Przez większość mojego życia 1 września był dniem kiedy
zaczynała się szkoła. Najpierw będąc uczniem potem nauczycielem w tym dniu
zaczynałam „nowy rok”. Ale w życiu wszystko kiedyś się zmienia i teraz ten
dzień oznaczał, że byłam na planie filmowym, zaczął się ostatni miesiąc
monsunów i tyle mi się kojarzy z 1 września, który właśnie minął.
W Indiach rozpoczęcie roku szkolnego ma różne daty. Wszystko zależy, o którym stanie rozmawiamy.
I tak np. w Mumbaju (stan Maharasztra) 1 września mają w czerwcu, w Sikkim w
styczniu, a na Kerali w maju.
Wspólną cechą systemu edukacyjnego w tym kraju jest to, że niezależnie od tego kiedy szkoła się
kończy i zaczyna ma dwie dłuższe przerwy wakacyjne i wiele wolnych dni z powodu
różnych świąt.
Tak jak u nas jest przerwa w połowie roku i na koniec, ale przeważnie podzielona równo, np. dwa razy wakacje po 1,5 miesiąca.
Małe dzieci w wieku 2, 3 lata mogą już rozpocząć przedszkole
czyli nursery school. Pierwszą klasę w prawdziwej szkole zaczyna się w wieku 5
lat, wtedy rodzice muszą kupić mundurek (uniform), podręczniki i zaczyna się
szkolna przygoda, która powinna potrwać minimum 10 lat. Co ciekawe w Indiach
istnieje obowiązek szkolny! Ale jak to często bywa w tym kraju prawo – prawem,
a życie – życiem. Ilość dzieci, która nie chodzi do szkoły jest ogromna i nikt
z tym nic nie robi. Ulubionym wytłumaczeniem na wszystkie społeczne problemy to
zbyt duża populacja. Rząd nie jest w stanie kontrolować społeczeństwa skoro nawet
nie może go policzyć. Na ulicach Indii, gdzie byśmy nie byli, zobaczymy jednak
gromady dzieci w mundurkach. Każda szkoła ma inne wzory, kolory i fasony.
Przechodzenie z klasy do klasy nie jest taką prostą i
oczywistą sprawą i spory odsetek dzieci zostaje na drugi rok w tej samej
klasie. W klasach często są dzieci w zróżnicowanym wieku (np. z różnych powodów
rozpoczynają naukę później). O przejściu
do następnej klasy decydują testy zewnętrzne, jest ich 4 w ciągu roku, potem
wyniki się sumuje i „klamka zapadła”. Wydaje się, że to takie uczciwe i
sprawiedliwe, ale w praktyce to różnie bywa. I tak o wszystkim decyduje
człowiek, a w kraju o tak wielkiej korupcji wszystko jest możliwe. Pierwsze 10
klas to jedna szkoła czyli ten sam mundurek. Składa się z dwóch etapów szkoła
podstawowa (7 klas) i SSC czyli Secondary School Certificate (szkoła drugiego
stopnia – 3 klasy).
Teoretycznie głównym językiem wykładowym jest angielski,
czyli wszystkie przedmioty powinny być uczone po ang. To znowu czysta fikcja i teoria, w większości
szkół nauczyciel mówi w języku rodzimym i czasami coś tłumaczy na ang. Są
oczywiście też szkoły gdzie mówi się tylko po ang. Większość szkół jest płatna.
Darmowe szkoły są przepełnione i o bardzo niskim poziomie,
więc ci których stać, a jest ich niemało, wysyłają dzieci do szkół płatnych,
które nie są drogie. Płatnych szkół jest zdecydowanie więcej, mogą być
prywatne, religijne, społeczne lub państwowe. Mają bardzo zróżnicowane poziomy
i wysokości opłaty. Czasami lokalne władze wprowadzają zróżnicowanie w czesnym
np. w Maharastrze mniej płaci się za dziewczynkę niż chłopca (żeby zachęcić
rodziców do kształcenia córek), a za trzecie dziecko płaci się więcej niż za
dwójkę poprzednich (żeby wpłynąć na zmniejszenie populacji?). Po 10 klasach
uczeń idzie do HSC Higher Secondary Certificate (wyższa szkoła drugiego
stopnia), nazywana klasą 11 i 12, gdzie językiem wykładowym jest już tylko
angielski. I tu pojawiają się problemy językowe.
W drodze do szkoły
|
Jeżeli do tej pory nauczyciel mówił w języku rodzimym, a
ang. był tylko jednym z przedmiotów, to jak sobie poradzić kiedy wszystkie
przedmioty wykładane są po ang. Duża część indyjskich uczniów kończy edukacje
po tym etapie, czyli tak jakby po naszej maturze. Ale można też podjąć kolejne
etapy kształcenia, 3 letni Degree College. Do wyboru są 3 kierunki: science –
przedmioty ścisłe, common – ogólny, artist – przedmioty artystyczne. Podałam je
w kolejności prestiżu i trudności dostania się. Etap ten kończy się stopniem
bachelor czyli licencjat. Czyli tak jak u nas.
Uczennice w Sikkim
|
Mogę jeszcze dodać, że wyniki najlepszych uczniów są zawsze
bardzo rozgłaszane. Szkoły wywieszają wielkie plakaty ze zdjęciami i wynikami,
nawet w gazetach pojawiają się rankingi najlepszych uczniów.
Potem jeszcze można iść na studia, czyli dwa lata w tytułem
magistra. Największym marzeniem wszystkich Indusów z klasy średniej i wyższej
jest wysłać swoje dziecko na studia za granicę. Marzenia te od wielu lat są
realizowane, stąd tak wielu mieszkańców Indii można spotkać we wszystkich
krajach angielskojęzycznych.
Ogólnie ilość lat poświęcona na edukację jest taka sama jak
w Polsce. Główny problem w Indiach to jaki odsetek dzieci i młodzieży
przechodzi te etapy?
PS. Informacje podaje na podstawie szkół w Mumbaju, w innych
stanach mogą być jakieś drobne różnice.
jak zawsze ciekawie i wyczerpująco podeszliście do tematu :), prawo prawem a życie życiem, co akurat w aspekcie Indii i prawem dzieci do nauki jest smutne...
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że postanowiliście poświęcić czas i przybliżyć nam indyjski system edukacji. Dla mnie to temat bardzo interesujący, bo sama za rok będę już nauczycielką :D Możesz napisać, czego uczyłaś w Polsce?
OdpowiedzUsuńJo, BlueRose dzięki za słowa pochwały;-)Jeżeli chodzi o moje nauczanie to przez 17 lat byłam nauczycielką biologii i chemii. Bardzo lubiłam uczyć i nawet tęsknie za tym...Dlatego temat szkoły jest mi bliski. A ty czego będziesz uczyć BlueRose?
OdpowiedzUsuńPolskiego ;) Teraz jestem na trzecim roku. Marzy mi się jeszcze historia i nareszcie zacznę się spełniać w pracy z młodzieżą ;)
OdpowiedzUsuńTo trzymam kciuki, żeby marzenia się spełniały ;-)
UsuńInteresujący temat, który bardzo przyjemnie się czyta (jak każdy inny). Będąc przy temacie szkoła zadam pytanie: Czy mieszkając tam już od 2 lat nauczyli się Państwo języka hindi? Potrafią się Państwo porozumiewać w stopniu komunikatywnym tym językiem? ;)
OdpowiedzUsuńNa pytanie czy umiemy coś w hindi odpowiem tak jak zazwyczaj gdy pytają Hindusi - tora, tora czyli trochę ;-)Problemem w Indiach jest to, że w każdym stanie mówi się w innym języku i znajomość hindi wcale nie oznacza, że wszędzie można się dogadać. Kiedyś przez dłuższy czas byliśmy w Sikkim i zaczęliśmy się trochę uczyć lokalnego języka, potem pojechaliśmy na Goa i tam nikt nie rozumiał co mówimy, a w Mumbaju mówią jeszcze inaczej. Chyba już łatwiej porozumiewać się w Indiach po ang.
OdpowiedzUsuńAż mi się nasunęło przysłowie co kraj to inny obyczaj a w przypadku Indii można śmiało napisać co stan to inny "obyczaj" :)
OdpowiedzUsuńWitajcie, natknęłam się na ten wpis, poszukując informacji o systemie edukacji w Indiach. Bardzo potrzebne są mi te informacje, w związku z tym, czy orientują się Państwo, jak to wygląda w tej chwili? Przeszukałam wiele stron, bibliotek w moim mieście, ciężko znaleźć coś interesującego i wiarygodnego, opierającego się na jakieś relacji podróżniczej czy artykule naukowym. Z góry dziękuję za wszelką pomoc. I pozdrawiam. :) Natalia (lokomana@o2.pl)
OdpowiedzUsuńOd trzech lat nie mieszkamy w Indiach więc nie wiemy czy coś się zmieniło. Wiemy natomiast dużo na temat edukacji w Tajlandii ;-)
UsuńNa blogach podróżniczych rzeczywiście trudno coś znaleźć bo podróżnik najczęściej nie odwiedza szkół. Można natomiast dotrzeć do blogów Polek, które mają mężów Hindusów, często dzieci w wieku szkolnym i mieszkają w Indiach, one powinny być dobrym źródeł informacji. Mieszkając w Indiach poznaliśmy sporo takim Polek, np. tutaj jeden z takich blogów http://south-indian-life.blogspot.com/ Co prawda Magda dawno nic nie pisała na blogu, ale może coś podpowie.
Pozdrawiam