poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Ostatnich gryzą psy.

A zawsze powtarzam, że po 19-stej już nie wolno jeść J
- Ale po piwku człowiek się robi głodny ... a małe mięsko na patyku nikomu jeszcze nie zaszkodziło...
No i stało się, ‘Bozia’ go pokarała. Tak to jest jak się nie słucha żony ;-)
Na markecie jakiś biedny pies wystraszył się postawnego, wysokiego Rajskiego, który jeszcze zamiast chodzić to ‘biega’, nawet nie szczeknął tylko wyskoczył i ‘dziabnął’ go pod kolanem. Cały tłum Tajów natychmiast się zbiegł, biedny pies podkulił ogon i uciekł jeszcze bardziej wystraszony, a Rajski z hasłem na ustach „czy ciebie pies pojeb....o?” zaczął być opatrywany i obmywany czym się dało;-)
Po całej akcji zastanawialiśmy się nawet kto był bardziej wściekły i kto kogo mógł zarazić;-) J

Ale obawa pozostała, tym bardziej, że przypadek Rajskiego to nie pierwsza historia pogryzienia o jakiej słyszeliśmy. Prawdę mówiąc hordy bezpańskich psów, które wałęsają się w Tajlandii, Indiach, Kambodży czy Laosie są większym zagrożeniem niż jakaś malaria, której się wszyscy boją. O przypadkach malarii nikt nie słyszał od wielu lat, a o wściekliźnie owszem. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że w okolicy był nawet przypadek śmiertelny z powodu wścieklizny.

Co prawda wizja 40 stu bolesnych zastrzyków w brzuch Rajskiego bardzo zniechęcała, ale postanowiliśmy udać się z samego rana do pobliskiego szpitala. Na szczęście okazało się, że nie 40 tylko 4, wcale nie takie bolesne i nie w brzuch tylko w ramię (skąd nam się wzięła wizja tych 40 bolesnych zastrzyków w brzuch?).
Cała rzecz miała miejsce w czasie naszej podróży, w małym miasteczku Phu Ruea, gdzie jak się okazało szpital działał całkiem sprawnie. Najpierw tradycyjne pytanie „speak Taj?”, potem paniczne szukanie pielęgniarki, która zapewne ma męża/partnera faranga i ‘speak English’ (w każdej wsi taka jest;). Potem idzie już wszystko gładko, bardzo miła Pani staje się naszą przewodniczką i instruktorką, prowadzi nas od okienka do okienka, na koniec only 30 zł i gotowe ;-)

Podsumowując ;-)
1.Rajski przeżył, nie wiemy natomiast czy pies nie został zarażony 'wścieklizną' Rajskiego ;-)
2. Służba zdrowia w Tajlandii po raz kolejny sprawdziła się dobrze.
3. Jadąc do Azji południowo wschodniej zabezpieczamy się szczepionkami na żółtaczkę, dur brzuszny, martwimy o malarie i dengę, a nie zdajemy sobie sprawy, że bardziej prawdopodobne zagrożenia to zatrucia pokarmowe i ugryzienie przez psa.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz