poniedziałek, 30 listopada 2015

Świąteczne szaleństwo listopadowe.

Do paszczy chińskiego smoka trzeba włożyć mandarynkę ;-) Na szczęście ;-)
Przewrotnie ten tytuł mógłby sugerować, że również Tajlandię dopadło szaleństwo 'bożonarodzeniowe' i wszędzie otaczają nas choinki, renifery, mikołaje i kolędy w każdym supermarkecie. Tymczasem nadchodzących świąt wcale tutaj NIE CZUĆ :(
Gdzieś w szkole można wypatrzyć jakąś wypłowiałą dekorację świąteczną, która wisi już kilka lat, a przy supermarketach małą choinkę wciśniętą w kąt, w każdym razie o magii świąt trudno mówić. Nie znaczy to jednak, że nie mamy świąt!
Akurat listopad obfitował w różne święta: ogólne, lokalne i okazyjne ;-)  Popatrzcie jak świętujemy ;-)

wtorek, 24 listopada 2015

Wyspy Gili nazywane wyspami 22 wieku.

I to nie dlatego, że są tam super nowoczesne wieżowce i najnowsze osiągnięcia techniki, wręcz przeciwnie, to miejsce to jak powrót do natury. Spróbujcie sobie wyobrazić świat, w którym zabrakło paliw. Nie ma więc pojazdów spalinowych, jeżdżą tylko rowery, konne pojazdy i trochę motorów napędzanych elektrycznie, takie są wyspy 22 wieku. Super, czyż nie? Mnie się bardzo podobało! Wysepki są na tyle małe, że wszędzie bez problemu można dojechać rowerem.
Wysepek Gili wokół Lomboku jest sporo, najbardziej znane są trzy między Lombok i Bali.

czwartek, 12 listopada 2015

LOMBOK, czyli jak będąc na wyspie indonezyjskiej „prawie” odwiedziliśmy Australię ;-)

PRAWIE robi różnicę i to dużą :-) Żeby z wysp indonezyjskich dostać się do Australii trzeba jeszcze ocean przepłynąć, ale będąc na Lombok dowiedziałam się pewnej ciekawostki ekologicznej. Otóż między wyspą Bali i Lombok przebiega tzw. Linia Wallace’a , która rozdziela odrębne klimaty, florę i faunę. Na Bali są one zdecydowanie bardziej azjatyckie, a na Lombok – australijskie. Granicę ekologiczną między Azją i Australią wyznaczył w XIX w. brytyjski przyrodnik Wallace, który zbadał tysiące gatunków na wyspach indonezyjskich i zauważył między nimi różnice. Fakt ten wytłumaczył istnieniem głębokiego rowu oceanicznego między tymi wyspami.  Oczywiście w ciągu milionów lat lądy się przesuwały i obecnie Bali oddalone jest od Lombok  o około 20 kilometrów, więc te zwierzęta, które dały radę przepłynąć lub przelecieć już się wymieszały ;-)
Czy rzeczywiście widać jakąś różnice między tymi wyspami? 

piątek, 6 listopada 2015

Balijskie jedzenie oczami mieszkańca Tajlandii :-)

Wszystko co z ryżem to nasz chleb powszedni byliśmy więc ciekawi czy na Bali coś nas jeszcze zaskoczy jedzeniowo. Musze tutaj dodać, że jadąc do jakiegoś kraju ZAWSZE jemy dania kuchni lokalnej, jakieś pizze czy spagetti możemy jeść wszędzie a np. Nasi Campur tylko w Indonezji ;-) Uwielbiam testować kuchnie lokalną, poznawać nazwy, kosztować i wybierać co mi smakuje, a co nie.
Jedzenie indonezyjskie w jakimś stopniu jest podobne do tajskiego, ogólnie (w dużym uproszczeniu) można powiedzieć, że jedzą: ryż + dodatki mięsne lub warzywne, makaron + dodatki mięsne lub warzywne, zupy mięsne lub warzywne lub mięsko na patyku.

wtorek, 3 listopada 2015

Niespodzianki w tajskiej szkole.

Dopiero zaczęliśmy szkołę po wakacyjnej przerwie, a już tyle niespodzianek nas spotkało:-) Jak to bywa w tajskiej szkole głównie zaskakuje nas fakt, że nie ma lekcji, co zdecydowanie zaliczamy do miłych niespodzianek J
Zaczęliśmy teoretycznie w poniedziałek, ale okazało się, że uczniów jeszcze nie ma w szkole. To dzień na tzw. radę pedagogiczną, co dla nas, farangów oznacza, że się podpisujemy i idziemy do domu. We wtorek mieliśmy już uczyć ... tym razem wcale nie zaskoczył nas fakt, że najpierw uczniowie (teoretycznie;-) mają sprzątać klasy, plan lekcji dostajemy dopiero po południu, czyli właściwie takie rozprężenie. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że w czwartek i piątek uczniowie klas 6 czyli najstarszych piszą jakieś egzaminy, szkoła ma być pusta, czyli dodatkowe 2 dni wolne, jaka miła niespodzianka :-) Ale w środę to dopiero przeżyliśmy szok...

niedziela, 1 listopada 2015

O śmierci inaczej ....

1 listopad to u nas piękny słoneczny dzień, który absolutnie nie przypomina mi Wszystkich Świętych, a jednak dzień ten skłonił mnie do pewnych rozmyślań...
Może niektórzy z was pamiętają taką scenę z serialu „Wikingowie” gdzie wojownik przychodzi do Ragnara (wodza) i prosi aby go zabrał na następną wyprawę wojenną. Wszyscy wokół się śmieją mówiąc, że chyba jest już za stary na to. Dla nich człowiek 40to letni był już stary;) Nasz wojownik tłumaczy, że wszyscy jego znajomi już odeszli do Walhalli czyli krainy wiecznej szczęśliwości gdzie trafiają polegli w boju wojownicy, tylko on jeszcze błąka się po tym świecie. Po czym Ragnar oczywiście zgadza się zabrać go ze sobą.  Za jakiś czas oglądamy scenę, gdzie po strasznej bitwie, nasz wojownik siedzi załamany i stwierdza, że chyba bogowie nie chcą go przyjąć do Walhalli. W kolejnej bitwie dostaje śmiertelny cios. Widzimy go uśmiechniętego, gdy Ragnar podchodzi i klepie go po ramieniu, żegnając się z nim...
Człowiek, który przygotował się na przybycie śmierci, co więcej, przyjmuje ją z radością.