piątek, 17 lutego 2012

Kulinarna podróż odchudzająca - Indie, ważę 116 kg. Odc 2

Żeby przejechać od granicy nepalskiej do Rajastanu, który był kolejnym etapem naszej podróży, w pociągu trzeba spędzić 2 dni i 2 noce.
Podróżowanie pociągiem na dalekie trasy w Polsce kojarzy mi się z Warsem, w którym jedzenie jest raczej drogie i niesmaczne a wybór niewielki.
W Indiach podróżując pociągiem poznajesz wielu ludzi (wszyscy chcą zapytać białasa "How are you?" i "What's your name") ale poznajesz też kuchnię indyjską. Najczęstszym daniem oferowanym przez "ichni" Wars jest biriani. Ryż zapiekany z warzywami, jajkiem lub kurczakiem, w każdym wypadku z dużą ilością masali.
Masala to mieszanka różnych przypraw korzennych w różnych proporcjach, w zależności od przeznaczenia (masala do warzyw jest inna niż do kurczaka) takich jak chilli, kolendra, tamaric, imbir, sól, gorczyca, kminek i inne.  Do biriani czasem podają rajtę - pyszny sos jogurtowy z warzywami na kwaśno, przypomina tzatziki, ale mniej gęsty.
Ale w indyjskich pociągach wcale nie jesteś skazany na oficjalnie serwowane jadło. W tym zakresie możecie tu doświadczyć niespotykanej demokracji. Każdy może w pociągu sprzedawać co mu się żywnie podoba. Na przykład idli z sambarem i sosem kokosowym (mniam!). Idli to taki grysik z wiórkami kokosowymi, sambar to sos warzywny (najczęściej  ostry), sos kokosowy dodawany jest do wielu potraw południowych Indii i bardzo go lubię (o ile nie przesadzą z ilością chilli).
Często można też kupić samosy - to jedna z najpopularniejszych indyjskich przekąsek, to coś jakby pieróg (Ewa mówi, że to pasztecik) z nadzieniem warzywno-ziemniaczanym, najczęściej bardzo ostrym.
Jako ciekawostkę  przytoczę za pewną indyjską gazetą, że stosowanie chilli przyspiesza rozkład tłuszczu w organizmie, a więc bezpośrednio wpływa na proces odchudzania. Empirycznie mogę potwierdzić, dużo chilli oznacza szybka wizytę w toalecie (Ewa mówi, że nie o to chodzi). Ale w sumie chodzi o to, żeby schudnąć, więc co to za różnica...?
Jedzenie w Indiach jest ostre, to problem dla wielu turystów. Ja zawsze lubiłem ostro, więc na początku było super! Do czasu........ ale o tym później.

Indyjskie przyprawy
Indie to raj dla wegetarian. .
Religia hinduska zaleca wegetarianizm na chwałę Bogów. Kiedy my, w święta jemy szynki, kiełbasy i balerony, oni wtedy właśnie jedzą ryż, soczewicę, cebulę, ziemniaki i pomidory. W naszej kulturze świętujemy jedzeniem potraw mięsnych, w hindu jest dokładnie odwrotnie. Możecie sobie wyobrazić wesele bez potraw mięsnych, alkoholu i tańców? Tak właśnie wygląda tradycyjne wesele hinduskie.

Czwarta wskazówka dla szczupłych inaczej.
Jedzenie wegetariańskie.
W mięsie, szczególnie czerwonym jest więcej tłuszczów, które bardzo szybko osadzają nam się tam, gdzie byśmy najmniej chcieli.
W Polsce jedzenie veg. jest bardzo mało popularne i wydaje się, że bardzo kłopotliwe w przygotowaniu. Teraz już wiem, że to bzdura.
Wcześniej nie uwierzyłbym też, że bez mięsa można zjeść smaczny obiad. Podam więc kilka dalszych przykładów:
Palak paneer to wiejski, podsmażany biały ser (trochę inny niż nasz) ze szpinakiem!!! MNIAM.
Egg cury, to jajko na twardo z sosem cebulowo-kokosowym i dużą ilością przypraw, przede wszystkim masali.
Obydwie potrawy je sie z ryżem lub chapati -  indyjskim odpowiednikiem chleba, opierającym się na mące i wodzie, nie zawierającą  zakwasu.
Obiad w keralskim domu

