niedziela, 19 lipca 2015

PHI TA KHON – FESTIWAL DUCHÓW

To jedyny w swoim rodzaju festiwal  nazywany „Festiwalem Duchów” lub „Festiwalem Masek”, odbywa się TYLKO raz do roku  w Dan Sai (prowincja Loei).
Szykowaliśmy się na niego już od roku ;-) W tamtym roku dowiedzieliśmy się o nim za późno i nastawiliśmy się, że za rok koniecznie pojedziemy, a nie jest to blisko, od nas około 350 km ;)  
Phi Ta Khon to święto ruchome więc najpierw czekaliśmy aż pojawią się informacje kiedy dokładnie ma być. W internecie podawano dwie różne informacje i dopiero telefon do Dan Sai upewnił nas, że w roku 2015 Phi Ta Khon wypada 26 – 28 czerwca.
Potem rozpoczęliśmy rezerwowanie noclegów  z pomocą naszego tajskiego znajomego (załatwianie spraw po ang. przez telefon często graniczy z cudem;-). Ostatecznie wybraliśmy opcję Homestay, czyli trochę ‘kota w worku’, ale cena  przyzwoita  i blisko centrum wydarzeń (niektóre miejsca noclegowe oddalone były 20 - 30 km). Rzadko decydujemy na rezerwowanie noclegów z wyprzedzeniem, lepiej wybierać  będąc na miejscu  (zobaczysz co bierzesz i można ponegocjować), ale jak jedzie się na TAKI festiwal nie ma szans aby znaleźć coś w ostatniej chwili, tym bardziej że Dan Sai to bardzo małe miasteczko, które ożywa tylko raz do roku, a jest tu "aż" jeden hotel .
Jeszcze tylko ‘załatwiliśmy’ sobie chorobowe na piątek, ustalili trasę i w drogę.
Nasz noclegowy ‘kot w worku’ okazał się niewypałem. Po tylu podróżach przyzwyczajeni  jesteśmy do różnych ‘niewygód’, nawet indyjska ‘norka dla muchomorka’ nam nie straszna ale tym razem oboje stwierdziliśmy ‘nie, tutaj nie zostajemy !’ - dostaliśmy ciemny, drewniany pokój na pięterku czyjegoś domu, bez okien, bez łóżka, jedyne co tam było to materac z moskitierą i szpary między deskami. Chłopak, który nas tam przywiózł szybko się zorientował, że przegięli oferując za 550 baht (ok. 60 zł) nocleg w szopie, więc po chwili negocjacji z organizatorami ‘Homestejów’ znalazł się dla nas bardzo sympatyczny, normalny pokoik z łazienką ;-), To po raz kolejny dowodzi, że w Tajlandii miło i z uśmiechem załatwi się więcej niż krzycząc i odgrażając się.
Teraz nie pozostawało już nic innego jak dać się wciągnąć w zabawę. Impreza rozpoczęła się już w piątek, ale najważniejsze wydarzenia miały miejsce w sobotę.

Dlaczego duchy i dlaczego maski?
Legenda głosi, że dawniej na wyśmienite procesje przybywały nawet duchy z zaświatów, więc teraz zaprasza się je ponownie. Inne podania mówią, że ceremonie mają uchronić mieszkańców wioski przed złymi duchami. W piątek rano, o świcie odbywa się ceremonia zapraszania ducha Phra Uppakut, czyli oświeconego mnicha obdarzonego ponad naturalną mocą, który postanowił zamienić się w biały kamień i mieszka na dnie rzeki Man. Kiedy duch już przybędzie do świątyni zaczyna się zabawa.

Najważniejszym elementem zabawy są stroje duchów z charakterystyczną maską oraz atrybutem męskiego penisa. 
Stroje duchów wykonywane są z kolorowych materiałów. Ponieważ  „Duchy” starają się robić jak najwięcej hałasu więc  mają poprzypinane do ubrań dzwonki lub metalowe puszki wypełnione kamykami.
Tradycyjne Maski Phi Ta Khon wykonane są z malowanego pnia drzewa kokosowego oraz bambusowego kosza na ryż. Charakteryzują je jaskrawe kolory i szpiczasty, długi nos. Oczywiście musieliśmy kupić taką maskę i pojawiła się w naszej kolekcji masek ;-)
Oprócz tradycyjnych ‘duchów’ w pochodzie bierze udział mnóstwo innych stworów z gadżetami lub dodatkami o podtekście seksualnym. Żeby było weselej piwo i lokalna whisky leje się strumieniami ;-) Zabawa trwała do później nocy mimo, że deszcz czasami przeszkadzał. Oprócz parady, straganów i głośnej muzyki, wieczorem odbył się koncert muzyczny okraszony "duchowymi" tańcami. Było kolorowo, głośno, wesoło i niesamowicie egzotycznie. Tajlandia wie jak się bawić ;-)







Błoto jechało w samochodzie, można było więc uzupełniać ja wysychało ;-)



Małe duszki ;-)










Instrukcja, który sznureczek trzeba pociągać żeby ten Pan z tą Panią ..... ;-)


A to jedzenie mnie omal nie zabiło ... takie było ostre ;-)
a panie się tylko śmiały ;-)



Oprócz maski trzeba jeszcze kupić koszulkę ;-)


Dla dzieci przygotowano też atrakcje malowania swoich mini masek.

W przerwie laotańska 'zupka z chwastami' mniam;-)
.... i bawimy się dalej ;-)






Grunt to się nie odwodnić... ;-)



Zabawy cd. ;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz