To jedyny w
swoim rodzaju festiwal nazywany „Festiwalem
Duchów” lub „Festiwalem Masek”, odbywa się TYLKO raz do roku w Dan Sai
(prowincja Loei).
Szykowaliśmy
się na niego już od roku ;-) W tamtym roku dowiedzieliśmy się o nim za późno i
nastawiliśmy się, że za rok koniecznie pojedziemy, a nie jest to blisko, od nas około 350 km ;)
Phi Ta Khon to święto ruchome więc najpierw czekaliśmy aż pojawią się informacje kiedy dokładnie ma być. W internecie podawano dwie różne informacje i dopiero telefon do Dan Sai upewnił nas, że w roku 2015 Phi Ta Khon wypada 26 – 28 czerwca.
Potem rozpoczęliśmy
rezerwowanie noclegów z pomocą naszego
tajskiego znajomego (załatwianie spraw po ang. przez telefon często graniczy z
cudem;-). Ostatecznie wybraliśmy opcję Homestay, czyli trochę ‘kota w worku’, ale
cena przyzwoita i blisko centrum wydarzeń (niektóre miejsca
noclegowe oddalone były 20 - 30 km). Rzadko decydujemy na rezerwowanie noclegów
z wyprzedzeniem, lepiej wybierać będąc
na miejscu (zobaczysz co bierzesz i można
ponegocjować), ale jak jedzie się na TAKI festiwal nie ma szans aby znaleźć coś
w ostatniej chwili, tym bardziej że Dan Sai to bardzo małe miasteczko, które ożywa tylko raz do roku, a jest tu "aż" jeden hotel .Phi Ta Khon to święto ruchome więc najpierw czekaliśmy aż pojawią się informacje kiedy dokładnie ma być. W internecie podawano dwie różne informacje i dopiero telefon do Dan Sai upewnił nas, że w roku 2015 Phi Ta Khon wypada 26 – 28 czerwca.
Jeszcze tylko
‘załatwiliśmy’ sobie chorobowe na piątek, ustalili trasę i w drogę.
Nasz noclegowy ‘kot
w worku’ okazał się niewypałem. Po tylu podróżach przyzwyczajeni jesteśmy do różnych ‘niewygód’, nawet
indyjska ‘norka dla muchomorka’ nam nie straszna ale tym razem oboje
stwierdziliśmy ‘nie, tutaj nie zostajemy !’ - dostaliśmy ciemny, drewniany
pokój na pięterku czyjegoś domu, bez okien, bez łóżka, jedyne co tam było to
materac z moskitierą i szpary między deskami. Chłopak, który nas tam przywiózł
szybko się zorientował, że przegięli oferując za 550 baht (ok. 60 zł) nocleg w szopie, więc po chwili negocjacji z organizatorami
‘Homestejów’ znalazł się dla nas bardzo sympatyczny, normalny pokoik z łazienką
;-), To po raz kolejny dowodzi, że w Tajlandii miło i z uśmiechem załatwi się więcej niż krzycząc i odgrażając się.
Teraz nie pozostawało już nic innego jak dać
się wciągnąć w zabawę. Impreza rozpoczęła się już w piątek, ale najważniejsze
wydarzenia miały miejsce w sobotę.
Dlaczego duchy
i dlaczego maski?
Legenda głosi,
że dawniej na wyśmienite procesje przybywały nawet duchy z zaświatów, więc
teraz zaprasza się je ponownie. Inne podania mówią, że ceremonie mają uchronić
mieszkańców wioski przed złymi duchami. W piątek rano, o świcie odbywa się
ceremonia zapraszania ducha Phra Uppakut, czyli oświeconego mnicha obdarzonego
ponad naturalną mocą, który postanowił zamienić się w biały kamień i mieszka na
dnie rzeki Man. Kiedy duch już przybędzie do świątyni zaczyna się zabawa.
Najważniejszym
elementem zabawy są stroje duchów z charakterystyczną maską oraz atrybutem
męskiego penisa.
Stroje duchów
wykonywane są z kolorowych materiałów. Ponieważ
„Duchy” starają się robić jak najwięcej hałasu więc mają poprzypinane do ubrań
dzwonki lub metalowe puszki wypełnione kamykami.
Tradycyjne Maski Phi Ta Khon wykonane są z malowanego pnia drzewa kokosowego oraz bambusowego kosza na ryż. Charakteryzują je jaskrawe kolory i szpiczasty, długi nos. Oczywiście musieliśmy kupić taką maskę i pojawiła się w naszej kolekcji masek ;-)
Tradycyjne Maski Phi Ta Khon wykonane są z malowanego pnia drzewa kokosowego oraz bambusowego kosza na ryż. Charakteryzują je jaskrawe kolory i szpiczasty, długi nos. Oczywiście musieliśmy kupić taką maskę i pojawiła się w naszej kolekcji masek ;-)
Oprócz
tradycyjnych ‘duchów’ w pochodzie bierze udział mnóstwo innych stworów z gadżetami lub dodatkami o podtekście seksualnym. Żeby było weselej piwo i lokalna whisky leje się strumieniami ;-) Zabawa
trwała do później nocy mimo, że deszcz czasami przeszkadzał. Oprócz parady,
straganów i głośnej muzyki, wieczorem odbył się koncert muzyczny okraszony "duchowymi" tańcami. Było kolorowo, głośno, wesoło i niesamowicie egzotycznie.
Tajlandia wie jak się bawić ;-)
Błoto jechało w samochodzie, można było więc uzupełniać ja wysychało ;-)
Małe duszki ;-)
Instrukcja, który sznureczek trzeba pociągać żeby ten Pan z tą Panią ..... ;-)
A to jedzenie mnie omal nie zabiło ... takie było ostre ;-)
a panie się tylko śmiały ;-)
Oprócz maski trzeba jeszcze kupić koszulkę ;-)
Dla dzieci przygotowano też atrakcje malowania swoich mini masek.
W przerwie laotańska 'zupka z chwastami' mniam;-)
.... i bawimy się dalej ;-)
Grunt to się nie odwodnić... ;-)
Zabawy cd. ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz