Domyślacie się co
oni sprzedają na tych straganach? My też nie mieliśmy pojęcia, więc
postanowiliśmy to sprawdzić. Oczywiście w Tajlandii to nie takie proste, nasz
poziom tajskiego jest nadal ‘niewystarczający’ natomiast poziom angielskiego u
sprzedawców zerowy ;-) Takie stragany z „wazonami w koszyczkach” znaleźliśmy na
trasie do Mukdahan, a w samym mieście spotkaliśmy Taja, który był w stanie nam
wytłumaczyć co to jest. Okazało się, że to domowej produkcji whisky (?)
Postanowiliśmy więc spróbować tego lokalnego 'specjału'. Nasz informator poradził, że można to pić z
colą, wodą lub piwem. Whisky z piwem?? Sprzedając nam to cudo wręczył jeszcze
specjalne słomki zrobione z bambusa, ‘specjalne’ tzn. z jednej strony
zaostrzone, z maleńka dziurką. Wkrótce okazało się dlaczego te słomki takie
dziwne i jakie są niezbędne przy piciu whisky z ‘wazonu’.
Zaopatrzyliśmy
się w potrzebne atrybuty typu cola, piwo i orzeszki, przygotowaliśmy szkło i
.... otwieramy nasz ‘wazon’. No i się zaczęło... pierwsza niespodzianka ‘wazon’
jest zamurowany (?)
No tego nie
przewidzieliśmy, łomu do otwierania nie mieliśmy. Na szczęście wystarczyło
podłubać nożem i pierwsza przeszkoda pokonana. Potem folia, a pod nią jakieś
‘siano’?
Może pod tym ‘sianem’ jest jakaś whisky? Wypakowałam prawie pół wazonu
siana i nic.
‘Sianem’ były łuski z ziaren prawdopodobnie ryżu, które poddano fermentacji. Były mokre i miały
specyficzny zapach. Dolaliśmy do ‘wazonu’ coli wykorzystaliśmy słomki bambusowe
i rozpoczęliśmy degustację.
Potem próbowaliśmy wersje z piwem, a potem Rajski skoczył
po Siam Sato (tanie wino ryżowe) i próbowaliśmy kolejną wersję. Ponieważ nie
było zgodności, która wersja jest lepsza, degustację zaczęliśmy od nowa. Nasze
‘siano ryżowe’ w wazonie, które miało być lokalną whisky bardzo nam w tym nie
przeszkadzało ;-) Trochę zmieniało smak ale z pewnością procentów nie
podnosiło. No więc mieliśmy trochę zabawy w odkrywaniu tego lokalnego specjału, z resztą kiedyś podobnie odkrywaliśmy jajka, które wcale nie wyglądały jak jajka ;-) Ciekawe co jeszcze nas ciekawego czeka :-)
Właściwie to zastanawiamy się, że może trzeba by ten eksperyment powtórzyć? Może
z Hong Tongiem (butelkowa whisky) byłoby lepsze, a może trzeba zalać i zostawić
na jakąś godzinę albo dłużej? A może lepiej spróbować bez whisky w
‘wazonie’? ;-)
no dobra, a ja zadam najważniejsze pytanie........czy kac był na drugi dzień?
OdpowiedzUsuńA jakże był .... ale raczej nie ze względu na to siano. ;-)
OdpowiedzUsuń