozmaitych kształtach, morze wcinające się w skalisty brzeg,
wydrążone jaskinie, tunele pod skałami, przez które przepływaliśmy kajakiem i
gdzieniegdzie małe piaszczyste plaże, to główne atrakcje okolic El Nido.
Wersja kajakowa dostarczyła mi sporo emocji, wpływając w tunel pod skałami echo
odbijało i potęgowało grzmot fal
uderzających o skały, przez myśl przeszło mi, że to brzmi jakby jakiś zwierz
siedział gdzieś ukryty i ryczał. Wrażenie naprawdę niesamowite.
Jak wygląda opcja transportu promem na Palawan. Faktycznie odbywa się raz w tygodniu? Mają jakąś stronę www? Czy wszystko trzeba ogarniać dopiero na miejscu?
OdpowiedzUsuńTak było w lutym 2012 roku, za stan obecny nie gwarantujemy, najlepiej wszystko rozeznać na miejscu. Warto wiedzieć, że taka możliwość jest i pytać ;-) Pozdrawiamy
Usuń