poniedziałek, 30 września 2019

Chiang Mai loop….. choć tak nie do końca.


Plan był taki, żeby zrobić duży loop: Chian Mai – Pai - Mae Hong Son – Mae Sariang – Chiang Mai.
600 km w pięć dni, wydawało się, że nie powinno być problemu.
Pierwszego dnia, w Chiang Mai  wstałem rano, pojechałem prosto do wypożyczalni i wziąłem Yamahę Aerox.  
Nawet nie zjadłem śniadania, pomyślałem, że jak zgłodnieję, to stanę po drodze i coś zjem, ale jechało mi się tak dobrze, że nawet od czasu do czasu kropiący deszcz mnie nie zatrzymał i śniadanie zjadłem dopiero w Pai. Nie zrobiłem też wielu zdjęć, bo przecież najciekawsza część podróży dopiero przede mną….




Pai w lipcu okazało się dosyć senne i stosunkowo puste ,ale pojawiła się tam stosunkowo nowa atrakcja - gorące źródła. Postanowiłem, że odwiedzę je drugiego dnia, przed podróżą do Mae Hong Son. Gorące źródło okazało się być rzeczką zorganizowana w kaskady, gdzie najwyższa służy do gotowania jajek na twardo, a kolejne są coraz chłodniejsze. Bardzo to było ciekawe, stosunkowo bardziej naturalne w porównaniu do znanych mi źródeł w Europie więc trochę mi zeszło na taplaniu się w gorącym strumieniu.



Niestety pogoda się trochę skiepściła, deszczyk popadywał i pomyślałem sobie…. a, co mi tam, mam czas, nie będę w mokrych gaciach jechał, do Mae Hong Son pojadę jutro.
Następnego dnia pogoda postanowiła przypomnieć mi, że jest monsun, a wtedy w Azji potrafi padać naprawdę mocno. Perspektywa brania zakrętów w strumieniach płynących drogą nie wydawała się kusząca.
Kolejny deszczowy dzień i trzeba było zapomnieć o ambitnych planach i zastanowić się, jak przy takiej pogodzie wrócić do Chiang Mai. Z Pai wyjeżdżałam w strugach deszczu, ale po jakiś 50 km zostawiłem  ulewę za sobą, pojawiło się nawet słońce.  

Wtedy właśnie zobaczyłem drogowskaz: Gejzer.
Gejzer w Tajlandii? Nie słyszałem o tym. Trzeba było zboczyć od głównej drogi około 15 km, jadąc wśród prawdziwej dżungli, ale naprawdę było warto. Zresztą zobaczcie sami. Gejzer stał się zdecydowanie największą atrakcja tego dnia.




Decydując się na jeżdżenie po tak górzystym terenie pełnym ostrych zakrętów, stromych zjazdów i podjazdów ważne jest, żeby wybrać dobry motor.
Spotkałem po drodze 2 dziewczyny, które bardzo chciały zaoszczędzić na wynajmie motorka, wzięły jakiegoś starego grata, który pewnie był po wypadku, bo nie był stabilny. Dziewczyny wpadły w poślizg, potłukły się i poharatały motor, co kosztowało je więcej niż sam koszt wypożyczenia. Dlatego warto jest poczytać opinie na temat wypożyczalni, może wam to zaoszczędzić zarówno kosztów jak i zadrapań. Ja skorzystałem z Cat Motors. Mają spory wybór, można powydziwiać co do marki, a nawet koloru, jeżeli komuś robi to róznicę, ale co najważniejsze, liczy się dla nich opinia i zadowolenie klienta, więc się starają.

Na koniec trochę zdjęć typy mix.
Punkt widokowy - Biały Budda

Chatka na kurzej łapce.... a raczej sześciu.
















1 komentarz:

  1. Też kilka razy przymierzałem się do tej pętli, ale nie wyszło. Ile płaciłeś za motorek ? A gdzie małżonka ? Ciche dni ? :)

    OdpowiedzUsuń