czwartek, 12 kwietnia 2018

Odwiedziny u chińskiej rodziny.


Znajoma Chinka, z którą uczyliśmy w szkole w Tajlandii, ma przyjaciółkę w Xi an, gdzie obecnie mieszkamy. Nancy strasznie się ucieszyła, że może poznać dwóch ‘białasów’ i potrenować swój angielski, a mówi niestety kiepsko, więc jest co trenować. W ten oto sposób poznaliśmy znajomą znajomej i jej siostrę.
Pierwsze spotkanie głównie polegało na dziubaniu w tranlatorze i rozmowie na migi, ale było bardzo miło. Dziewczynom najwidoczniej się spodobało i postanowiły trenować angielski dalej bo za jakiś czas dostaliśmy kolejne zaproszenie, tym razem do domu rodziców ponieważ mama robi pierogi.



Muszę tu wyjaśnić, że pierogi to tradycyjne chińskie danie, więc jak tu nie spróbować. Poza tym taka możliwość odwiedzenia chińskiej rodziny nie zdarza się co dzień. 
Zanim opowiem jak przebiegła wizyta i co nas zaskoczyło, najpierw napiszę na co się nastawialiśmy przyjeżdżając do Chin.
Nasze wyobrażenia o Chińczykach
Przygotowując się do przeprowadzki naczytaliśmy się oczywiście mnóstwo blogów szukając informacji jak tu się żyje i czego się spodziewać. Przygotowaliśmy się więc psychicznie do tego, że
- Chińczyków jest dużo, więc wszędzie będzie tłoczno i ciasno,
- obrzydliwie charchają i plują na ulicy (przeżyliśmy to w Indiach to i przeżyjemy w Chinach;)
- strasznie siorbią w czasie jedzenia (a co, tam w Indiach jedli rękami...),
- będą nas próbowali oszukiwać, więc trzeba uważać,
- kradną,
- będą się cieszyć jak do ciebie zagadają, ale na wielkie przyjaźnie, czy zapraszanie do domu raczej nie licz (podobnie było w Tajlandii).
Tak nastawieni bojowo do plujących i siorbiących Chińczyków stwierdziliśmy, że damy radę – przeżyliśmy prawie 3 lata w Indiach to i Chiny nas nie zabiją.
Nie minął jeszcze miesiąc naszego pobytu i muszę powiedzieć, że póki co jesteśmy pozytywnie zaskoczeni, aż tak źle nie jest :) Spotkaliśmy bardzo dużo miłych i pomocnych ludzi, dzielnica gdzie mieszkamy wcale nie jest zatłoczona i nawet zaproszono nas do chińskiego domu. 

Pierwsze spotkanie polsko chińskie i nasze pierwsze chińskie 'hamburgery' - ru dzia mu

Chińska gościnność
Nasza wizyta zaczęła się od tego, że znajoma znajomej razem z siostrą podjechała pięknym Volvo i zabrała nas na drugi koniec miasta. 
Bogate chińskie rodziny mieszkają w blokach. Właściwie całe Xi an składa się z zamkniętych, strzeżonych osiedli bloków/wieżowców. Z lotu ptaka miasto wygląda jak równo poukładane klocki, taka komunistyczna szuflandia. Osiedla są pięknie utrzymane, czyściutkie, z trawniczkami, ogródkami kwiatowymi, kwitnącymi drzewami, fontannami, placami zabaw i podziemnymi garażami. 


W jednym z takich osiedli mieszkają rodzice naszych koleżanek. Starsza z nich – ‘znajoma znajomej’ jest już mężatką z dzieckiem i mieszka w sąsiednim osiedlu, młodsza razem z rodzicami. Rodzice nie mówią po angielsku ani słowa, a nasze przewodniczki też słabo. Przy powitaniu - pierwsze zaskoczenie przejęci gospodarze witają nas ubrani w pidżamach, Pani domu ma fartuszek więc pidżama się mniej rzuca w oczy, ale Pan domu wygląda trochę śmiesznie.
Mieszkanie piękne, wyoglądane dokładnie, nadszedł więc czas na herbatę ... i tu drugie zaskoczenie siostra ze stroju eleganckiego, w którym po nas przyjechała również przeszła na strój domowy, czyli pidżamę. Takie pidżamowe party już kiedyś mieliśmy w Sikkim w Indiach, wtedy też nas to zaskoczyło.


