niedziela, 12 maja 2013

Jeszcze trochę o Laosie – Luang Prabang



Sprawy wizowe załatwione, jesteśmy już w Tajlandii, ale powspominam jeszcze trochę nasz pobyt w Laosie.
Chociaż ewidentnie prześladuje nas jakiś pech w Laosie, nie mogę powiedzieć, że nic mi się tam nie podobało. Luang Prabang, jak dla mnie, jedno z ładniejszych miejsc w Laosie. Odwiedziliśmy to miasteczko w 2010r. Nasza wyprawa wyglądała następująco:

Po przekroczeniu granicy tajlandzko – laotańskiej w Chiang Khong, przepłynęliśmy Mekong i  znaleźliśmy się po stronie laotańskiej w Huay Xai. Tam spędziliśmy jedną noc i rano wybraliśmy się na dwudniową wyprawę Mekongiem do Luang Prabang, z noclegiem w Pakbeng. (Wiza kupiona na granicy – 30 USD od osoby, wyprawa po Mekongu, ceny zależą od tego gdzie kupujesz i w jakiej walucie, najtaniej jest u przewoźnika w walucie laotańskiej – 400 tyś kipów)
W drodze poznaliśmy przesympatycznych ludzi, z którymi świętowaliśmy potem urodziny Rajskiego.Właściwie to świętowanie urodzin zaczęło się już od początku podróży Mekongiem, nasza wesoła grupa urosła do 10 osób, wśród których jest Anglik, jego żona Australijka, kilku Niemców, Amerykanie no i Polacy. Zabawa w gronie tych ludzi była jak przeciwwagą dla atmosfery Laosu.
 Laos jest jak Mekong szeroki, długi i spokojny, płynie sobie leniwie, trochę nawet nudnawo. Dookoła piękne, górskie widoki, małe wioseczki i absolutny spokój.
 Nasza grupa wprost przeciwnie była wesoła, głośna, szalona i nieobliczalna. Zabawa z laotańską whiski, słynnym Beer Lao i szalonymi tańcami przeszła do historii naszych podróży. To było naprawdę super! Wszystko działo się w mało ciekawym miejscu, gdzie spędziliśmy tylko nocleg tranzytowy - Pakbeng. Potem, już w spokojniejszej wersji powtórzyliśmy imprezę w Luang Prabang, byliśmy również razem na kilku fajnych wycieczkach.
Beer Lao to niemalże narodowy napój Laosu, właściwie jedyne dostępne tu piwo, podobno można go kupić też w Anglii, ale jest bardzo drogie. Jak się dowiedzieliśmy w rankingu turystów plecakowych stoi bardzo wysoko. Natomiast ich whiski lao lao to bimber robiony z ryżu, tylko na mocne głowy.
Luang Prabang to najładniejsze i najbardziej znane miasteczko w Laosie, jestem zadziwiona, że takie małe i spokojne,  śliczne stare świątynie razem z kolonialną architekturą tworzą niesamowitą atmosferę. Dzięki wyjątkowym zabytkom, w 1995 roku miasto zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. 
Naprawdę jest urodziwe, z małymi uliczkami, tysiącem knajpek, pięknych, starych Watów i mnóstwem pamiątek, które oferuje. Ciekawą i niezwykłą rzeczą tutaj jest fakt, że jedna z głównych ulic tego miasteczka, wieczorem zamienia się w uliczny targ, gdzie pojawiają się stragany z rękodziełem tutejszych artystów. Można tam wybrać naprawdę cacuszka np. makietki, ubrania, buty, szale, obrusy, torby, torebki, biżuterie, fajki lub jakieś inne zbieracze kurzu, wszystko bardzo kolorowe i kusząco piękne. Za targiem z pamiątkami ustawia się „Food Market”, czyli to co lubimy najbardziej, uliczne żarcie, z przedziwnymi i niezwykłymi potrawami. Wszystko za jedyne 10 000 czasami 15 000 kipów laotańskich czyli ok. 4 – 5 zł. Ilość pieniędzy jaką dostaje się przy wymianie jest zadziwiająca,  na jakiś czas zostaliśmy milionerami, w kantorze dali nam ponad 800 tyś kipów, mogliby zrobić jakąś wymianę pieniędzy, bo się w portfelach nie mieszczą. 

Wybraliśmy się również całą grupą na obowiązkową tutaj wycieczkę do wodospadu Klang Si, miejsce warte polecenia, szczególnie teraz w porze deszczowej. Pora deszczowa ma swoje minusy i plusy, plusem jest to, że nie jest gorąco, pogoda idealna, pod warunkiem, że nie pada, co jak sama nazwa wskazuje zdarza się często, czasami parę godzin, czasami parę minut a czasami tylko w nocy. Minusem jest też to, że nie warto w tym czasie wybierać się na północ Laosu, bo mgły zasłaniają całe widoki, które są główną atrakcją tego miejsca, dlatego planujemy podróż na południe.
Zwiedzaliśmy również jedną z najładniejszych i najstarszych świątyń Wat Xieng Thong.


Laos to kraj składający się głównie z wiosek, większość ludzi mieszka w małych biednych wioskach. Ludzie tu są bardzo mili i nie narzucają się turystom, nic na siłę, targowanie jest umiarkowane i bardzo spokojne, poza tym podają ceny, które są rozsądnie niskie. Wynajęcie pokoju jest tańsze niż w Tajlandii, jedzenie w cenie porównywalnej.
To kraj komunistyczny, na pieniądzach mają jakiegoś swojego I sekretarza, a w urzędach flagi z sierpem i młotem. Ruch na ulicach jest prawostronny, inaczej niż w Tajlandii i Indiach, to pozostałość po kolonii francuskiej. W porównaniu z tym, co czytaliśmy Laos bardzo szybko się rozwija i przystosowuje na przyjęcie turystów. Jeszcze parę lat temu, trudno się było poruszać po tym kraju, brak dróg, autobusów, poza tym w niektórych miejscach elektryczność była wyłączana około 22, lub włączana tylko na parę godzin. Teraz jest dużo lepiej, przynajmniej w miejscach gdzie byliśmy. Wszędzie znajduje się mnóstwo agencji turystycznych, które załatwią dla ciebie wszystko co chcesz :-)
Gdyby nie to, że Laos nas nie lubi pewno byśmy jeszcze tam wrócili;-)





4 komentarze:

  1. lubie ze zasze jest duzo zdjec :-)

    PS

    zamawiam sobie u rajskiego post z pierwszego dnia w pracy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę nad Rajskim trochę popracować i cos wyskrobie haha, pozdrowienia z Tajlandii

      Usuń
  2. Muszę Cię tu poprawić w sprawie pogody w Laosie. Mieszkam tu od 15 miesięcy i pora deszczowa jest to sezon podczas, którego jest bardzo gorąco. W porze suchej czyli od ok połowy października do końca kwietnia jest o wiele chłodniej i przyjemniej, z wyjątkiem kwietnia, który jest najgorętszym miesiącem w roku.
    Pozdrawiam z Laosu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. My chyba już przywykliśmy do upałów, więc nasze odczucia mogą być inne;-)
    Właściwie Laos ma podobną pogode jak Tajlandia, teraz czyli w listopadzie jest pora sucha i nie jest upalnie, natomiast największe upały mamy w kwietniu.
    Pozdrawiamy sąsiada;-) I zapraszamy kiedys do nas!

    OdpowiedzUsuń