piątek, 27 lutego 2015

"Moja żona Tajka"

>>On jest Anglikiem w średnim wieku, który przyjechał do Tajlandii robić niewielkie interesy. Ona, porzuciwszy najpierw rodzinne strony i rodziców wychowujących jej córeczkę, a potem źle płatną pracę w fabryce plastiku w Bangkoku, zarabia na życie w barze, do którego przychodzą faceci spragnieni rozrywek. Tam się poznają i wbrew wszystkim przeciwnościom postanawiają razem spędzić życie. Tu, w Tajlandii. Bardzo się kochają, dbają o siebie.<<

piątek, 20 lutego 2015

Szczęśliwego nowego roku - chińskiego!

Ciocia wikipedia podaje, że 14% mieszkańców Tajlandii ma pochodzenie chińskie nic więc dziwnego, że świętuje się tutaj wiele tradycji chińskich, a Chiński Nowy Rok trudno nie zauważyć. Obchodziliśmy go nawet w naszej szkole.
Według chińskiego kalendarza zaczęliśmy rok kozy, dokładnie drewnianej kozy, lub owcy jak czasami piszą.
Podobno Koza według horoskopu chińskiego to artystka, która kocha kontakt z naturą, to również najbardziej kobiecy znak. Czyli rok ten będzie taki jak typowa kobieta: emocjonalny, delikatny i łagodny. Poza tym Kozy mają niezwykłe szczęście mogą np. dostać majątek jako spadkobiercy, mogą zostać obdarowani kosztownymi upominkami, potrafią wzbudzić zainteresowanie bogatych sponsorów. Nawet jeżeli upadają, to zwykle na poduszkę podsuniętą przez życzliwą osobę.
Tego wszystkiego Wam życzę w nowym chińskim roku ;-)

poniedziałek, 16 lutego 2015

Szkolne szaleństwo walentynkowe w tym roku nas ominęło.

Kartki walentynkowe zrobione na lekcji ang.
Bynajmniej NIE dlatego, że go nie było. Jak pisaliśmy wielokrotnie Tajowie uwielbiają się bawić i świętować, a każdy powód jest dobry, żeby NIE było lekcji. Walentynki są równie dobrym powodem, nawet lepszym niż Christmas, patrząc na rozpiętość zabawy. Najważniejszą rzeczą do zrobienia w tym dniu  NIE jest przekazanie kartki 'walentynkowej' lubemu lub ukochanej tylko obklejanie się serduszkowymi naklejkami lub przyczepianie do ubrań cukierków najlepiej w papierku różowym lub czerwonym. Im więcej masz na sobie takich gadżetów tym lepiej, czujesz się bardziej kochany albo coś?

poniedziałek, 9 lutego 2015

5 lat na emigracji, czyli nasza mała rocznica.

Dokładnie 7 lutego 2010 r. wyjechaliśmy z Polski i jak do tej pory nie wróciliśmy ;-) Można to więc nazwać emigracją, a ten dzień małą rocznicą.
Fakt powyższy natchnął mnie do przemyśleń i rozmyśleń w stylu czy warto było, co by było gdyby było itd... Dziwnym zbiegiem okoliczność w ostatnich dniach wpadały mi w ręce, a bardziej w oko artykuły o emigrantkach:
- najpierw artykuł z Gazety Wyborczej pt. "Co powiedziałabym sobie samej przed emigracją?". Gdzie Agnieszka (4,5 lata w Meksyku) wymienia 20 porad dotyczących emigracji. 
Moja siostra  (wiele, wiele lat poza Polską) stwierdziła, że u niej było i jest inaczej ;-) Ja z wieloma punktami się utożsamiałam, część natomiast w ogóle mi nie pasowała.
- potem post Pauliny (3,5 lata USA) o jej przemyśleniach.

wtorek, 3 lutego 2015

Jak wygląda piekło?

Piekielne parki rzeźb w Tajlandii w sumie mnie zadziwiają, bo zgodnie z filozofią (celowo nie używam słowa religią) buddyjską Tajowie nie wierzą w piekło. W Buddyzmie za dobre czy złe uczynki czeka cię odpowiednia karma w nowym życiu, po reinkarnacji. Nie mówi się tutaj “Bóg ci to wynagrodzi, albo czeka cię kara boska”, bo według tej filozofii Boga nie ma (Budda nie jest Bogiem), a twoje obecne życie decyduje kim będziesz w przyszłym wcieleniu. Skąd więc takie okropne sceny przedstawiające jakieś tajskie piekło. Czy aż tak źle ma być w tym przyszłym życiu?