środa, 27 lipca 2016

Ha Noi - wycieczka do Wietnamu


Do Wietnamu wybieraliśmy się już kilkakrotnie, ale za każdym razem coś stawało nam na
przeszkodzie. W między czasie słyszeliśmy bardzo wiele skrajnych opinii na temat tego kraju. Jedni mówili, że jest pięknie a ludzie mili, inni, że kradną oszukują i nic ciekawego. Finalnie pojechała jednoosobowa delegacja męska, która została wysłana celem empirycznego zbadania, jak to jest z tym Wietnamem.
Delegacja męska uznała, że nie jest zainteresowana plażowaniem, więc skupiła się na północnej części kraju.
Po wylądowaniu w Ha Noi miałem wrażenie jakbym był w biednej Tajlandii sprzed 20 lat. Wszystko jakby mniej kolorowe, szare i wszędzie pełno "piździków".
Najpopularniejszym miejscem noclegowym w Ha Noi jest tzw. Old Quarter, gdzie znajduje się najwięcej hoteli. Po odwiedzeniu kilku wybrałem Old City Gate Hotel, 15$ ze śniadaniem. Jak się później okazało był to bardzo trafny wybór.

Zwiedzając stolice państw Azji  południowo wschodniej. odruchowo porównuję je do Bangkoku, gdzie podoba mi się mieszanka nowoczesności i orientu, obok nowoczesnego drapacza chmur stoi stara chatynka kryta strzechą, (to już coraz rzadziej ;-)), a ilość ciekawych miejsc i rzeczy do zobaczenia jest tak ogromna, że po mimo wielu wizyt, nie zobaczyliśmy jeszcze wszystkiego.
W Ha Noi miejsca warte zobaczenia można policzyć na palcach jednej...... no.... może dwóch rąk.
Po pierwsze, to Hoa Kiem Lake ze świątyniami Tap Rua i Ngoc Son.

Do Świątyni Ngoc Son prowadzi słynny Czerwony Most, na którym kłębią się fotografujący się turyści z całego świata.


..... brama


A oto i sama Świątynia.



Legenda mówi, że Niebiosa zesłały Imperatorowi rządzącemu Wietnamem Ly Thai To, złoty miecz, którym to przegonił Chińczyków z kraju. Po wygranej wojnie z jeziora wylazł żółw gigant, capnął miecz i tyle go było widać w niezbyt przejrzystym jeziorku.

Ale jak widać na obrazku poniżej, żółw nie zachował środków ostrożności, bo komuś udało się go złapać....


Niewielka, niepozorna świątynia Tap Rua stojąca na środku jeziora stanowi wizytówkę miasta.

Ha Noi ma dla mnie dwa oblicza. Jedno widzimy w dzień, kiedy jest szaro i nic tak na prawdę nie powala. Dopiero nocą miasto budzi się do życia kolorami.
Aż trudno uwierzyć, że to ta sama świątynia.


A tak wygląda Czerwony Most nocą.




Spośród wszystkich zabytków Ha Noi najbardziej podobała mi się Świątynia Literatury.
Jak mówi ciocia Wikipedia, świątynia powstała w 1070r. z przeznaczeniem na uczelnię kształcącą urzędników państwowych zgodnie z zasadami konfucjanizmu.
Po wejściu na teren świątyni droga wzdłuż drzew i sadzawek prowadzi do pawilonu Khuê Văn Các, którego drewniana, wsparta na czterech kamiennych filarach i pomalowana na czerwono fasada jest jednym z charakterystycznych elementów Hanoi.





Pomimo tłumu turystów, to miejsce wydaje się być stworzone do tego, żeby usiąść gdziekolwiek i pokontemplować :-)


Dotknięcie brzucha tego metalowego ptaka gwarantuje nieprzebrane bogactwo i nieskończone szczęście. Albo coś w ten deseń.
Potarłem, czekam na efekty.


Mauzoleum Ho Chi Minha, to żelazny punkt wszystkich wycieczek zorganizowanych. Ale jeżeli jesteście "indywidualni"....... No cóż, możecie zobaczyć, (ale nie fotografować) z odległości kilku metrów gościa o pomarańczowej twarzy, który wyraźnie zakazał kultu swojej osoby i chciał, by go po śmierci spalono. Dla mnie takie sobie.
Wskazówka dla tych, którzy jednak chcą zobaczyć Wielkiego Przywódcę -  trzeba się tam wybrać rano. Jeżeli przyjdziecie po 12tej, możecie zastać bramę zamkniętą i nawet klamki nie pocałujecie.


Po zobaczeniu tego wszystkiego miałem jeszcze przed sobą cały dzień oczekiwania na wyjazd do Ha Long Bay. Zapytałem zaprzyjaźnionego Irlandczyka z agencji turystycznej co tu jeszcze można zobaczyć, odparł - Ha Noi Hilton.  Nie planowałem tam jechać, jakoś nie kręcą mnie klimaty kazamatów ale facet zapytał: A co innego masz do roboty? Żelazna logika.

Miejsce nie sprzyja poprawie wakacyjnego nastroju, jest raczej depresyjne, ale można się przekonać, że nie tylko my Polacy mieliśmy w historii "pod górkę". Wietnamczyków najpierw przez lata kolonizowali Francuzi, za pomocą między innymi takich urządzeń jak to obok. Tak, to jest gilotyna. Można tam też zobaczyć zdjęcia zastsowania tego urządzenia.
Po Francuzach Amerykanie zawracali Wietnamczyków od komunizmu, ale temu poświęcone są już inne muzea i miejsca pamięci.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o zwiedzanie Ha Noi. Ale to nie koniec atrakcji. Ciąg dalszy nastąpi. Chyba......

4 komentarze:

  1. My z tych co Wietnam, a zwłaszcza Wietnamczyków kochają! :)Dwa lata temu zwiedziliśmy główne atrakcje tego kraju od południa jadąc ku północy. Przed wyjazdem też słyszeliśmy wiele negatywnych opinii np. by Saigon omijać szerokim łukiem, że hałas, że nic tam ciekawego - a nas na przykład to miasto po prostu urzekło! Spodobało się tak bardzo, że po roku wróciliśmy na południe Wietnamu i do Sajgonu, miasta tętniącego ogromną energię, przedsiębiorczością, gdzie widać optymizm i młodość jego mieszkańców. Przyjeżdżając z przeregulowanej do granic absurdu Europy byliśmy w sporym szoku! To można tak funkcjonować, prowadzić biznes i nikt się nie czepia??? Ano można..
    Nikt też nas nigdy w Wietnamie nie oszukał, a wręcz przeciwnie - spotkaliśmy się z wieloma bezinteresownymi gestami sympatii! :)
    Nas do Wietnamu chyba zawsze będą przyciągać dwie kwestie - ludzie, których pierwszą reakcja na kontakt z obcym jest szeroki uśmiech i wyborna wietnamska kuchnia! To największe skarby tego kraju. Moim zdaniem :)
    Pozdrawiam i czekam na dalsze relacje z podróży!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Zupełnie inny świat!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rok temu zwiedzałam Wietnam z przyjemnością wróciłam wspomnieniami :)
    Mnie niestety nie ominęły przykre doświadczenia- robiąc zdjęcie telefonem wyrwał mi go z ręki przejeżdżający na skuterze wietnamczyk :( także proszę uważać w Sajgonie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety też miałem kilka nieprzyjemnych zdarzeń o których napiszę wkrótce, ale ogólne wrażenie z Wietnamu jest raczej pozytywne.

      Usuń