Legenda

niedziela, 5 stycznia 2014

Sylwester khmersko- kostarykański.

Dlaczego khmerski i kostarykański ?
Zaraz wszystko wyjaśnię ;-)
Zacznę od tego, że Nowy Rok w Tajlandii uczciliśmy dniami wolnymi.
Świąt Bożego Narodzenia się nie obchodzi ale Nowy Rok owszem i to dwa razy ;-) Teraz mieliśmy pierwszy Nowy Rok a w kwietniu będzie drugi, nawet ważniejszy bo buddyjski. A ... i jeszcze w między czasie, 31 stycznia, niektórzy będą obchodzić Chiński Nowy Rok. Co dziwne już teraz zakończyliśmy rok 2556, mimo że liczony jest według kalendarza buddyjskiego. Po co więc drugi Nowy Rok, taka tradycja....


Korzystając z pięciu dni wolnych, wszystkie falangi gdzieś wyjeżdżały. My nie odbiegaliśmy od normy. Postanowiliśmy tym razem poznać trochę najbliższe okolice czyli Isaan. Wybraliśmy, na początek dwa punkty, z dalszym planem ... a potem się zobaczy. Obydwa punkty to były Khmerskie Świątynie.
Przed wyjazdem napisała do nas Dominika, że dopiero co przyjechała do Bangkoku (na roczny staż) i chętnie by gdzieś wyruszyła .... my na to ... więc przybywaj, pozwiedzamy razem.  Co ciekawe, nasze podróżne znajomości zaczynają owocować nowymi znajomymi. Dominika dostała namiary na nas od Felka, poznanego w Mumbaju (przy okazji pozdrowienia dla Felka, dzięki tobie Polacy w Tajlandii się spotkali ;-)

No więc najpierw były Khmerskie Świątynie w Phimai i okolicach Nang Rong. Z Dominiką spotkalismy się parę kilometrów przed Phimai i dalej już ruszyliśmy współnie ... stopem.... Parę razy  w czasie podróży po Isaanie udało nam się spotkać przemiłych ludzi, którzy podwodzili nas
z miejsca do miejsca, nawet raz (ku naszemu zdziwieniu i zaskoczeniu) okazało się, że facet specjalnie pojechał z punktu A do punktu B, żeby nas zawieźć i wrócił spowrotem, jedyne co chciał to zrobić sobie zdjęcie z nami ;-) Chce jednak przy okazji wyjaśnić, że jeżdżenie
stopem po Tajlandii nie jest łatwe, oni jakby nie rozumieli tej idei, może mają lęk przed obcokrajowcem i koniecznością rozmowy po angielsku. W każdym razie z naszego doświadczenia wynika, ze jeżeli samochód stoi, podchodzisz i podajesz miejscowość gdzie chcesz jechać,
to zapewne się uda, Tajowie nie potrafią odmawiać i są chętni do pomocy. Ale jeżeli stoisz przy drodze, machasz ręką na przejeżdżające samochody, to tak możesz sobie machać cały dzień i masz małe szanse, żeby ktoś się zatrzymał. Raz spróbowaliśmy tego sposobu. Jechaliśmy
akurat z Chiang Mai do Pai. Gorąco było jak nie wiem, a my twardo próbujemy..... po dłuższym czasie jakiś Taj podszedł zapytał gdzie chcemy jechać i za chwilę przyniósł nam wielką kartkę z nazwą naszej destynacji w języku tajskim.....to już sukces, teraz się pewno uda, pomyśleliśmy. Po kolejnym dłuuugim czasie, podszedł do nas kolejny Taj i mówi (łamaną angielszczyzną), że nas zawiezie ..... na dworzec autobusowy..... właściwie to po co my tu stoimy, jak chcemy gdzieś jechać to przecież są autobusy.....logiczne nie?;-)

A wracając do Khmerskich Świątyń, piękne i takie 'dostojne', szczególnie nam się podobało Phanom Rung, największa i najbardziej znana Khmerska Świątynia w Tajlandii. Położona na szczycie wygasłego wulkanu (phanom z khmerskiego oznacza wzgórze), nazywana "małym Ankor
Wat". Zwiedzaliśmy ją w popołudniowym świetle, który dodawał jej ciepłego blasku, siedzieliśmy sobie na trawie i patrzyli...
Potem nadszedł czas na tą część imprezy, którą się określa 'a potem się zobaczy'. No i zobaczyło się, że wracamy na sylwestra do Kalasynia, tam też jest dużo ciekawych rzeczy do pokazania Dominice, a nie wiadomo czy będzie miała jeszcze okazję do nas przyjechać... A że Dominika to znana blogowa kucharka i zbieraczka przepisów (jak nie wierzycie to zajrzyjcie TUTAJ) to decyzja zapadła szybko, że na pewno nam coś dobrego ugotuje na imprezę sylwestrową.
W ten sposób wkradł siś element kostarykański bo takie dania mieliśmy.
Przepis na ryż po kostarykańsku znajdziecie tutaj.
Po wycieczkach rowerowych po okolicach wybraliśmy się na zakupy, potem było gotowanie i najprzyjemniejsza część imprezy czyli degustacja. I ja tam byłam wódkę i wino ryżowe z nimi piłam, a co widziałam to wam opowiedziałam. No i mamy już Nowy Rok 2557 lub jak kto woli 2014 ;-)


  



10 komentarzy:

  1. Miło Was widzieć w Nowym Roku..:) Najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witajcie w Nowym Roku i dziękuję za pozdrowienia. Cieszę się, że świat jest mały i można poznawać nowych ludzi poprzez to, że poznaje się nowych...
    Tęsknię za Azją, w Polsce zima i ludzie z zimnymi sercami...............

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złych ludzi jest wszędzie pełno, chociaż w 'krainie uśmiechu' przynajmniej się wszyscy uśmiechają ;-)

      Usuń
  3. Wszelkiej pomyslnosci , zyciowej radosci ,zdrowia i mnostwa fantastycznych pomyslow w 2014 r.WAM zycze.Grazynka/przewodnik turyst.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Grażynko! Cieszymy się, że o nas pamiętasz i tu zaglądasz ;-) Wspaniałości w Nowym Roku!

      Usuń
    2. Pewnie,ze zagladam....zwlaszcza teraz w ten czas jesiennej zimy,coby sie troche ogrzac tajskim sloneczkiem i Waszymi usmiechami.G

      Usuń
  4. Znana kucharka, he he:P

    Dziękuję za reklamę! :) Mam nadzieję, ze do zobaczenia wkrótce!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czesc, na imię mi Magdalenka. Chciałam napisać, że bardzo lubię Waszego bloga. Obecnie jesteśmy, z konkubentem, 3 miesiąc w Indiach, więc już się trochę przyzwyczailiśmy, ale przed wyjazdem w nieznane (pierwszy raz w Azji) dużo surfowalam w necie i tym sposobem natknelam się na Was. Bardzo pomocny blog. Zdroworozsadkowy. Serdecznie pozdrawiam. Uściski z Goa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witajcie ;-) Bardzo się cieszymy, że nasze pisanie do czegoś się przydaje;-) Jak już Indie wam nie straszne to wszędzie sobie dacie radę! Zapraszamy kiedyś do Tajlandii. Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń