Legenda

środa, 30 stycznia 2013

Kulinarna podróż odchudzająca Odc. 4. Jak osiągnąłem rekordowe 79 kg. I znów przytyłem.

Historia mojego odchudzania rozpoczęła się 3 lata temu kiedy to wyjechaliśmy z Polski, ważyłem wtedy 123 kg, czyli mogę powiedzieć osiągnąłem wielki sukces! Schudłem około 40 kg!
Najbardziej intensywnym etapem mojej kuracji odchudzającej był czas pracy w nepalskim sierocińcu. Tylko dwa posiłki dziennie - dwa razy dziennie dahl bhat, czyli ryż z soczewicą. Po dwóch tygodniach zacząłem się obawiać, że mam jakiegoś tasiemca albo coś innego, co zżera mnie od środka. Ale nie, to była tylko “sieroca” dieta. Po miesiącu katowania się tymi nepalskimi specjałami moja waga spadła do 93 kg.
5 kg w ciągu miesiąca, to nie jest jakiś rekord świata, ale weźcie pod uwagę, że ja w ciągu tego jednego roku zrzuciłem 30 kg! Z czasem waga spadała coraz wolniej.
Z Nepalu przedarliśmy się do stolicy stanu Sikkim, Gangtoku. Tam przez około miesiąc mieszkaliśmy u zaprzyjaźnionych Indusów. Tutaj moja dieta została zupełnie zmieniona. Zaczęliśmy jeść znacznie częściej mięso (bo nasi znajomi innych potraw nie uznają), zaczęliśmy też sami gotować, na zasadzie: raz oni gotują, raz my. Tam też doświadczyłem zgubnych skutków jedzenia wieczorem. Oni mają taki strasznie głupi nawyk jedzenia o 22-giej lub nawet 23-ciej, po czym idą prosto spać. A co gorsza, potrawy gotowane w górskim Sikkim, bo to przecież Himalaje, są bardzo tłuste.
No i pierwszy raz w tej podróży waga nie spadła, a skoczyła do góry na 95 kg. Niby nie dramat, jak się schudło już 27 kg, ale sygnał był niepokojący.


Wskazówka 10. Nie jemy po 19tej.
Dla twardzieli, to może być nawet 18.00, ale jeżeli się chodzi późno spać może być trudno to wytrzymać. Ale jedzenie po 20.00 to już jest prawdziwy grzech, nie czarujmy się to wyznać.
Po 6-cio miesięcznym pobycie w Indiach, gdzie waga konsekwentnie spadała, pomimo jedzenia shootingowego (czyli na planie filmowym), którym się od czasu do czasu wspomagaliśmy doszedłem do 83,5 kg. Mam to nawet uwiecznione na kartoniku, jaki drukowany jest przez wagi ustawione na wszystkich peronach indyjskich kolei.
Potem, ze względu na przepisy wizowe na dwa miesiące musieliśmy opuścić Indie, pojechaliśmy znów do Nepalu z zamiarem pomagania sierotom, ale okazało się, że jedyna pomoc jakie sierotki potrzebują, to szeleszcząca kasa, którą niestety nie dysponowaliśmy w nadmiarze. Chcąc, nie chcąc odbyliśmy dwa miesiące wczasów odchudzających w Himalajach nepalskich, które przebiegły jak z bicza strzelił i znów byliśmy w Indiach.
I tu mój organizm zaczął odmawiać posłuszeństwa wycieńczony tą katorgą. Najpierw dopadło mnie rozwolnienie, które (z przerwami) trwało ponad 2 tygodnie, a potem zapalenie “wszystkiego”. Lekarz powiedział, że to zapalenie stawów i mięśni, ale ja czułem, że boli mnie dosłownie wszystko. Bolało kiedy leżałem, kiedy siedziałem i stałem, ale zmiana pozycji bolała najbardziej. Wtedy to sięgnąłem niepowtarzalny rekord 79 kg, okupionego jednak strasznym cierpieniem. Nie wiem, na ile ta choroba była wynikiem odchudzania, ale z całą pewnością mój wycieńczony organizm był bardzo podatny na choroby. Dlatego
Wskazówka 11. Nie przesadzajcie z tym odchudzaniem, trzeba zachować umiar i zdrowy rozsądek.
Zdrowy rozsądek jest konieczny przy odchudzaniu, ale przydaje się też w czasie, kiedy uznamy, że osiągnęliśmy naszą wymarzoną wagę. Bo wtedy pojawia się inny problem. Wydaje nam się, że jesteśmy już slim, fit i tacy już zostaniemy. Niestety, nic w życiu nie jest dane na zawsze.
Dworcowa waga - teraz już martwa


Kiedy osiedliliśmy się w Mumbaju na stałe, zacząłem łamać chyba wszystkie zasady o jakich wcześniej pisałem. Ponieważ sami gotowaliśmy, to znacznie zwiększyły się moje porcje, dostęp do lodówki spowodował, że często podżerałem między posiłkami, jedzenie shootingowe zwykle było “non-veg”, a i sami czasem gotowaliśmy mięsne potrawy. Spotkania z miejscowymi znajomymi a także podróżnikami, którzy pisali do nas przez tego bloga zachwiało też żelazna zasadą nie jedzenia “po zmroku” (tu słońce zachodzi mniej więcej o 7-mej, bez względu na porę roku), jak tu nie jeść w czasie imprezy.
Kilka dni temu Rajska powiedziała, że już nie jestem taki piękny, i że znów trzeba by mnie odchudzić. Zacząłem się zastanawiać, ile ja teraz właściwie ważę. I tu zaczął się problem, bo firma, która serwisowała wagi w całych Indiach zbankrutowała i wagi przestały działać. Kiedyś świeciły, mrugały a czasem nawet grały i bileciki z wróżbami wyskakiwały. Mam ich całą kolekcję. A teraz stoją takie metalowe, nieme, puste potworki. Kiedyś tak przydatne, a teraz martwe. Ale z pomocą przeszedł jakiś dziadeczek, wystawiający wagę łazienkową na ulicy, na której za 2 Rs można sprawdzić ile się przytyło.
Dzisiaj, 29 stycznia 2013 roku ważę 90kg, 11 kg więcej od rekordu. Postanowiłem więc wrócić do odchudzania. Moim celem jest 85 kg. O mojej walce będę pisał, liczę też na wasze wsparcie z daleka i bliska....


19 komentarzy:

  1. Moje wsparce masz, bo wiem i znam ten zapach topniejącego i wzrastającego tłuszczu. Powodzenia..:) Ja właśnie zabieram się za tarcie marchewki na surówkę..:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdeczne dzięki za wsparcie, będę informował o wynikach.....

      Usuń
  2. Też cię mocno wspieram, my z Julą ganiamy na siłownię 3 x tyg, dietujemy i do wakacji będzie fit ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, 3 x w tygodniu.... Ale będziesz szprycha!!!!! ;-)

      Usuń
  3. Ja tez trzymam kciuki. Powodzenia§!

    P.S Zastanawiajace jest to, ze firma obslugujaca wagi w calych Indiach mogla zbankrutowac. Dziwne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm...., ja nie wiem, czy w całych Indiach, ja nie mogłem znaleźć żadnej sprawnej w Mumbaju

      Usuń
  4. Również trzymam kciuki :) w końcu najważniejsze jest zdrowie i dobre samopoczucie, powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samopoczucie dobra to mam jak se dobrze pojem, a nie jak mi w brzuchu burczy ;-(

      Usuń
  5. dasz rade Adam! trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Powodzenia !!! :) Moze zmobilizuje to mojego meza i dolaczy do Ciebie, bo tez by mu sie przydalo zrzucic "ciezarny brzuszek". ;) Mnie sie udalo stracic 10kg BEZPOWROTNIE gdy przestalam jadac ryz...zwlaszcza o poznych porach. Trzymam kciuki i wierze, ze Ci sie uda osiagnac swoj cel. :) Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Powiedz mu, żeby zaszedł do nas na badmintona, do dobrze robi na zrzucanie brzuszka.
      A swoja droga, to mówisz, że to od tego ryżu się tak tyje??!!!
      No patrz, zawsze się człowiek czegoś nauczy....

      Usuń
    2. Nie mow, ze nie wiedziales, iz to bialy ryz jest tak bardzo tuczacy??? Wiele osob tez mi mowilo, ze zrzucily kilogramy po odstawieniu ryzu. :)
      Mezowi powiem o badmitonie. Zobaczymy co on na to. ;) Jeszcze raz powodzenia i wytrwalosci zycze. :) Aga

      Usuń
    3. No nie wiedziałem, co więcej, ja właśnie na ryżu schudłem te 43 kg, a przytyłem odkąd zaczęliśmy jeść ziemniaki i makarony, ale faktycznie wezmę pod uwagę zmniejszenie racji ryżu, bo to w sumie sama skrobia, czyli ....cukier

      Usuń
  7. 1.oczywiscie cie wspieram adam ;)
    2.pokaz kiedys na spotkaniu zdjecie przed dieta, chetnie lookne ;-)
    3.wiem, ze nie na temat, ale niech ewa zamiesci na blogu przepis na te cebulowe placuszki :-)))))) plssss!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Dzięki
      2. W życiu nie pokażę, wszyscy co widzieli to ryli ze śmiechu.
      3. Na temat tego onion badziewia Rajska będzie musiała posta napisać, bo to faktycznie jest super

      Usuń
    2. Ja tez sie przylaczam do prosby o pokazanie zdjecia. :)
      Eytko, ja Ewe mailowo poprosilam o przepis na te placuszki....widze sie z nia codziennie i obiecala, ze mi powie jak sie je robi...ale jak do tej pory, to nawijamy bez przerwy o wszystkim tylko nie o placuszkach. Moze nadejdzie taki dzien, ze wreszcie uda nam sie ten przepis od Ewci wydobyc. :)
      Adam, jak Ty mozesz mowic o tym rarytasie BADZIEWIE???! ;) Toz to niebo w gebie. :)
      Aga

      Usuń
    3. ona po prostu nie chce zdradzic sekretu ;-)

      Usuń
  8. Taka to nie jestem .... i obiecuję, że jutro obwieszczę całemu światu moją kulinarną tajemnice placuszkową, czyli będzie post na ten temat... będzie też o tym dlaczego nasze placuszki to BADZIEWIE ha, ha, ha ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja juz sie dowiedzialam czemu ten rarytas jest zwany BADZIEWIEM i zwracam honor Adamowi. :)Aga

      Usuń