Jeżeli będziecie kiedyś w lipcu w Tajlandii i dodatkowo wybierzecie
się na północ, warto zajrzeć do Ubon Ratchatani. Tutaj raz do roku odbywa się
niezwykły pokaz zwany Festiwal Woskowych Rzeźb lub Festiwal Świec. Podobne minipokazy odbywają się również w
innych miastach, ale w Ubon Ratchatani rzeźby są największe i najpiękniejsze. Festiwal
Świec w Ubon Ratchathani to wydarzenie na skalę międzynarodową (oficjalna jego
nazwa brzmi: Thailand International Wax Sculpture and Ubon Ratchathani
Candle Procession Festival).
Ponieważ mieszkamy niedaleko więc postanowiliśmy nie przegapić takiej okazji. Pojawiły się jednak małe przeszkody. Informacje w internecie podawały, że festiwal trwa od 11 do 21 lipca, trudno było tylko znaleźć informacje kiedy jest ta najważniejsza parada, przecież nie spacerują po ulicach przez 10 dni? W końcu dowiedzieliśmy się, że najważniejsza parada jest na drugi dzień po pełni księżyca, potem woskowe rzeźny są wystawiane na pokaz przez kilka dni, a następnie jadą do pobliskich świątyń. Dowiedzieliśmy się również, że najlepiej oglądać je w pierwszym dniu bo potem wosk zaczyna się topić pod wpływem upałów. Rzeczywiście tak było i dlatego polewane były zimną wodą. Kolejną przeszkodą było zarezerwowanie noclegu. Ubon Ratchatani w tym okresie jest miejscem, które chcą odwiedzić chyba wszyscy Tajowie. Łatwo nie było, ale w końcu z pomocą naszych tajskich znajomych udało się.
Od samego przyjazdu do Ubon odczuliśmy, że miasto ŚWIĘTUJE, kilometrowe korki uniemożliwiały poruszanie się po mieście ;-). A nam się spieszyło, żeby już dotrzeć i zobaczyć te cuda, tym bardziej, że ktoś w tłumie powiedział, że pochód zaczął się o 8 rano a było już przed 12stą. Inni uspakajali, że jeszcze się “napatrzymy” aż nam się znudzi, parada będzie trwać cały dzień. I faktycznie pochód przelewał się ulicami przez kilkanaście godzin, a wieczorem zaczął się na nowo. Wieczorna parada odbywała się w strugach deszczu co dodawało jej jeszcze bardziej magicznego charakteru. Do tego wokół liczne wystawy, koncerty, tańce, stroje ludowe i wszystko to co można sobie wyobrazić na takiej imprezie. Muszę przyznać, że mieszkając już drugi rok w Tajlandii co raz mniej się zachwycamy tradycyjnymi tańcami, strojami i kolorowymi świątyniami, wszystko co na początku wzbudzało nasze ochy! i achy! już trochę spowszedniało. Coraz trudniej nas czymś zachwycić i zadziwić ale olbrzymim woskowym rzeźbom się udało! Zadziwiały swoją wielkością, detalami i kunsztownością wykonania. Trudno sobie wyobrazić ile było pracy i dłubaniny przy tym wszystkim. Tysiące małych elementów wystruganych w wosku. Tysiące detali, które w całości tworzyły olbrzymie zdobione smoki, zamki, łodzie, powozy, demony i wizerunki Buddy. Prawdziwe arcydzieła!
Skąd taka tradycja, dlaczego raz do roku tworzy
się takie woskowe cuda? Jest to święto buddyjskie więc trzeba zacząć od Buddy. W ósmym miesiącu księżycowym (który przypada w lipcu), podczas pełni, Budda
wygłosił swoje pierwsze kazanie, co właśnie upamiętnia święto ASANA BUCHA. Jest to także uroczystość powołania
pierwszego buddyjskiego mnicha. Zgodnie z tradycją w czasie tego święta młodzi chłopcy są
uroczyście odprowadzani do świątyń, by rozpocząć trzy miesięczny staż klasztorny, przez który powinien przejść każdy mężczyzna. Jest pełnia pory deszczowej,
ryż sobie w polu rośnie, jest to więc dobry czas na
religijną kontemplację.
Tak się działo od wieków. Buddyjscy mnisi na czas
pory deszczowej udawali się do swoich świątyń, gdzie przebywać mieli w
odosobnieniu przez trzy miesiące. Był to czas przeznaczony na medytację,
zgłębianie nauk Buddy, a także – jeśli chodzi o względy praktyczne – czas
powstrzymywania się od zbędnych podróży. Ciekawostką jest, że prawdopodobnie po
to, by pielgrzymujący mnisi nie zadeptali kiełkujących w porze deszczowej
roślin (?!).
W czasach, gdy elektryczność była jeszcze
nieznana, mnisi
potrzebowali sporego zapasu oświetlenia na czas swojego odosobnienia. Wówczas
właśnie wierni podążali tłumnie do świątyń, znosząc mnichom jałmużnę, jedzenie,
kadzidełka i świece. Tradycja ta przetrwała do dziś w postaci
uroczystych procesji, których motywem przewodnim są mniejsze i większe, pięknie
przystrojone świece. Przystrajanie i rzeźbienie świec, z czasem przerodziło się
w tworzenie zachwycających woskowych rzeźb. Doszła do tego konkurencja kto
zrobi piękniejsze i większe. Tak oto powstał Festiwal Woskowych Rzeźb gdzie
możemy oglądać nawet kilkunasto metrowe woskowe cuda.
To akurat nie z wosku, prawdziwe warzywa i owoce ;-) |
woskowe detale |
Codownie się Was ogląda i czyta. Pozdrawiamy Wiesia i Wito
OdpowiedzUsuńWiesia? czy mnie wzrok nie myli .... taka niespodzianka, cieszę sie, że sie odezwałaś ;-) Odezwij się na meila rajscy2012@gmail.com napisz co słychac u was? Moze jakies spotkanie kiedys w Tajlandii? Pozdrawiam Ewa
Usuń