środa, 9 marca 2016

Parkowanie po tajsku.

Bardzo lubimy Tajlandię i często o tym piszemy w naszych postach ;-) Lato przez cały rok, pyszne jedzenie, życzliwi ludzie, łatwe i tanie życie, PRAWIE wszystko jest na plus ;-) No właśnie prawie... wszystko jest pięknie dopóki nie wsiądziemy do samochodu ... przejażdżka po naszym miasteczku zawsze wiąże się ze zdenerwowaniem/zdziwieniem. Podstawową zasadą na ulicy jest .... brak zasad. Dzisiaj mały przykład tego co nas wku..... DENERWUJE... czyli parkowanie.
Czy wiecie co robi ten biały samochód na środku drogi?

Nieee, nie jedzie! Po pierwsze jest ustawiony pod prąd (tutaj mamy ruch lewostronny), po drugie w środku nie ma kierowcy ;-)


Ten samochód ZAPARKOWAŁ... tak wiem ... trudno w to uwierzyć :-) Obok zaparkował ten srebrny i zobaczcie ile jeszcze miejsca między nimi. Jakie manewry muszą wykonać ci którzy go omijają, właściwie to nie wiadomo, z której strony lepiej ;-)


Tu inny ciekawy przykład bardzo popularny w Tajlandii PARKOWANIE RÓWNOLEGŁE. Najlepiej w zatłoczonej ulicy i tam gdzie jest ciągła linia. Pani ze srebrnej toyoty poszła sobie na zakupy...



I co z tego, że tu jest linia ciągła i dwa samochody nie są w stanie się minąć, to sobie poczekają ...
A co do linii ciągłej to i tak nikt nie rozumie co ona oznacza ;-) Często mamy wrażenie, że ci co rysują te linie też nie wiedzą, a przerywane są wtedy jak braknie farby ;-)

Tutaj właśnie kierowca Isuzu porzuca samochód 'gdzie popadnie', bo tak mu pasuje ;-) Teraz trzeba się jakoś przecisnąć koło niego, tuk tuk jeszcze daje radę ...


... ale większe samochody już mają gorzej ...

Czy jakiś Taj się przy tym zdenerwował, zatrąbił, pomachał ręką, popukał się w czoło, gdzie tam ... sabaj, sabaj .... wszyscy zawsze cierpliwie omiają, stoją w korkach, które się oczywiście tworzą lub czekają aż kierowca wróci z zakupów i odblokuje drogę.
Wyobrażacie sobie takie cuda u nas na drogach ;-) 

2 komentarze:

  1. Ojejku, w Polsce to dopiero by się działo! Kiedyś mój mąż zagapił się na światłach, i facet z drugiego samochodu przyszedł i zaczął krzyczeć oraz grozić policją.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie ;-) Wielu polskim kierowcom przydałby się kurs cierpliwości w Tajlandii, chociaż czasami myślę, że z tajską cierpliwością i spokojem to się trzeba urodzić :-) ;-)

    OdpowiedzUsuń