sobota, 12 kwietnia 2014

Siem Reap i jezioro Tonle Sap.



Po wyczerpującej i emocjonującej podróży z Bangkoku do Siem Reap nasza doświadczona w boju czwórka postanowiła dalej trzymać się razem i pomimo protestów tuk-tukarzy, którzy mieli własne pomysły gdzie nas zawieźć zatrzymaliśmy się w hostelu Yellow, znanym nam już z poprzedniej podróży do Kambodży. Cena wzrosła z 5 do 8$ (udało się stargować na 7) ale za to wybudowali mały basenik.
Siem Reap jest podzielone rzeką na część wschodnią - czystą i zadbaną, pełną hoteli i wszystkiego co potrzebne jest turystom z ciekawym Old Marketem i zachodnią, z dworcem autobusowym, marketem dla miejscowych, pełną kurzu, brudu i niesamowitego harmidru wywołanego robiącymi zakupy i przemieszczającymi się Kambodżanami. 

Psar Chaa - Old Market.
Jeszcze 4 lata temu pełno było śladów małomiasteczkowości, czy wręcz  wioskowości, która przydawała temu miastu uroku. Dzisiaj jakikolwiek urok zaginął, Siem Reap jest tylko hotelowiskiem do którego zjeżdżają tysiące turystów i sporym portem „przesiadkowym” podczas podróży z Kambodży do Tajlandii – tam często zmienia się autobusy albo jest tzw” nocleg na trasie”.
Następnego dnia rano sympatyczny recepcjonista, który okazał się być jednocześnie kierowcą tuk-tuka poinformował nas, że jeżeli kupimy bilety do Angkor Wat po 16.30, to możemy zwiedzać tego dnia aż do zamknięcia i cały następny dzień. A to oznacza, że możemy zobaczyć słynny zachód słońca nad Angkor Wat. Bardzo przydatna informacja! 
Po krótkiej naradzie wojennej postanowiliśmy dzień zacząć od zobaczenia jeziora  Tonle Sap i pływających wiosek. Holenderka i ja oczywiście chcieliśmy jechać rowerami, a Amerykanie tuk-tukiem. Stanęło po amerykańsku.
W kurzu i pyle popędziliśmy nad jezioro. Ale jeziora nie było. Wyschło. Pływających wiosek też nie było. Odpłynęły.
Łódki na jeziorze Tonle Sap oczekują na nadejście monsunu
Było za to trochę błota, smutne łódki czekające na nadejście monsunu, pola ryżowe, pola lotosowe, chałupki chylące się ku upadkowi, biegające półnagie dzieci i niedobre ale drogie jedzenie w okolicznej knajpce.
Jedno muszę przyznać Amerykanom (Rebeca i Nick), mieli rację z tym tuktukiem. Rowerem to można jechać w zimie albo porze deszczowej. Kwiecień, to szczyt lata i pory suchej. Pomimo, że byliśmy wiezieni przyjechaliśmy kompletnie wykończeni tym słońcem, wycieczka rowerowa mogła się skończyć szybko lub źle.....
Na szczęście w baseniku siły wróciły nam szybko i przedwieczorkiem udaliśmy się do Angkor Wat.
Zdjęcie, 20$, bilet jednodniowy i już byliśmy na miejscu (ok 17.00). Na tej szerokości geograficznej zachód słońca jest ok. 18.00 więc została nam godzina.
Nabyłem ostatnio komórkę z aparatem 18 MP więc wydawało mi się, po co mi aparat. Do końca tej podróży każdego dnia będę żałował tej decyzji. Zdjęcia są jakie są, lepsze nie będą, a w czasie zapadającego zmroku są jeszcze gorsze. Komórka to jednak nie to samo, co porządny aparat fotograficzny, nie ma się co czarować.
Kambodżańskie M4....5......6....?
W Angkor Wat sprawę pogarszał jeszcze fakt, że niebo było kompletnie zachmurzone. Mało, że obiecanego zachodu słońca nie było widać,to 17.30 zrobiło się kompletnie ciemno i zaczęły walić błyskawice. 
Ale to akurat było ciekawe!
Nasz tuktukowiec oczekując na pozostałą trójkę (bo oczywiście byłem z powrotem pierwszy) chodził cały czas w kasku i powtarzał, że
- od uderzeń pioruna co roku ginie w Kambodży kilkanaście osób.
Pomyślałem sobie: pewnie dlatego, że były w kasku.....
Osiedle mieszkaniowe "Nad Rączym Ruczajem".
 
Pole lotosów. Tutaj wkrótce przypłynie Pływająca Wioska. Ale to dopiero podczas monsunu.
  
Świątynia Angkor Wat.


  Więcej i lepsze zdjęcia z Angkor Wat zrobiliśmy 4 lata temu i znajdziecie je tutaj. 

Pozostała trójka naszej walecznej drużyny. W tle zaprzyjaźniony Tuk-tukowiec.


2 komentarze:

  1. Szanowni Państwo, z ciągłym zachwytem czytuje Państwa blog... jest świetny, wybierając się do Indii zaczerpnęłam mnóstwo informacji od Was... w tym roku wybieramy się do Tajlandii i Kambodży żeby właśnie dotknąć Angkor Wat... a może mogłabym prosić o taki "poradnik dla podróżników" jaki przygotowaliście w wersji po Indiach? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszymy, że nasze zapiski komuś się przydają ;-) Pomyślimy nad takim poradnikiem, ale to wymaga czasu... Jeżeli masz jakies pytania, albo mozemy w czyms pomóc napisz na rajscy2012@gmail.com A może wybierasz się do północno wschodniej Tajlandii (Isaan) i masz ochote zobaczyć tajską szkołę "od kuchni"?

      Usuń