Z reguły 'nasza szkoła' zaprasza nas na kolacje, więc tym razem byłam lekko zaskoczona, kiedy Sofia zapytała czy chcemy się wybrać z nimi do 'hot house' - jak to określiła. Wyjaśnienie, co ma na myśli mówiąc 'hot house' trochę trwało, w ogóle nie użyła określenia sauna, więc zrozumiałam, że to takie miejsce relaksu gdzie jest ciepło. Na zdjęciach pokazywała jak siedzą z koleżankami w podkoszulkach i szortach, twierdziła, że temp. jest około 40 - 50 st.
Jakoś mi to dziwnie brzmiało, ale jak zapraszają to czemu nie, warto zobaczyć jak wygląda chińskie SPA.
Sofia podkreślała, że najpierw jest wspólny prysznic gdzie wszyscy są nago i ta część jest oddzielnie dla panów i pań. W trakcie całej imprezy odniosłam wrażenie, że część prysznicowa była dla nich najważniejsza, spędziły tam połowę czasu. Ja wzięłam szybki prysznic i przeszłam dalej do części z ciepłymi pomieszczeniami, co wydawało mi się głównym punktem programu.
Potem dziewczyny pytały dlaczego tak szybko, a ja z kolei dziwiłam się co wy tak długo się kąpiecie?
Może to azjatyckie podejście do mycia i oczyszczania, a może brak ciepłej wody w domu, a tu wreszcie ciepły prysznic :)
Trzeba też przyznać, że w tej części można się było wysmarować kremami i tonikami, peelingować ciało, a nawet ogolić, za dopłatą pani smarowała całe ciało jakimiś olejami. Kąpać się można było pod prysznicem lub w basenach. I wszędzie paradowało się na golasa.
Potem dostawało się 'papierowe majtki', koszulkę i szorty, i można było przejść do pomieszczeń koedukacyjnych. Ta część nazywana 'sauną' zawierała dwa pomieszczenia z temp. 50 st, bufet, grotę solną i inne atrakcje do odpoczywania.
Drugie piętro, którego już nie zwiedzaliśmy to masaże. Ze zdziwieniem patrzyłam na cennik dostępnych atrakcji, oczywiście nic nie rozumiałam ze znaczków chińskich, a zapytana dziewczyna odpowiedziała ogólnie, że część to masaż stóp, pozostałe to masaż całego ciała, ale dlaczego w cenie 200/300 zł??
Masaż całego ciała, na który my chodzimy trwa godzinę i kosztuje około 30 zł. Jak potem doczytałam "Sauna House" to bardzo popularne miejsca w Chinach, które często połączone są z usługami erotycznymi, oczywiście wszystko jest pod przykrywką bo oficjalnie nie ma prostytucji. Może to tłumaczy te ceny?
Inna ciekawostka to takie sauny/spa często są całodobowe, a płacisz za wejście i możesz tam siedzieć ile chcesz, nawet całą noc. Więc sprytni podróżnicy wykorzystują czasami okazję, żeby się wykąpać i przespać, wychodzi taniej niż hotel ;)
I jeszcze niespodzianka - na koniec pobytu, Rajski odkrył, że w części prysznicowej była prawdziwa sauna, o której nasze koleżanki nic nie wiedziały, chociaż były tam już parę razy :O
Wyszło na to, że przychodziły tam głównie się wykapać.
Zaplanowaliśmy więc, że tym razem wybierzemy się z nastawieniem skorzystania z sauny.
Okazało się, że byłam w saunie i nie weszłam do sauny!
Jakoś mi to dziwnie brzmiało, ale jak zapraszają to czemu nie, warto zobaczyć jak wygląda chińskie SPA.
Sofia podkreślała, że najpierw jest wspólny prysznic gdzie wszyscy są nago i ta część jest oddzielnie dla panów i pań. W trakcie całej imprezy odniosłam wrażenie, że część prysznicowa była dla nich najważniejsza, spędziły tam połowę czasu. Ja wzięłam szybki prysznic i przeszłam dalej do części z ciepłymi pomieszczeniami, co wydawało mi się głównym punktem programu.
Potem dziewczyny pytały dlaczego tak szybko, a ja z kolei dziwiłam się co wy tak długo się kąpiecie?
Może to azjatyckie podejście do mycia i oczyszczania, a może brak ciepłej wody w domu, a tu wreszcie ciepły prysznic :)
Trzeba też przyznać, że w tej części można się było wysmarować kremami i tonikami, peelingować ciało, a nawet ogolić, za dopłatą pani smarowała całe ciało jakimiś olejami. Kąpać się można było pod prysznicem lub w basenach. I wszędzie paradowało się na golasa.
Potem dostawało się 'papierowe majtki', koszulkę i szorty, i można było przejść do pomieszczeń koedukacyjnych. Ta część nazywana 'sauną' zawierała dwa pomieszczenia z temp. 50 st, bufet, grotę solną i inne atrakcje do odpoczywania.
Drugie piętro, którego już nie zwiedzaliśmy to masaże. Ze zdziwieniem patrzyłam na cennik dostępnych atrakcji, oczywiście nic nie rozumiałam ze znaczków chińskich, a zapytana dziewczyna odpowiedziała ogólnie, że część to masaż stóp, pozostałe to masaż całego ciała, ale dlaczego w cenie 200/300 zł??
Masaż całego ciała, na który my chodzimy trwa godzinę i kosztuje około 30 zł. Jak potem doczytałam "Sauna House" to bardzo popularne miejsca w Chinach, które często połączone są z usługami erotycznymi, oczywiście wszystko jest pod przykrywką bo oficjalnie nie ma prostytucji. Może to tłumaczy te ceny?
Inna ciekawostka to takie sauny/spa często są całodobowe, a płacisz za wejście i możesz tam siedzieć ile chcesz, nawet całą noc. Więc sprytni podróżnicy wykorzystują czasami okazję, żeby się wykąpać i przespać, wychodzi taniej niż hotel ;)
I jeszcze niespodzianka - na koniec pobytu, Rajski odkrył, że w części prysznicowej była prawdziwa sauna, o której nasze koleżanki nic nie wiedziały, chociaż były tam już parę razy :O
Wyszło na to, że przychodziły tam głównie się wykapać.
Zaplanowaliśmy więc, że tym razem wybierzemy się z nastawieniem skorzystania z sauny.
Okazało się, że byłam w saunie i nie weszłam do sauny!
PS. To, że w domach nie mają ciepłej wody zabrzmiało jak żart, a wcale nim nie jest. Z rozmów wynikło, że wiele osób oszczędza i nie ma ogrzewania w zimie lub nie korzysta z ciepłej wody.
Brak ciepłej wody i ogrzewania w zimowych miesiącach azjatyckich to była dla nas bolączka.
OdpowiedzUsuńPrzykład z północy Indii (Rajscy na pewno dobrze to znają :) ) - na zewnątrz w styczniu temperatura to 10-15st., wewnątrz tyle samo, woda z prysznica leci ciepła lub letnia 6 minut. Po kąpieli pozostaje jedynie wizyta w ciepłym śpiworze.
Pamiętam rozmowę z właścicielem hotelu w Varanasi:
-podobno w Europie temperatura spada poniżej zera, jak z tym żyjecie?
-normalnie, mamy kaloryfery, piece itp, każdy może mieć tak ciepło w domu jak chce.
-???!!! to nie musicie w zimę siedzieć pod kocem w domu???!!!
za to w Polsce w sierpniu w wielu miejscach brakuje klimy lub chociażby wiatraka
A przypomniało mi się jeszcze jedna historyjka, mianowicie trafiliśmy w Pokharze w Nepalu ( gdzie podczas naszego pobytu w lutym temperatura oscylowała wokół 20st. w ciągu dnia) hotel, który był wyposażony w dachową solarną instalacja do ogrzewania wody. Wody ciepłej było pod dostatkiem, można było grzać się pod prysznicem ile się chciało. Pamiętam, że doceniliśmy to jako wielki luksus bo nigdzie indziej w Azji nie trafiliśmy prysznica wodą ciepłą lecącą dłużej niż wspomniane 6 minut :)
OdpowiedzUsuńZ takich ciekawostek geograficznych przypominam sobie też samochody w Malezji, które nie miały możliwości włączenia ogrzewania w kabinie, za to klima była obowiązkowa. Albo autobusy bez szyb po bokach w Kalkucie...
... w trakcie człowiek się wkurza a potem wspomina jako najciekawsze przygody ...
UsuńAzjaci zaskakuja nas pomysłowością jak ogrzać siebie, jeszcze nie widziałam nigdzie tylu ocieplaczy co w Chinach, na uszy, na motor, na ręce z bateriami, a nie pomyślą, że wystarczy ogrzać mieszkanie.
Bardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń