wtorek, 11 grudnia 2018

W chińskiej saunie.

Z reguły 'nasza szkoła' zaprasza nas na kolacje, więc tym razem byłam lekko zaskoczona, kiedy Sofia zapytała czy chcemy się wybrać z nimi do 'hot house' - jak to określiła. Wyjaśnienie, co ma na myśli mówiąc 'hot house' trochę trwało, w ogóle nie użyła określenia sauna, więc zrozumiałam, że to takie miejsce relaksu gdzie jest ciepło. Na zdjęciach pokazywała jak siedzą z koleżankami w podkoszulkach i szortach, twierdziła, że temp. jest około 40 - 50 st.
Jakoś mi to dziwnie brzmiało, ale jak zapraszają to czemu nie, warto zobaczyć jak wygląda chińskie SPA.




Sofia podkreślała, że najpierw jest wspólny prysznic gdzie wszyscy są nago i ta część jest oddzielnie dla panów i pań. W trakcie całej imprezy odniosłam wrażenie, że część prysznicowa była dla nich najważniejsza, spędziły tam połowę czasu. Ja wzięłam szybki prysznic i przeszłam dalej do części z ciepłymi pomieszczeniami, co wydawało mi się głównym punktem programu.


Potem dziewczyny pytały dlaczego tak szybko, a ja z kolei dziwiłam się co wy tak długo się kąpiecie?
Może to azjatyckie podejście do mycia i oczyszczania, a może brak ciepłej wody w domu, a tu wreszcie ciepły prysznic :)
Trzeba też przyznać, że w tej części można się było wysmarować kremami i tonikami, peelingować ciało, a nawet ogolić, za dopłatą pani smarowała całe ciało jakimiś olejami. Kąpać się można było pod prysznicem lub w basenach. I wszędzie paradowało się na golasa.
Potem dostawało się 'papierowe majtki', koszulkę i szorty, i można było przejść do pomieszczeń koedukacyjnych. Ta część nazywana 'sauną' zawierała dwa pomieszczenia z temp. 50 st, bufet, grotę solną i inne atrakcje do odpoczywania.


Drugie piętro, którego już nie zwiedzaliśmy to masaże. Ze zdziwieniem patrzyłam na cennik dostępnych atrakcji, oczywiście nic nie rozumiałam ze znaczków chińskich, a zapytana dziewczyna odpowiedziała ogólnie, że część to masaż stóp, pozostałe to masaż całego ciała, ale dlaczego w cenie 200/300 zł??
Masaż całego ciała, na który my chodzimy trwa godzinę i kosztuje około 30 zł.  Jak potem doczytałam "Sauna House" to bardzo popularne miejsca w Chinach, które często połączone są z usługami erotycznymi, oczywiście wszystko jest pod przykrywką bo oficjalnie nie ma prostytucji. Może to tłumaczy te ceny?
Inna ciekawostka to takie sauny/spa często są całodobowe, a płacisz za wejście i możesz tam siedzieć ile chcesz, nawet całą noc. Więc sprytni podróżnicy wykorzystują czasami okazję, żeby się wykąpać i przespać, wychodzi taniej niż hotel ;)


I jeszcze niespodzianka - na koniec pobytu, Rajski odkrył, że w części prysznicowej była prawdziwa sauna, o której nasze koleżanki nic nie wiedziały, chociaż były tam już parę razy :O
Wyszło na to, że przychodziły tam głównie się wykapać.
Zaplanowaliśmy więc, że tym razem wybierzemy się z nastawieniem skorzystania z sauny.
Okazało się, że byłam w saunie i nie weszłam do sauny!


PS. To, że w domach nie mają ciepłej wody zabrzmiało jak żart, a wcale nim nie jest. Z rozmów wynikło, że wiele osób oszczędza i nie ma ogrzewania w zimie lub nie korzysta z ciepłej wody.

4 komentarze:

  1. Brak ciepłej wody i ogrzewania w zimowych miesiącach azjatyckich to była dla nas bolączka.
    Przykład z północy Indii (Rajscy na pewno dobrze to znają :) ) - na zewnątrz w styczniu temperatura to 10-15st., wewnątrz tyle samo, woda z prysznica leci ciepła lub letnia 6 minut. Po kąpieli pozostaje jedynie wizyta w ciepłym śpiworze.

    Pamiętam rozmowę z właścicielem hotelu w Varanasi:
    -podobno w Europie temperatura spada poniżej zera, jak z tym żyjecie?
    -normalnie, mamy kaloryfery, piece itp, każdy może mieć tak ciepło w domu jak chce.
    -???!!! to nie musicie w zimę siedzieć pod kocem w domu???!!!

    za to w Polsce w sierpniu w wielu miejscach brakuje klimy lub chociażby wiatraka

    OdpowiedzUsuń
  2. A przypomniało mi się jeszcze jedna historyjka, mianowicie trafiliśmy w Pokharze w Nepalu ( gdzie podczas naszego pobytu w lutym temperatura oscylowała wokół 20st. w ciągu dnia) hotel, który był wyposażony w dachową solarną instalacja do ogrzewania wody. Wody ciepłej było pod dostatkiem, można było grzać się pod prysznicem ile się chciało. Pamiętam, że doceniliśmy to jako wielki luksus bo nigdzie indziej w Azji nie trafiliśmy prysznica wodą ciepłą lecącą dłużej niż wspomniane 6 minut :)

    Z takich ciekawostek geograficznych przypominam sobie też samochody w Malezji, które nie miały możliwości włączenia ogrzewania w kabinie, za to klima była obowiązkowa. Albo autobusy bez szyb po bokach w Kalkucie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... w trakcie człowiek się wkurza a potem wspomina jako najciekawsze przygody ...
      Azjaci zaskakuja nas pomysłowością jak ogrzać siebie, jeszcze nie widziałam nigdzie tylu ocieplaczy co w Chinach, na uszy, na motor, na ręce z bateriami, a nie pomyślą, że wystarczy ogrzać mieszkanie.

      Usuń
  3. Bardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń