czwartek, 24 maja 2012

W filmach Bollywood mówimy po polsku;-)


Jak to możliwe? Już wyjaśniam......
Wszystko za sprawą dubbingu.
Kiedyś myślałam, że dubbing robi się tylko dla filmów animowanych lub przy tłumaczeniu na język ojczysty. Ale okazuje się, że nie tylko!
Ostatnimi czasy w Bollywood nastała moda na kręcenie filmów, w których akcja rozgrywa się poza Indiami, najczęściej w Europie. To rodzi zapotrzebowanie na osoby mówiące po angielsku lub w innych europejskich językach, które podłożą głos dla postaci pojawiających się na ekranie.

Zapytacie teraz, czy to aby konieczne, przecież podczas nagrywania filmu nagrywa się dźwięk.
Generalnie są dwie metody nagrywania dźwięku.
Pierwsza, gdzie kwestie wypowiadane przez aktorów są rejestrowane i używane (po obróbce technicznej) w filmie.
Druga, kiedy nagrywa się dialogi jako demo dla wykonujących potem dubbing.
 Jak się okazuje (o dziwo!) pierwsza metoda jest droższa. Wymaga bardziej zaawansowanej technologii, droższego sprzętu, specjalistów i nastręcza sporo problemów podczas nagrywania – na planie musi być ABSOLUTNA cisza, co, jeżeli ktoś kiedyś był na planie, wiadomo, jest niemal niemożliwe. Stąd też większość filmów nagrywana jest właśnie w takiej dwuetapowej konwencji , gdzie dźwięk słyszany przez nas w filmie nagrany jest od początku do końca w studio.
 Prawdę mówiąc, odkąd to wiem, patrzę uważniej na usta aktorów i ze zdziwieniem, z reguły znajduję potwierdzenie powyższych słów.
W studiach dźwiękowych, odpowiednio do tego przystosowanych, nagrywa się zarówno głosy głównych bohaterów, jak i dźwięki wydawane przez tłum. Kiedyś pisaliśmy, że w filmach tłum nie mówi. I rzeczywiście tak jest. Tłum nie mówi, ale mamrocze….. I właśnie to mamrotanie w tle, to czasami nasza praca.
Parę dni temu mamrotaliśmy w filmie “Chashmebaddur”. Scena rozgrywa się w jakiejś knajpie na Goa. W tle jest dużo “białych” turystów, a na pierwszym planie główni aktorzy. Wśród turystów mogą być różni obcokrajowcy, również Polacy, więc tłum równie dobrze może mamrotać  w naszym ojczystym języku. W ten oto sposób czasami w Bollywood gramy po polsku.
Jedna z bardziej znanych scen, w której mówimy po polsku rozgrywa się na lotnisku w “Ra One”. Kareena Kapoor z Shah Rukh Khanem przechodzą odprawę paszportową, a wokół nich jest tłum ludzi, którym trzeba dać głos. Niektórzy z nich mogą mówić… po polsku.
Więc jak oglądacie film Bollywood, gdzie w tłumie widać “blade twarze”, wyczulcie swój słuch, może usłyszycie polską mowę….. Chociaż to mało prawdopodobne, bo przypominam…… tłum nie mówi, tylko mamrocze. A mamrotanie w każdym języku jest mało zrozumiałe.
Dubbing to nie tylko mamrotanie tłumu. Drugo, trzecio, czy czwarto planowe postacie czasami mówią całkiem wyraźnie.  I tak np. w filmie “Mausam” Adam udzielał głosu w języku niemieckim (facet na stacji rozmawiający z dróżnikiem). Natomiast w ”Players“, w filmie o rosyjskiej mafii, mówił po rosyjsku. Ciekawostką w tym filmie było to, że dubbing dla szefa rosyjskiej mafii robił Brytyjczyk Gary. Oczywiście, mówi z pięknym brytyjskim akcentem, w scenach w języku angielskim wypada rewelacyjnie, ale jak miał powiedzieć jedno zdanie po rosyjsku, to męczył się okrutnie. I mimo wielokrotnych powtórzeń wcale nie brzmiało to po rosyjsku.
 Oprócz mniej lub bardziej wyraźnego mówienia, czasami w “dubbingu” mruczymy, cmokamy, chrapiemy, płaczemy, śmiejemy się, krzyczymy, czyli wydajemy dźwięki roztomaite.
Ostatnio ważną rolę odegrał nasz aparat fotograficzny. Realizator  potrzebował dźwięku trzaskającego flesza i bzyczenia pracującego zoomu.
We wspominanym już filmie “Ra One”, kiedy SRK cały w kolczykach przechodzi na lotnisku kontrolę “na bramce”. Sprawdzający go celnik wydaje różne jęki, cmokania i wzdechnięcia przy każdym “piiiiiik”. Najwyraźniej ma słabość do wykolczykowanych chłopców. Mieliśmy niezły ubaw przy nagrywaniu tej sceny, odgrywanej przez zaprzyjaźnionego Amerykanina - Davida.
Natomiast cmoknięcie, które dostał Akshey Kumar w “Desi Boyz” od swojego partnera, po wspólnie spędzonej nocy….. to już Adam. No cóż można powiedzieć, że Adam pocałował słynnego Aksheya Kumara, chociaż na szczęście tylko wirtualnie.

8 komentarzy:

  1. wooowww jeste pod wielkim wrazeniem.. ale ja bym dala zeby pracowac w bollywood .. to moje marzenie :) ja proboje przekonac mojego meza do przeprowadzki do indii ale on jako rodowity hindus nie zabardzo wspiera moja decyzje :) jestesmy malzenstwem juz ponad 3 lata i od naszego malzenstwa ktore odbylo sie w indiach w tradycyjny sposob odwiedzilam ten piekny kraj juz 4 razy i ostatnim razem stwierdzilam z pora sie przeprowadzic tam na stale .. :) ja poprostu jestem zakochana w tym kraju i w ludziach.. jestem pelna podziwu dla was ze zdacydowaliscie sie na taki krok !!!! zycze powodzenia i dalszych sukcesow :) kto wie moze sie spotkamy w bollywood za jakis czas !!

    OdpowiedzUsuń
  2. To dziwne, że twój mąż Hindus nie chciałby cie zobaczyć w filmie Bollywood. Hindusi przeważnie kochają Bollywood;-)Miałabyś tu duże szanse....szczególnie jak trochę podłapiesz język hindi. Gdzie teraz mieszkacie? W Polsce? Jak już się zdecydujesz na karierę w Bollywood daj znać..

    OdpowiedzUsuń
  3. jak narazie mieszkamy w londynie .. to nie w tym rzecz ze on nie chce mnie w filmach w boolywood ..ma swoj plan jak narazie i przez nastepne pare lat chce zostac tutaj:)on uwielbia bollywood i zarazil mnie :) hihi uwielbiam ich filmy bo gdy je ogladam czuje sie jakbym byla calkowicie gdzie indziej przenosa mnie w ten cudny kolorowy swiat :) w idniach bede prawdopodobnie na poczatku przyszlego roku na jakies 3 tygodnie ... moze wtedy uda mi sie jakies portfolio zrobic i podeslac :) a jak sobie radzicie z brakiem polskiego jedzenia ... ja isibiscie uwielbiam ich potrawy ..ale z czasem zaczeloby mi brakowac polskiej kielbasy :))) hihii

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio słyszeliśmy o turystach, którzy naoglądali się tego pięknego, kolorowego świata w filmach Bollywood i oczekiwali, że takie właśnie są Indie... A tak niestety nie jest, świat filmowy jest bajkowy i przerysowany.
    A co do polskiego jedzenia to baardzo tęsknimy ... za bigosem, polskim chlebem, kiełbasą, serem żółtym, szarlotką, makowcem itd... Oboje lubimy indyjskie jedzenie... ale zjadłoby się coś polskiego. Często robimy sobie polskie obiadki, ale nie wszystko się da zrobić, np. nie ma kiszonej kapusty.
    A wszyscy, którzy nas odwiedzają z Polski obowiązkowo przywożą kabanoski;-) Właśnie nam się skończyły po wizycie znajomego. Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie naleze do takich osob .. widzialam wszystko od biednych slumsow bo zlotem kipiace posiadlosci:) i wlasnie dlatego uwielbiam indie tak bardzo :) coz sa rozni ludzie i wszyscy patrza na swiat inaczej!!
    Mam wielu znajomych w indiach zwlasza poludniowych i to dzieki nim i wspanialej rodzince mojego meza poznalam wszystkie strony indii i te dobre i te zle :)
    Pokochlam indiie i jej mieszkancow !!

    Ja natrwafilam na panstwa blog calkowicie przypadkowo ..szukalam polakow mieszkajacych na stale w indiach i nie spodziewalam sie ze znajde az i tyle :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja również natrafiłam na ten blog w ten sam sposób :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam, czytam, czytam i jestem pochłonięta tymi opowieściami, historiami, dosłownie wszystkim ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Klawor to cieszymy się, że cie trochę pochłaniamy ;-) Dzięki za komentarz ....

    OdpowiedzUsuń