Dla mnie jednak królową potraw wegetariańskich jest thali. Podawane najczęściej na metalowym talerzu, podzielonym  na segmenty. Dostaniemy tam ryż, chapati, dahl (odpowiednio przyrządzoną soczewicę), jugurt naturalny i 2-3 rodzajów sosów warzywnych. Oczywiście skład i smaki zależą zarówno od regionu jak i poszczególnych kuchni.
Nie sugeruję tutaj jednak całkowitego przejścia na wegetarianizm. Bardzo lubię mięso i w trakcie całego tego okresu zauważyłem, ze mój organizm potrzebuje mięsa, sugeruję natomiast ograniczenie potraw mięsnych i  zastąpienie ich daniami warzywnymi. Ja tak właśnie zmieniłem moją dietę i mam zamiar to utrzymać.

Jedzenie wegetariańskie jest mniej kaloryczne niż mięsne....? Otóż nie zawsze.
Kiedy żołądek przyzwyczai się już do mniejszych porcji jedzenia a później ograniczymy również mięso, powinniśmy się przyjrzeć naszym wegetariańskim potrawom.
Placki ziemniaczane to  potrawa wegetariańska. Ale czy zdrowa i nisko kaloryczna? Wcale nie.

Piąta wskazówka dla szczupłych inaczej. Trzeba uważać na to co się je.
W Indiach bardzo popularne są dania gotowane na głębokim oleju: samosy, onion baggie (potrawa z mąki i cebuli, niestety bardzo smaczna), to potrawy bardzo tłuste i kaloryczne.
I tutaj trzeba wspomnieć, że o ile z jednej strony w Indiach widać wielu bardzo szczupłych ludzi, z drugiej, można spotkać też sporo otyłych. Początkowo nie mogłem uwierzyć, że można być otyłym wegetarianinem. Można. Jeżeli się je tłuste, smażone na głębokim oleju potrawy a szczególnie jeżeli je się tego za dużo.
Drugim czynnikiem, który powoduje ich otyłość są słodycze.
Dzisiejsze Indie, to już (mimo pozorów) wcale nie jest bardzo biedny kraj, ale tradycje kulinarne wywodzą się z odległych, "chudych" czasów . Ich słodycze, to często sam cukier i olej. Atomowa bomba kaloryczna. Jeżeli można się tam doszukać jakiegoś ciekawego smaku, to i tak mnie mdli po kilku kawałkach.
Nie oszukujcie się - cukierki, chipsy, ciastka czy czekoladowy batonik, może i są nawet wegetariańskie, ale jedząc je dorzucacie waszemu organizmowi (który i bez tego zapewne dostaje za dużo) dawkę kalorii, która zostanie bezpośrednio zamieniona w tłuszcz.

Szósta wskazówka. Słodycze, to wasz najwiekszy wróg w odchudzaniu.
Wybiegnę teraz w czasie (ale chcę to napisać tutaj, bo uważam, że to bardzo ważne) i zdradzę, że rok później zamieszkaliśmy w Mumbaju. Wtedy ważyłem znacznie mniej i wydawało mi się, że jedno, albo dwa ciasteczka (a znaleźliśmy pyszne rogaliki z czekoladą, które codziennie serwowaliśmy sobie do kawy) krzywdy mi już nie zrobią.  Jeden rogalik na tydzień, nie spowodowałby tragedii, ale jedzone codziennie (czasem nawet 2) plus porcje zwiększone z racji własnej kuchni zrobiły swoje. Bardzo przestrzegam przed jedzeniem wszelkich słodyczy. Wiem, że dla wielu (np. dla Ewy) to trudne, ale właśnie ten jeden rogalik z czekoladą może spowodować, że wasza dieta nie będzie skuteczna.

Początkowy okres mojej podróży po Indiach był bardzo intensywny, co dwa, trzy dni nowe miejsce, nowe hotele. Po Rajastanie zwiedzaliśmy południe, byliśmy w Kerali, Karnatace i Tamilnadu. Potem przyszedł czas zwolnienia tempa podróży. Zatrzymaliśmy się na dłużej w miejscu, które najbardziej lubię w tym kraju - Goa.
Jest to jeden z najmniejszych indyjskich stanów, w którym bardzo widać wpływy portugalskie. Tam mieszczą się chyba najpiękniejsze plaże, jakie kiedykolwiek widzieliśmy. Nad jedną ze skalistych zatoczek, przy piaszczystej plaży otoczonej palmami znaleźliśmy domek z kuchnią.
To znowu zmieniło moją dietę, bo mogliśmy sami przyrządzać sobie posiłki. Pierwszą potrawą, którą zrobiliśmy było hakka noodles, podejrzaną w chińskiej restauracji. Kucharz najpierw smażył  na oleju cebulę, kiedy się zeszkliła dorzucał kapustę, paprykę, chilli i trochę marchewki. Później dodawał ugotowany uprzednio makaron. Do smaku doprawiał sosem sojowym i octem. Ta potrawa przypomina poznany w Nepalu chowmin, zawiera wiecej warzyw i przypraw, szczególnie istotny jest tu sos sojowy (który odtąd wszedł na stałe do naszej kuchni). W tej samej restauracji próbowaliśmy też egg hakka noodles  (po zrobieniu tego, co powyżej wbijamy jajko, co ciekawie wzbogaca smak potrawy) i chicken hakka noodles, które jedliśmy w 2 wersjach.
1. Kawałki kurczaka sa podsmażone i wrzucone do hakka noodles.
2. Kurczak jest uprzednio marynowany w jakimś sosie, przez co nabiera zupełnie innego, słodko - kwaśnego smaku.
Na Goa korzystaliśmy też z dobrodziejstwa morza i jedliśmy sporo ryb, a czasem nawet krewetki. Wspólnie z Markiem,  Polakiem, którego tam poznaliśmy, zbudowaliśmy grillo-wędzarnię. Smak makreli grillowano-wędzonych to coś, co zostanie mi w pamięci do końca życia.
Thali na liściu bananowca

Możliwość samodzielnego gotowania spowodowała też, że wróciły ziemniaki, za którymi już tęskniliśmy oraz szereg polskich potraw, do których składniki udało się znaleźć na pobliskim bazarze. Skutkiem zmiany żywienia i mniej aktywnego życia było zatrzymanie, a przynajmniej spowolnienie procesu odchudzania.
I tu bardzo chciałbym podkreślić, że w długiej perspektywie organizm potrzebuje rozsądnej "dyspensy" - okresu, kiedy jemy po prostu "lepiej". Nie należy tego odczytywać jako przyzwolenia na jedzenie wszystkiego i w dowolnych ilościach, bo jeżeli przesadzimy, z ilością kalorii, organizm natychmiast zacznie je magazynować. Z perspektywy czasu uważam, że po kilku miesiącach ostrego odchudzania, było to po prostu potrzebne. Zarówno psychicznie jak i fizycznie.

Podsumowanie.
Wyjeżdżając z Goa, po 5 miesiącach podróży ważyłem 106 kg. Schudłem 17kg w 5 miesięcy. Jak widzicie z opisów, często jadałem bardzo smacznie, ale zmieniłem moje nawyki żywieniowe - ograniczyłem mięso, słodycze, jadłem tylko wtedy kiedy byłem naprawdę głodny i tylko 1 porcję, no i dużo się ruszałem. W tej dłuższej perspektywie pozwoliłem sobie tez na małą "dyspensę". No i zadziałało.




7 komentarzy:

  1. Wow ,super ! Ja wybieram sie do Indii na 5 tygodni i mam taka mala nadzieje ,ze zostawie tam chociaz kilka kilogramow !Podrawiam ! Ciekawy blog i bardzo przydatne informacje !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki, żeby ci się udało.
    Kiedy dokładnie się wybierasz? My na stałe rezydujemy w Mumbaju. Będziesz tam przejeżdżać?
    Jeżeli masz jakieś pytania, wal śmiało, postaramy się pomóc.
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  3. witam slicznie,
    bardzo mnie interesuje sprawa wezy i wielkich pajakow w indiach.zdarzaja sie ukaszenia?co robic po ukaszeniu?albo jakich miejsc unikac zeby sie nie spotkac z ukaszeniem,chociaz to wapliwe tak mnie sie wydaje bo weze sa wszedzie w indiach.dieki za odp.robert

    OdpowiedzUsuń
  4. Pająki, o których ostatnio jest głośno pojawiły się w ASSAMIE, na bank tam nie jedziesz, bo to raczej zakazany teren w którym zdecydowanie groźniejsi są Maoiści niż pająki.
    Jeżeli nie wybierasz się w ostrą dżunglę, to nie masz się co martwić. Ale trzeba patrzeć gdzie się lezie. Ja widziałem 2-3 razy jakieś węże, ale to naprawdę trza się starać, żeby to zaatakowało. Raczej ucieka niż atakuje.
    Jesteśmy tu już 2,5 roku i nic nas nie zeżarło, ty pewnie też dasz radę.
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam
    Mam pytanie może troszkę nie na temat ale znalazłem w tym poście coś takiego (Nad jedną ze skalistych zatoczek, przy piaszczystej plaży otoczonej palmami znaleźliśmy domek z kuchnią.)
    i właśnie tego dotyczy moje pytanie mianowicie interesuje mnie przy jakiej plaży i jakiej ceny można się spodziewać za wynajem takiego domku powiedzmy na miesiąc lub dłużej.
    Wiem że wynajęcie domku przy plaży jest o wiele droższe nisz w głębi i chciał bym mieć jakieś porównanie a może to było w tej waszej małej rybackiej wioseczce niedaleko palolem o której czytałem wcześniej:) bo właśnie w te okolice wybieramy się na początek.
    Co do odchudzania to mam swoją wyrobioną opinię że człowiek w Indii nie tyle co chudnie a się wytapia jak kawałek słoninki a przy najmniejszym wysiłku fizycznym to już każdy może sam sobie wyobrazić.
    pozdrowienia z zielonej wyspy
    Ania Marcin i Choirak

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten domek to dokładnie w naszej małej rybackiej wioseczce koło Palolem ;-) Piękne miejsce, polecamy! Ceny wynajmu takich domków bardziej zależą on tego czy to sezon czy nie, od twoich umiejętności negocjacji i od czasu na jak długo chcesz wynająć. Takich domków tam jest mnóstwo, nam akurat zależało, żeby był z kuchnią, bo lubimy pichcić samemu. To było w końcówce sezonu, więc ceny niższe i wynajmowaliśmy na półtora miesiąca, co ułatwia negocjacje. Za cały ten czas zapłaciliśmy 9 tys Rs, domek miał dwa pokoje, kuchnie, łazienkę i był nad samą plażą, minusem było to, że mieszkaliśmy w wiosce rybackiej , więc na naszej plaży opalanie, kąpanie odpadało, chodziliśmy jakieś 200m w prawo do Palolem lub w lewo do Patem. Jak jesteście zainteresowani odezwijcie się na maila podamy wam namiary na właściciela.

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę śietnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń