niedziela, 14 kwietnia 2013

KAMBODŻA – w prowincji Ratanakiri czyli tam gdzie diabeł mówi dobranoc.


Przed naszą podróżą Kambodża kojarzyła mi się z krwawą wojną domową i z tym, że sławni ludzie adoptowali dzieci z tego biednego kraju. Kiedyś samo wyobrażenie, że mogę być w Kambodży, zobaczyć Ankor Wat, popłynąć Mekongiem wydawało mi się tak nierealne jak polecieć na Księżyc. Ale …. czasami marzenia się spełniają.
Byłam więc w Kambodży, płynęłam po Mekongu, widziałam Ankor Wat …. 
Jeszcze mi ten Księżyc został ;-)

środa, 10 kwietnia 2013

Granica absurdu czyli w podróży z Laosu do Kambodży.



Granica laotańska, w każdym z tych okienek trzeba zapłacić haracz
Ban Nakasang - po raz pierwszy w życiu byliśmy w miejscu oficjalnym i urzędowym gdzie panowały ogólnie akceptowane zasady przyjmowania łapówki, bez której nie dało się przekroczyć granicy.
Czytaliśmy o tym już wcześniej, więc w zasadzie byliśmy na to przygotowani. Jednak rzeczywistość przekroczyła to na co byliśmy przygotowani
Panowie na granicy ustawili sobie budki, w których kasowali łapówki, każda budka to 1 lub 2 USD.
Przy pierwszej budce - laotańskiej, żeby otrzymać stempel w paszporcie trzeba zapłacić 2 dolary, nie wiadomo właściwie za co. Postanowiliśmy w tym miejscu pozbyć się reszty laotańskich kipów. Będzie teraz trochę matematyki, ale mam nadzieję, pójdzie Wam to łatwiej niż panu w okienku, który miał duże problemy z liczeniem. 1 dolar to 8000 kipów, my płaciliśmy po 2$ za 2 osoby, czyli musieliśmy tam zostawić 32000kipów. Daliśmy 50000kip, jak łatwo policzyć do wydania jest 18000 kip, ale panu wyszło, że trzeba wydać 1dolar, po trochę irytujących negocjacjach facet z wielką łaską dał nam w końcu 2 dolary. Ale to jeszcze nie koniec.

piątek, 5 kwietnia 2013

Wesołego świętowania!



Kiedy pierwszy raz  usłyszeliśmy w Indiach życzenia "Happy Holidays" albo "Season's Greetings" byliśmy trochę zdziwieni. Można to przetłumaczyć jako “wszystkiego najlepszego z okazji świąt w tym sezonie.” Jakie to praktyczne w świecie, gdzie mamy tyle religii, a co za tym idzie tyle świąt.
Najczęściej używa się tego zwrotu w okresie świąt zimowych, kiedy to w zbliżonym czasie mamy: Święto Dziękczynienia, Boże Narodzenie, Nowy Rok, Święto Hanukkah, Divali i pewno wiele innych, których nie pamiętam. No więc,  żeby nie urazić czyjejś religijności i nie zastanawiać się czy ktoś obchodzi dane święto czy nie, życzy się ogólnie “Wesołego świętowania”, cokolwiek tam sobie świętujesz;-)

sobota, 30 marca 2013

Życzenia świąteczne


Kochani!
Z dalekiego świata ślemy Wam życzenia 
zdrowych i pogodnych Świąt Wielkiej Nocy.
                                                                                                                          Rajscy




środa, 27 marca 2013

Happy Holi czyli "święto wiosny"

Święto Holi nazywane Festiwalem Kolorów to święto radości i wiosny. Najweselej i najkolorowiej obchodzone jest w Radżastanie. Niektórzy je uwielbiają i bawią się na całego. Inni uważają , że to dzień kiedy najlepiej nie wychodzić z hotelu bo będziesz cały obsypany kolorowymi proszkami, które trudno zmyć, a ubrania nadają się już tylko do wyrzucenia.
Najbardziej znana legenda, związana z Holi opowiada historię okrutnego króla demonów – Hiranyakashyap, który chciał, aby wszyscy w jego królestwie modlili się tylko do niego. Jedynie jego własny syna – Prahlada, sprzeciwił się i żarliwie modlił się do boga Naarayana (Vishnu).

niedziela, 24 marca 2013

Kolejny brutalny gwałt w Indiach.



Świat zachodni został poruszony brutalnym gwałtem jaki dokonano na Szwajcarce podróżującej ze swoim mężem po Indiach. Do nas zwróciło się kilka osób z pytaniem, co się tam u was w tych Indiach dzieje, więc spieszymy z wyjaśnieniami.
Głośno się zrobiło, bo zgwałcona kobieta była Europejką, gdyby była Hinduską (a atak nie zakończył się śmiercią poszkodowanej), nikt by się tym zanadto nie przejął. Kilka miesięcy temu było bardzo głośno o historii dziewczyny, która jechała ze swoim chłopakiem nocnym autobusem. Autobus został WYNAJĘTY przez grupę mężczyzn, która chciała w nim „zapolować”.

środa, 20 marca 2013

Siedzimy... nic się nie dzieje...



W Indiach wszystko jest inne:  jedzenie, religie, pogoda, sposób myślenia, relacje międzyludzkie, ruch uliczny, wszystko, nawet siedzi się inaczej. Naprawdę!
„W przeludnionych Indiach znalezienie miejsca i odpowiednie usadzenie się to umiejętność nie do przecenienia. Tłok i bieda sprawiają, że zwykle nie ma na czym siedzieć. Więc siedzi się niejako na samym sobie.” Lalki w ogniu.
Brzmi to dziwnie, ale to prawda. Podpatrzyliśmy trochę jak siedzą Hindusi i rzeczywiście to dziwna metoda, my tak nie potrafimy. „Z kolanami przylegającymi do obojczyków i piętami przyklejonymi do ziemi zapewniają sobie dwie ważne sprawy: komfort i oszczędność przestrzeni.”

czwartek, 14 marca 2013

HOTELE W INDIACH czyli gdzie nocować



W naszej wyprawie po Azji staliśmy się specjalistami od podróży niskobudżetowych.  Z reguły wybieramy hotele, "Guest Housy" w niskich cenach, ale rozsądnych warunkach. Jak je wybieramy?
Są trzy metody:
1.Zdajemy się na oferty polecane w „Lonely Planet”. Informacje tam zawarte są wiarygodne, adresy i opisy dokładne, jedynie ceny się różnią. Każdy obiekt polecony w LP, zaraz podnosi ceny bo staje się bardziej znany i częściej odwiedzany.
2.Pytamy rikszarzy. Czasami to strzał w dziesiątkę, informujemy naszego wybranego kierowcę, że szukamy noclegu w cenie np. 400 – 500Rs i on nas wozi od hotelu do hotelu, aż coś znajdziemy.  Ma z tego prowizje w hotelach, więc mu się opłaca dostarczyć klienta. Ta metoda jest jednak trudniejsza, bo często usłyszymy, „nieee, za 500Rs tutaj nie znajdziecie hotelu, są tylko takie za 1000Rs”. Wiadomo, droższy hotel , wyższa prowizja. Trzeba więc być cierpliwym i stanowczym.
3.Podpytujemy spotkanych po drodze podróżników, co polecają. To bardzo dobra metoda, tylko nie zawsze znajdujemy takich informatorów.

piątek, 8 marca 2013

„Zabawa w chowanego” czyli kolejny indyjski absurd



Bez sprzedawcy...

„Można sobie wyobrazić Indie bez Radżastanu, pomników Indiry Ghandi, nawet bez krów, słoni i tygrysów, ale nie bez straganów” czytamy w „Lalkach w ogniu” i oczywiście całkowicie się z tym zgadzamy. Stragany i targowiska to centrum życia indyjskiego, przycichają trochę w południe kiedy słońce praży, a potem wieczorem wybuchają z jeszcze większą siłą.  Nawoływanie, zachwalanie towarów, pobrzękiwanie, machanie byle pokazać  co się ma , zaistnieć.  Fajny jest ten rozgardiasz i harmider wokół zakupów. Lubimy nasz warzywno owocowy targ w Goregaon. Nauczyliśmy się tam trochę  „ichniego” języka i nie dajemy się już oszukać. Jak ktoś woła „ ek kilo bara rupia” a potem informuje nas, że za kilo mamy zapłacić 20 Rs, to z uśmiechem mówię mu – nej, nej, bara rupia - i on już wie, tym razem z  „białym” się nie udało bo wiem, że bara to 12 a nie 20.  Poza tym mamy już swoich ulubionych „straganiarzy”, którzy nas znają i nawet „doważą” na naszą korzyść.  No więc lubimy nasze indyjskie targowanie.