niedziela, 2 grudnia 2012

Szalony weekend w Bangkoku



Już sam pomysł Michała, że przyleci do nas, do Bangkoku na 3 dni wydawał nam się szalony. Ze względu na jego obowiązki zawodowe  przyjeżdża średnio raz na dwa miesiące do Mumbaju, gdzie się poznaliśmy i regularnie spotykamy ;-) Ale ponieważ tym razem nie było nas w Mumbaju, Michał zdecydował, że to dobra okazja, żeby zobaczyć Bangkok.

Początkowo myśleliśmy, że to takie „gadki – szmatki”, ale jak napisał, że bilet już kupiony nasza ekscytacja wzrosła i zaczęliśmy planować, organizować czyli weszliśmy w rolę przewodników po Bangkoku.
Wat Suthat
Szczegółowy plan zakładał:
1 dzień
- pierwszy spacer po najbardziej turystycznej ulicy Bangkoku Khoa San Road
- przejażdżka po okolicy : Pomnik Demokracji, Wielka Huśtawka, zwiedzanie Wat Suthat   
- Złota Góra, wejście po schodach - 78m, punkt widokowy na Złotej Górze
- zwiedzanie świątyni Wat Po z ogromną figurą Leżącego Buddy
- wieczorem impreza w okolicznych knajpkach na Khao San Road

Wielka huśtawka
2 dzień
- Lak Muang z kamieniem węgielnym gdzie mieszka bóstwo opiekuńcze miasta
- Wielki Pałac z najważniejszą świątynią Szmaragdowego Buddy Wat Phra Kao
- przepłynięcie przez rzekę Menam
- Wat Arun nazywana Świątynią Brzasku
- wyjazd na Sunday Market w Chatu Chak , podobno największy market w Azji (?)
- wieczorem wyjazd do Patpong czyli dzielnicy rozpusty...
3 dzień
- przejazd na Ko Kret, gdzie wypożyczamy rowery i relaksujemy się na ciekawie stworzonej wyspie na lądzie.
Realia trochę zmodyfikowały nasze plany.... Okazało się, że nocne życie Bangkoku tak nas wciągnęło, że poranne wstawanie  przesuwało się, przesuwało (nie powiemy kto spał najdłużej) ... Ostatecznie zrezygnowaliśmy z Ko Kret, ale jak najbardziej polecamy, bo byliśmy już tam kiedyś i bardzo nam się podobało (trzeba tylko jechać w sobotę lub niedzielę, bo wtedy jest market).
Musieliśmy opuścić też kilka innych punktów programu, ale i tak weekend zaliczamy do baardzo udanych
Oj działo się działo, będzie co wspominać!
Bangkok będziemy wspominać jako miasto, które może wiele zaoferować:
-nowoczesność przeplataną tajskimi tradycjami
-drapacze chmur i piękne kolorowe świątynie
- spokój buddyjskich medytacji i szaleństwa życia nocnego.
Obiecaliśmy sobie, że jeszcze tu wrócimy!
Grand Palace
Leżący Budda w Wat Po
Lak Muang
Detale ze świątyni Wat Arun
Uliczne przekąski czyli smażone robale...



Spotkania z "ladyboysami" w Patpongu nie były rzadkością

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ten Bangkok... rozmarzyłam się... Zamiast Kao San Road polecam urokliwa Rambutri

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki za informacje, następnym razem odwiedzimy Rambutri... pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń