wtorek, 5 maja 2015

Phu Kradueng, czyli ucieczka przed upałami.

Co robić jak temperatury przekraczają 40 st? Gdzie uciekać? Najlepiej w góry, tam zawsze chłodniej.
Kwiecień i maj to najcieplejsze miesiące w Tajlandii, nawet dla nas (zaprawionych w boju) robi się czasami nie do wytrzymania. 
Pamiętam, że kiedyś będąc  w południowych Indiach, w tym okresie też uciekaliśmy w góry z powodu upałów, wtedy to były Góry Kardamonowe (Munnar).
Tym razem zaplanowaliśmy Park Narodowy Phu Kradueng oddalony od nas około 250 km. To bardzo ciekawy i NIETYPOWY Park ponieważ nie da się do niego dojechać, trzeba dojść. Dojść nie oznacza małego spacerku ale dość męczącą trasę pod górę (około 4-5 godzin).

Z tego względu tłumów po drodze nie było ;-) Jak czytamy w przewodniku jest to miejsce bardzo popularne wśród Tajów szczególnie w okresie noworocznym oraz w czasie lata (czyli teraz ;).  Ale czytamy też dalej, że nie wszyscy docierają na górę. Tajowie nie lubią chodzić, nawet po przysłowiowe zapałki  jeżdżą motorkiem, a co dopiero taka góra. Sami widzieliśmy tzw. ‘niedzielnych turystów’, którzy w klapeczkach, na obcasikach wybrali się w góry i po paru metrach wracali z powrotem. Podobno dochodzi nawet do konfliktów małżeńskich w czasie takiej trasy:  „Gdzieś ty mnie tu wyciągnął, przecież ja ducha wyzionę...”
Żeby ratować sytuację można nawet wynająć tragarza, który zaniesie bagaż na górę lub w dół (3zł/1kg). Patrząc na ilość mijających nas tragarzy stwierdziliśmy, że Tajowie jak już zdecydują się  iść to myślą, że plecak przygniecie ich do ziemi ;-)
My na szczęście się nie pokłóciliśmy i dotarliśmy na górę (wraz z naszymi plecakami) cali, zdrowi i zadowoleni z siebie. 
Tragarz
Szczyt góry to olbrzymie platou, trochę jak Góry Stołowe, ale tutaj stół na górze jest ogromny.  Można sobie na nim zrobić spacer 18 kilometrowy oglądając atrakcje na szczycie czyli wodospady i klify. Można też wypożyczyć rowery i ten spacer zaliczyć na kółkach. Albo też zrobić krótsze wycieczki, zobaczyć wschód słońca po jednej stronie, zachód po drugiej ;-)
Góra nie zawiodła nas pod względem widoków i temperatury ;-) Nareszcie przyjemne 25 st., nawet sweterki wieczorem wyjęliśmy a kąpiel pod zimną wodą (o dziwo!) przestała być fajna.
Na szczycie zaskoczyła nas całkiem dobrze rozwinięta baza noclegowa, żywieniowa i wielu mieszkańców najwyraźniej mieszkających tam na stałe. Cały czas zastanawialiśmy się jak oni to wszystko wnoszą na plecach, jakaś przyczepa, traktor i tony innych potrzebnych do życia rzeczy.
Gdyby tu była jakaś droga dojazdowa to na pewno leniwi Tajowie by nią wyjeżdżali a nie męczyli się z wchodzeniem. Żadnej kolejki linowej też nie ma.
Zagadka nam się rozwiązała dopiero jak wypatrzyliśmy miejsce do lądowania helikoptera. Ale czy dzieci do szkoły też zawozi helikopter?

Informacje praktyczne:
1.  Wstęp do wszystkich Parków Narodowych w Tajlandii jest odpłatny z reguły 200 Baht. Czasami 400 Baht np. do Phu Kradeng.
2. Noclegi: w każdym Parku Narodowym mamy trzy opcje:
- za rozbicie swojego namiotu 30 Baht
- za wynajęcie namiotu (my płaciliśmy 400 Baht)
- za wynajęcie domku różnie (od 1000 do 2000 Baht), domki są kilku, kilkunasto - osobowe.
3. W porze deszczowej (od czerwca do września) Park Phu Kradueng jest zamknięty.














3 komentarze:

  1. Góry to zawsze dobry pomysł!
    Ciekawa wycieczka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na twoim blogu widzę, że ty to masz dopiero wspaniałe wycieczki;-) Galapagos ... marzenie... Pozdrawiamy ;-)

      Usuń
  2. Wstęp do trekkingu, a jednak... ;)

    OdpowiedzUsuń