sobota, 3 marca 2012

Pan Kierownik Autobusu

Tak wygląda Pan K. na Filipinach.
Wędrując po różnych krajach azjatyckich zauważyliśmy, że w autobusach miejskich, lokalnych czy dalekobieżnych kierowca wcale nie jest najważniejszą osobą. Najważniejszą personą, z którą wszyscy muszą się liczyć, nawet kierowca, nie mówiąc już o pasażerach, jest Pan Kierownik.
Jak rozpoznać Pana Kierownika?
W tym właśnie problem, że najczęściej wyglądem wcale się nie wyróżnia, dopiero jak zacznie działać wtedy od razu go zauważycie.
Jego najczęstsze atrybuty to:
- groźny, władczy wzrok,
- plik banknotów, które trzyma w ręce lub chowa w kieszeni,
- co najważniejsze, walenie ręką w burtę autobusu, czyli sygnały dawane kierowcy.
W zależności od kraju, miasta czy wyglądu autobusu możliwe są pewne wyjątki.
Np. w Tajlandii,  gdzie autobusy były bardziej nowoczesne, a kraj przypominał nam często Europę, instytucja Pana Kierownika jest również unowocześniona. Często ma służbowy mundur lub przynajmniej koszule i krawat, a nawet specjalne urządzenie, z którego wyskakują bilety. W tym kraju funkcje tą mogą pełnić nawet kobiety!!! Co w wielu innych krajach jest nie do pomyślenia.
W Kuala Lumpur, o zgrozo!, nowoczesność poszła tak daleko, że zlikwidowano funkcję Pana Kierownika, wystarcza sam kierowca.
No ale w większości krajów azjatyckich, którym jeszcze daleko do europejskiej nowoczesności, pozycja Pana Kierownika jest bardzo ważna i niczym nie zagrożona.
O pewnym postępie można mówić również w przypadku czerwonych, miejskich autobusów w Mumbaiu. Pan K. ma szaro-zielony uniform, wspomnianą już wcześniej "magiczną" maszynkę do biletów, a zamiast walić ręką w autobus, pociąga za linkę podwieszoną wzdłuż sufitu. Linka przymocowana jest do dzwonka przy uchu kierowcy. Jedno uderzenie stajemy, dwa uderzenia ruszamy i wszystko jasne!
Miejski autobus w Mumbaju.
Przygoda Rajesha.
O znaczeniu tego stanowiska dla Azjatów świadczy przygoda naszego znajomego Hindusa, który odwiedził pewnego razu, rodzinne strony swojej żony, Hajnal - Węgry.
Miał właśnie samotnie przemieścić się z punktu A do punktu B za pomocą autobusu. Najpierw dowiedział się, który to autobus, potem wsiadł i grzecznie czekał aż przyjdzie Pan K.  sprzedać mu bilet. Gdzieś w połowie drogi wreszcie się pojawił. Rajesh wyjął pieniądze chcąc kupić bilet i wtedy okazało się, że to kontroler, który wlepił mu mandat za brak biletu. W ten oto sposób nasz znajomy dowiedział się, że w Europie nie ma instytucji Pana Kierownika Autobusu.
W moim przypadku było właśnie odwrotnie. Na początku naszej podróży po Azji, kiedy jechaliśmy autobusem na daleką trasę, przez pierwszą godzinę denerwowałam się, że tyle już jedziemy, a my nadal nie mamy biletów. Ale wszyscy wokół uspakajali. Teraz też mogę uspokoić wszystkich podróżników, "Pan Kierownik ma cię na oku i o tobie nie zapomni".

Takie autobusy też można spotkać na Filipinach.
Zadania Pana K.
1. Najważniejsza jego rola to oczywiście sprzedawanie biletów, co wcale nie jest łatwe gdy autobus jest zatłoczony, a pasażerowie co chwilę wysiadają. W Indiach zbliżającego się Pana K. poznacie po waleniu jakimś metalowym kasownikiem o rurki autobusu lub charakterystycznych dla tego kraju dźwiękach: "pss, pss, pss", "chrzrz, chrzrz, chrzrz", "cii, cii, cii", "kszsz, kszsz, kszsz" lub podobnych, co w tym wypadku oznacza "uwaga nadchodzę, przygotujcie kasę na bilety".
2. Kolejna ważna rola, to zbieranie pasażerów przez nawoływanie. Szczególnie ważna w autobusach dalekobieżnych. Kiedy autobus przejeżdża przez wsie i miasteczka Pan K. oznajmia wszystkim wokół dokąd jedziemy, zachęcając w ten sposób do odbycia podróży w tym kierunku. Szczególnie spodobało nam się takie nawoływanie na Goa. Chłopcy byli naprawdę specjalistami w dźwięcznym modulowaniu głosu, do tej pory brzmi w moich uszach: "Maaaaaaargaoooooo, Maaaaaaargaoooooo, Maaaaaaargaooo!!!!!", przy czym każde Margao o ton wyżej, aż do sopranu.
Jeepney - filipiński autobus.
3. Pan kierownik ma za zadanie tak usadzić i ustawić pasażerów, żeby zmieściło się jak najwięcej. Co ciekawe wszyscy go słuchają i wykonują polecenia bez szemrania, kiedy każe im zmienić miejsce, czy przesuwać się. Parę dni temu jadąc z El Nido do Puerto Princesa na Filipinach, widzieliśmy jak dwóch młodych mężczyzn 3 krotnie zmieniało miejsca, bo tak zarządził Pan Kierownik.
W autobusie nigdy nie możesz być pewny swojego miejsca siedzącego. No chyba, że jesteś białasem, wtedy Pan K. zawsze znajdzie dla ciebie miejsce.
Wyobraź sobie młodego Hindusa, który z trudem wepchnął się do zatłoczonego autobusu, walcząc łokciami i przepychając się zdobył miejsce siedzące i...... w momencie kiedy pojazd już prawie ruszał...... wcisnął się jeszcze jakiś białas.... Białas, to nawet nie mężczyzna, tylko jakaś biała kobieta! Pan K., który to zauważył zmierzył surowym wzrokiem naszego Hindusa dając mu znak, że ma ustąpić miejsca.
Czy czuje on nienawiść do białej kobiety, że przez nią stracił z trudem wywalczone miejsce???? .......Nieeeeeee!!!!
Czy czuje złość do Pana K., że kazał mu ustąpić miejsca???? ...... Nieeeeee!!!!
O czym myśli nasz bohater?
Otóż marzy, żeby być takim Panem Kierownikiem, mieć zielony uniform i bezgraniczną władzę w autobusie.......
Tak podróżuje się w Nepalu.
Pojazd, którym zarządza Pan K. oprócz miejsc siedzących ma jeszcze środkowy pasaż, w którym jest mnóstwo miejsca dla pasażerów, trzeba ich tylko odpowiednio rozlokować. Na trasach dalekobieżnych sprytny Pan K. ustawia dodatkowe, malutkie wiklinowe taboreciki, ukryte w luku bagażowym (wersja indiańska i nepalska), lub dokłada deski między siedzeniami (wersja filipińska). Na krótszych trasach, np. w autobusach miejskich wystarczy, że pasażerowie odpowiednio stoją. UWAGA! Nie wolno stać przodem lub tyłem do kierunku jazdy (zajmujesz całe przejście!), trzeba stać bokiem (mieszczą się wtedy 2 osoby obok siebie).
Zajęło nam trochę czasu, żeby to rozpracować. Na początku, jeżdżąc po Mumbaju, nie mogliśmy zakumać czego Pan K. od nas chce? Każe nam się kręcić, odwracać! Co to za różnica, czy patrzę w przód czy w bok?..... 
Pomocnik Pana Kierownika.
Stanowisko pomocnika Pana K. najlepiej poznaliśmy jeżdżąc dalekobieżnymi autobusami po Nepalu. Pomocnikiem był najczęściej młody chłopak, który zapewne kiedyś dostąpi zaszczytu bycia samym Panem Kierownikiem, ale na razie jest na posyłki. Pan K. wyręcza się nim we wszystkim z wyjątkiem trzymania pliku pieniędzy. To pomocnik jest ustawiaczem, nawoływaczem, pakowaczem bagażów (na dach i do luków bagażowych), a także wstecznym lusterkiem (wali w autobus w czasie cofania, dając znaki kierowcy). Pomocnika od kierownika rozróżnić można po wielkości brzucha, to wcale nie żart i łatwo to uzasadnić. W czasie długiej podróży autobus zatrzymuje się z powodu potrzeb fizjologicznych pasażerów ( śr. co pół godziny), ale też w miejscach, gdzie podróżujący mogą spożyć posiłek. Miejsc takich jest wiele, ale wybór należy do Pana K., 2-3 razy podczas drogi wypada postój jedzeniowy. Właściciele wybranych restauracji są tak wdzięczni Panu  K., że w zamian za to częstują go darmowymi, obfitymi posiłkami. Podróżując tak w te i z powrotem brzuch Pana K. staje się proporcjonalny do jego pozycji, a jego pomocnik z tęsknotą marzy, że kiedyś też będzie taki ważny.
Pan Kierownik zarządził, że kozy jadą na dachu!

Pan kierowca też chciał mieć zdjęcie.....

4 komentarze: