poniedziałek, 18 maja 2015

SIEROCY BIZNES W NEPALU KWITNIE

Dzisiaj znowu będzie o Nepalu i sierocińcu. Dlaczego?
Ano dlatego, że w komentarzu pod postem o naszej pracy w sierocińcu w Kathmandu ktoś napisał „Czy to nie jest przypadkiem wasz Tamata?” i wysłał linka do artykułu o sierocym biznesie.
Historia akurat nie jest o „naszym” Tamacie ale artykuł bardzo mnie poruszył, dlatego postanowiłam o tym napisać. Właściciel sierocińca, w którym my pracowaliśmy bardzo możliwe, że jest spokrewniony z opisanym Tamatą, mają to samo nazwisko, pochodzą z tej samej wsi Darchula, obaj mieli też sierocińce w tej samej części Kathmandu – Lolitpur. W sumie to nieistotne,  takich Tamatów może tam być tysiące.
W skrócie artykuł opowiada o włoskiej wolontariuszce, która wydała ‘wojnę’ właścicielowi sierocińca w Kathmandu panu Tamata. Wojna to może duże słowo, ale skoro jak sama bohaterka pisze, grożono że ją zabiją i będąc w Nepalu ukrywała się w domach dyplomatów, to sprawa jest poważna.
Jeżeli nawet sprawa zakończy się wygraną czyli zamknięciem sierocińca pana Tamaty to i tak będzie to sukces pozorny. Panu Tamacie,  który ma ogromne ‘zaplecze’, jest więc nietykalny i tak nic nie grozi. Sprawa przycichnie a on utworzy sobie nowy sierociniec pod inną nazwą i dalej będzie prowadził sierocy biznes. Nie on pierwszy i nie ostatni.  W Nepalu już dawno odkryto, że to bardzo opłacalny biznes  więc  sierocińców przybywa jak grzybów po deszczu. 


W  NEPALU  BRAKUJE  SIEROT
Skoro każdy bogaty i wpływowy Nepalczyk chce założyć  sierociniec i zarabiać na tym to skąd wziąć tyle sierot.
„Według raportu UNICEF i szwajcarskiej organizacji Terre de Hommes w nepalskich sierocińcach mieszka 15 tys. dzieci i aż 60 proc. z nich posiada biologicznych rodziców. >>To bardzo ostrożne szacunki, fałszywych sierot może być nawet 80-90 proc.<< - zaznacza Philip Holmes.
Zdaniem Josepha Auguettanta z Terre de Hommes w kraju nie ma wystarczającej liczby sierot, dlatego są "produkowane". Ich dokumenty fabrykują właściciele sierocińców do spółki z policją. Dzieci pozyskuje się z ubogich wiosek.”
To między innymi bardzo poruszyło i zbulwersowało włoską wolontariuszkę. Odkryła ten fakt dopiero po kilku miesiącach, kiedy dzieci w tajemnicy przed panem Tamata wyznały jej prawdę.

W „naszym” sierocińcu akurat NIE było to tajemnicą. Wiedzieliśmy, że wiele dzieci ma rodziców lub rodzica. Na dłuższe święta wiele z nich wyjeżdżało do swoich rodzin. Były to dzieci z górskich wiosek, wielodzietnych rodzin, które w swoich domach nie miały szans na edukacje, natomiast mieszkanie w sierocińcu dawało im codzienne wyżywienie, własne łóżko i możliwość chodzenia do szkoły, która w Nepalu jest płatna. Ani wtedy ani teraz nie oceniam tego negatywnie, rozumie też rodziców, którzy chcą zapewnić swoim dzieciom lepsze życie. Jeżeli takie domy prowadzone są uczciwie, dzieci nie są krzywdzone to jest to dla nich szansa na lepsze jutro. W „naszym” sierocińcu dużo brakowało do uczciwego działania właścicieli ale widzieliśmy przykłady starszych dzieci, które wykształciły się, nauczyły się dobrze mówić po angielsku i zapewne miały większe szanse  na znalezienie pracy w Kathmandu niż w swoich górskich wioskach.

Poznaliśmy również dorosłego Nepalczyka  obecnie  opiekuna  w innym ‘sierocińcu’ czy może lepiej ‘domu opieki dla dzieci’, który był kiedyś wychowankiem tego domu. Miał to szczęście, że trafił do ‘dobrego’ sierocińca, „wujek z Zachodu” płacił za jego edukacje a pieniądze trafiały tam gdzie miały trafić. Takie przykłady też istnieją.

Najgorsze i najpodlejsze jest natomiast odbieranie dzieciom tożsamości i kontaktu z rodzinami. Jeżeli są to malutkie dzieci zabierane od rodzin i sprzedawane do adopcji to już podłość.


JAK  ZARABIA  SIĘ  NA  DZIECIACH
W Nepalu istnieją dwa sposoby:
1.Adopcje
"Adopcje międzynarodowe stały się świetnym biznesem w Nepalu" - komentuje dla PAP Philip Holmes z organizacji Freedom Matters zajmującej się walką z handlarzami dziećmi. Według nepalskiego prawa opłata za adopcję to 5 tys. USD dla sierocińca i 3 tys. USD dla Centralnej Rady ds. Opieki nad Dziećmi (CCWB), organu nadzorującego adopcje.”
W ”naszym” sierocińcu było 12 dzieci w wieku do 4 lat, po 8 miesiącach (kiedy ponownie tam pojechaliśmy) okazało się, że została tylko czwórka najstarszych, reszta poszła do adopcji. Łatwo policzyć ile na tym zarobił sierociniec.
Wtedy nie przypuszczaliśmy nawet, że mogą to być dzieci które mają rodziców lub rodzica. Myśleliśmy, że to dobrze dla nich,  znajdą rodziny, w których będą kochane...

Wolontariusze w pracy
2.Wolontariusze i sponsorzy
Zarabianie na wolontariuszach i nieuczciwe wydawanie pieniędzy od sponsorów  to coś o czym dowiedzieliśmy się bardzo szybko. W Nepalu nie ma kontroli nad budżetami organizacji pozarządowych więc bardzo łatwo przeznaczać otrzymane pieniądze na cele prywatne.

Akurat „nasz” pan Tamata jeszcze chyba nie wiedział jak zarabiać na wolontariuszach bo ani my , ani inni wolontariusze NIE płaciliśmy za możliwość pomagania i pracy z dziećmi.
Natomiast dowiedzieliśmy się, że za 2 tygodnie pobytu w sierocińcu w Nepalu stawka wynosi 200 Euro/osobę. W zamian za to dostaje się bardzo skromne warunki noclegowe, czasami na wsiach spanie na materacu i wychodek na dworze oraz wyżywienie takie jak dostają dzieci czyli dwa razy dziennie 'dal bat'.  
Ja jeszcze rozumiem, że trzeba zapłacić organizacji, która pośredniczy w skontaktowaniu cię z sierocińcem, załatwia formalności, odbierze cię z lotniska, zawiezie na miejsce, ale to nie o to chodzi. Jesteśmy w Nepalu, zgłaszamy się do sierocińca lub szkoły, pytamy o możliwość pracy wolontariackiej i dowiadujemy się, że stawki są takie a takie.
Łatwo więc policzyć jaki to zarobek, a wolontariuszy nie brakuje...

Włoszka, opisana we wspominanym artykule razem z dwójką innych wolontariuszy przyjechali do Nepalu dzięki programowi wolontariatów Unii Europejskiej.
"Za każdego z nas, za osiem miesięcy pracy w sierocińcu, Fresh Nepal otrzymał 1500 euro. To jak na Nepal ogromne pieniądze"
Wstrząsające jest również, że właściciele sierocińców CELOWO zaniedbują dzieci, ponieważ nikt nie zlituje się nad zadbanymi dziećmi. A jak widzi się biedne, brudne, bose dzieci to wszystkim ‘białym’ serce się kraje a portfele łatwiej otwiera.


POMAGAĆ NALEŻY MĄDRZE
Istnieją dwa rodzaje pomocy, która dociera do Nepalu:

1.Mniejsze kwoty wpłacane przez indywidualne osoby.
Niestety często jest to pomoc  od biednych ludzi w bogatych krajach dla bogatych ludzi w biednych krajach.
Dlaczego wysyłamy pieniądze? Żeby pomóc czy żeby poczuć się lepiej, że pomogliśmy?
Jeżeli to drugie to ok. wysyłajmy gdziekolwiek, ale jeżeli na prawdę chcemy pomóc to warto sprawdzić organizacje która zbiera pieniądze. Czasami wystarczy wrzucić w internet nazwę  i sprawdzić, nawet brak informacji jest już sygnałem i powodem do podejrzeń. Oczywiście nie daje to jeszcze gwarancji i tak można źle trafić.
Może warto samemu poszukać w internecie organizacji, która ma dobre opinie lub człowieka, który jest na miejscu i któremu możemy zaufać.
A może lepiej zrobić paczkę i wysłać ubranka, zabawki to raczej właściciel nie wykorzysta na kupno nowego samochodu.

2. Duże kwoty od organizacji sponsorujących
Paweł Skawiński (współzałożyciel piekarni w Nepalu, autor wielu reportaży o Nepalu i Indiach) w artykule w ‘Wysokich obcasach’ pisze:
„W przypadku sierocińca Happy Home, którym się zajmowałem, tylko od jednej grupy sponsorów co miesiąc wpływały 4 tys. euro. A takich grup było kilka. Po naszym śledztwie się okazało, że pieniądze nie są wydawane zgodnie z wolą sponsorów, czyli na dzieci, które wciąż żyją w strasznych warunkach, są bite, zastraszane.”
Nie wyobrażam sobie jak sponsorzy, którzy dają takie pieniądze mogą nie kontrolować  tego na co one idą. Dlaczego dopiero jakiś wolontariusz, który pojawia się na miejscu odkrywa prawdę.
Jedyny ‘dobry’ sierociniec jaki widzieliśmy w Kathmandu opierał się na tym, że co jakiś czas przyjeżdżał przedstawiciel sponsorów i sprawdzał co tam się dzieje. NIESTETY nie można wierzyć w uczciwość nepalskich organizacji.

Święto DIWALI
ZACHÓD  NAUCZYŁ  NEPAL  ŻEBRAĆ
Nepal to chyba jedyny kraj na świecie, który tak bardzo uzależnił się od pomocy finansowej innych. Nepalczycy nie tylko się uzależnili, ale doskonale nauczyli  zdobywać te pieniądze.
Niemal każdy polityk, policjant czy inny ‘ważny’, bogaty Nepalczyk korzysta z działania organizacji czy fundacji finansowanej przez Zachód. Każdy chce uszczknąć coś dla siebie.
Nigdzie nie widziałam tak wielu szyldów informujących, że to organizacja pozarządowa finansowana przez... najczęściej Szwajcarię, ale nie tylko.
Skoro Zachód daje pieniądze na budowę dróg, ochronę zwierząt i środowiska, elektryfikacje wsi to jakby mógł nie dać na biedne dzieci. Więc biznes kwitnie.
Skoro przyjeżdżają wolontariusze z całego świata i płacą za to, żeby pobyć w sierocińcu przez dwa tygodnie to dlaczego nie skorzystać. Ich praca jest w sumie mniej potrzebna, ale ich pieniądze mile widziane. W ten sposób pojęcie wolontariusz zostało zastąpione pojęciem darczyńca. Pracując w sierocińcu w Kathmandu często mieliśmy wrażenie, że Nepalczycy nie rozumieją na czym polega wolontariat.

WŁOSZKA I JEJ WALKA
Włoska wolontariuszka to oczywiście bardzo odważna i zdesperowana osoba, godna podziwu ale... no właśnie czy jej wysiłek w celu utarcia nosa panu Tamacie jest rzeczywiście wart zachodu? Oczywiście byłoby to sprawiedliwe i bardzo to popieram, ale Nepalu NIE  ZMIENIMY, nie wpłyniemy na panujące tam układy i układziki, na wszechobecną korupcje, na rząd który zmienia się co roku i dba tylko o swoje stołki.
Jeżeli podejmowane działania doprowadzają do łączenia rodzin, odebrane dzieci wracają do swoich rodziców to cudowne i wpaniałe. Natomiast walka z nepalskim systemem jest skazana na niepowodzenie.
Czy nie lepiej np.
- nagłaśniać informację o tym co się dzieje w Nepalu, każdy sponsor, darczyńca, wolontariusz z zachodu powinien to wiedzieć i brać odpowiedzialność za to komu pomaga dając pieniądze,
- dotrzeć do organizacji, która wysyła wolontariuszy i zmusić ich do tego aby kontrolowali na co są wydawane wysyłane do Nepalu pieniądze,
- nie wyobrażam sobie jak organizacje wysyłając wolontariuszy nie informują ich o tym co mogą tam zastać, może każdy kto tam był jako wolontariusz powinien o tym pisać, dzielić się swoimi wrażeniami, niech kolejni wiedzą.

To wszystko staje się ważne szczególnie teraz w obliczu klęski która dotknęła Nepal. Wkurza mnie strasznie, jak pomyślę ilu kolejny Tamatów wzbogaci się bo świat chce pomóc biednym Nepalczykom.









2 komentarze:

  1. aż nie wiem co napisać... jak w tym wszystkim znaleźć złoty środek, jak pomagać i nie szkodzić jednocześnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowieka ogarnia tylko złość i bezradność...

      Usuń