W czasie, gdy dziewczyny piły z nami herbatę gospodarze gotowali w kuchni, z tego co powiedziały tata pomagał mamie, co nas zdziwiło, bo wydawało nam się, że w Chinach jest sztywny podział ról i od garów są tylko kobiety.
Nadszedł czas na główny punkt programu – pierogi, które mama sama zrobiła. Jak się potem chwaliła lepi je w tempie 20 pierogów w 10 min (może tata mierzy czas i na tym jego pomoc polega;)

Kolejne pozytywne spostrzeżenie to wszyscy razem zasiedli do stołu. Niby u nas oczywiste, ale ciekawi byliśmy jak to jest w Chinach, bo np. w Indiach w takiej sytuacji siedział z nami przy stole tylko Pan domu. Gospodyni tylko usługiwała i siedziała głównie w kuchni. Jak tata pojadł to przyszły dzieci, i dopiero jak one skończyły, mama siadła do stołu. Co kraj to obyczaj.
Pierogi oczywiście jedliśmy pałeczkami, na szczęście po tylu latach mieszkania w Azji dajemy radę się najeść. Oprócz pierogów z ostrym sosem była zupa typu rosół z rozbełtanym jajkiem.

Nie wszystko jednak było takie piękne i idealne, mieliśmy przy stole typowy chiński pokaz super siorbania w wykonaniu taty. Zauważyłam, że głównie faceci tak siorbią, kobiety jakoś się hamują, ciekawe czy im ktoś zwracał uwagę w dzieciństwie, czy to tak samo im przychodzi? Tata na szczęście szybko zjadł i poszedł siedzieć przed telewizorem.
Przy kolacji mama cały czas na migi zachęcała, żeby jeść więcej i więcej. Głównym tematem ‘rozmów’ przy stole stało się wkrótce swatanie naszego syna z jej córką. Okazało się, że córka jest samotna, a ma już 28 lat i mama się martwi. Jak zaczęłam pokazywać zdjęcia naszego Piotrka to gospodyni się tak podekscytowała, że na koniec wręczyła nam jeszcze worek pierogów na wynos z instrukcją jak je gotować.



Kandydatka na naszą synową stwierdziła, że nie chce chińskiego chłopaka bo są aroganccy i jak się wyraziła ‘nie mają dobrego serca’. I jeszcze na dodatek siorbią przy stole. Ale tego już nie powiedziała.
Po niekończących się pożegnaniach dziewczyny zabrały nas jeszcze do pięknego parku z jeziorem - kolejne WOW i plus dla Xi an. Im dłużej zwiedzamy to nasze miasto tym bardziej nam się podoba.







5 komentarzy:

  1. Witajcie! Ale niespodzianka.Wszystkiego najlepszego w nowym miejscu.Chetnie poczytam ciekawostek zza chinskiego muru bo lubie wasze opisy i zdjecia.Teraz rozumiem to dlugie milczenie.Jak smakowaly pierogi?Czy podobne do naszych? Powodzenia .Pozdrawiam z Uk
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Marta;) Na Facebooku piszemy ostatnio trochę więcej o tym co u nas słychać, ale pewno tam nie zaglądasz. Pierogi były pyszne;)
      Pozdrawiamy z Xi an.

      Usuń
  2. Serdecznie pozdrawiamy i czekamy z utęsknieniem na nowe wpisy. Życzymy wielu fajnych wrażeń. Nie powiem trochę z egoizmu, bo dzięki czytaniu Waszego bloga trochę i my tego wszystkiego dotykamy. Wiesia i Wito

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Jak miło, że tu zaglądasz;) A zaproszenie nadal aktualne, może nas w końcu odwiedzicie zamiast 'dotykać' wszystkiego przez ekran;)

      Usuń
  3. Spotykaliśmy się w Indiachw,Tajlandii...fajnie,że chcecie trochę pomieszkac w Chinach ☺
    Pozdrawiam serdecznie ,tym razem z Krety
    ,która też zachwyca.
    Grażyna ☺

    OdpowiedzUsuń