Wyspa Bonda |
Po Tajsku wyspa znaczy
KO czasami pisane jako KOH.
Wszystkie KO w
południowej Tajlandii są urocze. Przypominają mi trochę krajobraz Chorwacji z
pięknymi zatoczkami, głazami, skałami o różnych kształtach, otoczone dodatkowo
malutkimi wysepkami. Jest jedna zasadnicza różnica w porównaniu z Chorwacją – są
tu piaszczyste plaże z drobniutkim piaskiem i ciepłym morzem.
Ze względu na te ciekawe, urocze krajobrazy nakręcono tu
wiele filmów, między innymi
jakiegoś Bonda i film „The Beach” z Leonardo di Caprio.
Z jednej strony
krajobrazy rzeczywiście są piękne, ale z drugiej uważam, że wyspy są
przereklamowane, plaże nie są takie białe jak podaje przewodnik, poza tym
często wąskie, często brudne i zatłoczone. Może kiedyś to wszystko było bardziej
dziewicze i piękniejsze, ale odkąd Tajlandczycy zrobili z wysp biznes do
wyciągania pieniędzy z turystów, to jedna wielka komercja. Co raz trudniej znaleźć wyspy niezadeptane przez turystów ... ale nadal trwamy w poszukiwaniu ;-)
Pierwszy raz odkrywaliśmy tajskie wyspy w 2010 r. Nasz plan zwiedzania wyglądał
następująco:
-z
Bangkoku autobusem do Surat Thani (wschodnie wybrzeże) i dalej promem na KO
SAMUI
-potem przejechaliśmy
na zachodnie wybrzeże, najpierw zatrzymaliśmy się w KRABI na dwa dni
-z Krabi popłynęliśmy
na kolejną wyspę KO PHI PHI
- dalej
przepłynęliśmy na PHUKET
-autobusem do
PHANG NGA
-powrót do
Bangkoku.
Czyli zrobiliśmy
takie koło, jeżeli czytelnikowi chciałoby się zajrzeć na mapę to zobaczy.
Pora deszczowa
Południe
Tajlandii zwiedzaliśmy w sierpniu czyli w środku sezonu deszczowego. Jak
przystało na tą porę bywało pochmurno, po południami padał deszcz, a zdarzało
się nawet, że towarzyszył nam przez cały dzień.
Z tego też
powodu nie było aż tak dużo turystów (tak przynajmniej mówili miejscowi),
chociaż nam się wydawało, że jest mnóstwo. Jak to w takim razie wygląda w
sezonie, już sobie wyobrażam te tłumy…
Tajskie jedzenie
Jak na razie musze stwierdzić, że bardziej smakuje mi jedzenie indyjskie, jest np. bardziej urozmaicone. W Tajlandii głównie
jedzą zupy z różnymi dodatkami i makaronem, takie rosoły, do których dodają
warzywa, grzyby i różne mięso, my najczęściej wybieraliśmy z kurczakiem. Co
ciekawe, nie wszystko dodane do zupy nadaje się do zjedzenia, niektóre rzeczy
tylko nadają smak, ale się ich nie je. Kolejne potrawy to ryż z różnościami,
mięsem, warzywami, grzybami, ziołami, przyprawami itd. Wszystko co podają nie jest ostre, natomiast można sobie dodawać przypraw do woli, to jest pozytywne bo można
zjeść coś co nie jest ostre. Co nas zadziwiło Tajowie do takiej zupy "nudlowej" często dodają cukier i to w ilościach hurtowych(?!)
Mumia mnicha w słonecznych okularach |
Już wiem np. że
nie lubię ich zupy rybnej, dobre jest natomiast tom yam to rodzaj zupy na
kwaśno, ma lekki posmak pomidorowej, ale dodają ginger co całkiem zmienia smak.
Skuterem przez Ko Samui.
Pierwszą wyspę,
na której byliśmy - Kho Samui zwiedziliśmy na skuterze. To był doskonały
pomysł, sama przejażdżka na skuterze po wyspie sprawiła mi frajdę, a co dopiero
dodatkowe atrakcje. Wybraliśmy wariant wypożyczenia skutera ok. godziny 14.00 (wypożycza się na 24h), więc oddaliśmy dopiero na drugi dzień. Dało to nam
możliwość zrobienia dwóch wycieczek. Tak jak zawsze, najpierw pytając w
lokalnych punktach turystycznych dowiadujemy się co oferują do zobaczenia,
zbieramy przy okazji ulotki i układamy sobie trasę.
Oczywiście
czasami nasze poszukiwania punktów docelowych wymaga dopytywania, co akurat w
Tajlandii nie jest łatwe, oni słabo lub wcale nie mówią po ang. To chyba efekt tego,
że nigdy nie byli kolonią brytyjską ;-)
Ko Samui to
bardzo turystyczne miejsce, nasza miejscowość (Lamai) nie odstępuje od tego
wizerunku, mnóstwo sklepów, barów, knajpek , punktów masażu, wszystko dla
turystów. Szczególnie wieczorem wszystko ożywa, pełno ludzi spacerujących po
ulicy, przyjemna wakacyjna atmosfera, którą lubię…
Skalny "dziadek" |
Ale wracając do
naszej wycieczki udało nam się znaleźć świątynię, w której umieszczono
zmumifikowanego mnicha (i o dziwo!! założyli mu okulary przeciwsłoneczne),
skały nazwane dziadek i babcia (HIN TA i HIN YAI) o kształtach falusa i vaginy.
Gorzej było ze
znalezieniem wodospadów, oczywiście jest ich tu mnóstwo szczególnie teraz w
porze deszczowej, dużych, małych, średnich i pełno drogowskazów na jakiś;-) wodospad.
Poszukiwanie stało się dla nas prawdziwym "survivalem"… Pierwszy mały wodospadzik
znaleźliśmy dzięki temu, ze nagle, jak spod ziemi znalazł się koło nas Tajlandczyk,
który nie proszony zaczął nam pokazywać drogę przez dżunglę, po kamieniach, w
gąszczu, gdzie czasami trzeba było podciągać się na jakiś linach, a w ostatnim
etapie drogi zdjąć buty i iść pod prąd po strumyku czy rzeczce. Gdyby nie pomoc
naszego przewodnika, pewno byśmy nigdy nie dotarli do celu, a już powrót ta
samą drogą byłby straszny, na szczęście nasz przewodnik poprowadził nas inną,
prostszą drogą. Ciekawostką, którą nam po drodze pokazał była huśtawka z lian,
zabawa przednia dyndać sobie nad wąwozem na huśtawce z lian;-). Sam wodospad
był taki sobie, ale cała wyprawa fajna.
Złoty Budda na Ko Samui |
ALE… to nie
koniec naszych przygód. Zapragnęliśmy zobaczyć jeszcze jeden wodospad,
drogowskazy były bardzo wyraźne i dość gęsto ustawione, nic tylko jechać, więc
jechaliśmy i jechaliśmy i jechaliśmy…. Droga zrobiła się coraz mniej ciekawa,
wąska, gliniasta,czasami ostro w dół, czasami w górę. Nasz biedny skuter nie
dawał rady , trzeba było schodzić i część drogi pokonać na nogach, albo pchać
go, bo się ślizgał, a czas mijał …Ze świadomością, że ok. 18 – 19 robi się
ciemno, a my musimy jeszcze wrócić, jechaliśmy dalej, w końcu jakiś zdrowy głos
rozsądku kazał nam wracać. Zdążyliśmy przed zmierzchem być w hotelu. Kolejna wyprawa
skuterem na drugi dzień już spokojniejsza, przejechaliśmy w sumie prawie 100km.
To były super wyprawy, potem plażowanie, kąpiel w ciepłym morzu i wieczorne
spacery uliczkami Samui…
Ko Phi Phi zdecydowanie nam się nie spodobało!
"Jesteśmy teraz
na wyspie KO PHI PHI, która podobno jest najładniejsza w Azji, ja niestety wcale tego nie
widzę. Widzę natomiast ciasne uliczki zabudowane sklepikami, restauracjami,
hotelami, tysiące turystów i wszystko absurdalnie drogie, dużo droższe niż na
lądzie. Po prostu maksymalnie wykorzystują turystów.
Mieszkamy w
bardzo ciekawym domku bambusowym, do plaży mamy bardzo blisko, ale raczej
zostaniemy tu krótko, zdecydowanie nie lubimy miejsc, gdzie turysta siedzi na
turyście.
A przygotowano
tu dla nich mnóstwo atrakcji można oczywiście posiedzieć w knajpach, zrobić
sobie masaż, tatuaż, poopalać się, pojechać łódką na wycieczkę np. na oglądanie
raf koralowych lub … wkładać nogi do
akwarium. To taka ciekawostka, którą tu odkryłam, tzw "doktor fish", polega to
na wkładaniu nóg do akwarium, w którym małe rybki obskubują twoje nogi z
naskórka.
Niestety dopiero
wieczorem okazało się, że nasz ładny domek bambusowy stoi między nocnymi
lokalami, głośnik mieliśmy, zaraz koło domku, więc jak można się domyślać noc
była straszna… To tylko dopełniło naszego niezadowolenia i rano po
nieprzespanej nocy popłynęliśmy na wyspę PHUKET."
Wybraliśmy miejscowość Kata bo… najłatwiej było ją
zapamiętać.
"Po raz kolejny
przekonaliśmy się, że w naszej podróży duży wpływ na nasze samopoczucie ma
hotel jaki znajdziemy, tym razem trafiliśmy super. Piękny, luksusowy pokój w
normalnej cenie a hotel w tajskim stylu.
Co prawda pogoda nam się zepsuła i jak na porę
deszczową przystało, codziennie leje i jest pochmurno. Mimo to pobyt na Phuket
mija nam super, robimy sobie fajne wycieczki, czasami stopem, czasami lokalnym
busem lub mototaksi czyli na motorkach.
Trafił nam się,
w czasie naszego pobytu, nawet jeden słoneczny dzień, korzystamy więc z uroków
plażowania. Plaża nawet ładna, ale w Palolem w Indiach jest ładniejsza, tutaj
jest wąska i za leżaki trzeba płacić. No a wieczorami spacerujemy i chłoniemy
wakacyjną atmosferę z barami, muzyką i imprezami.
Namorzyny w zatoce Phan Nga |
PHUKET to wyspa dużo większa niż KO PHI PHI więc cała rzesza turystów rozdziela się i
zamieszkuje różne miejscowości nadmorskie. My wybraliśmy Kata Beach bo
najłatwiej było mi zapamiętać ta nazwę;-) Na Phi Phi
wszyscy turyści są ściśnięci na małym, wąskim przesmyku, który aż kipi od
nadmiaru turystów.
W Phan Nga nie ma plaży.
Kolejny nasz
punkt program to Phan Nga, gdzie nie ma możliwości plażowania, za to można
zrobić sobie fajną wycieczkę i pooglądać namorzyny oraz okoliczne wyspy, np.
bardzo znaną wyspę Bonda.
Podsumowanie
1. Lepiej
ograniczyć się do wschodniego lub zachodniego wybrzeża (oba są równie ładne),
nie warto objeżdżać wszystkich wysp.
2. Warto zrobić
sobie wycieczkę łódką i pooglądać krajobraz od strony wody. Jedną z
najciekawszych atrakcji była dla nas wycieczka w Phan Nga, ale takie same można
zrobić w innych miejscach.
3. Trzeba się
przygotować na tłumy turystów (nawet w porze deszczowej, czyli poza sezonem).
4. Nasza ocena miejsc,
które widzieliśmy w czasie tej wyprawy: najlepsze to Ko Samui, najgorsze Ko Phi Phi.
:) świetna relacja, fajnie, że piszecie krok po kroku jak wygladała Wasza podróż. Będę zaglądac!
OdpowiedzUsuń"PHUKET to półwysep większy niż KO PHI PHI "- Phuket nie jest półwyspem, tylko największą wyspą Tajlandii mimo połaczenia mostowego z lądem, tym bardziej Phi Phi nie jest półwyspem tylko małą wysepką.
OdpowiedzUsuń"Na Phi Phi wszyscy turyści są ściśnięci na małym, wąskim przesmyku, który aż kipi od nadmiaru turystów" szkoda że nie zajrzeliście chociażby na Laengtom beach, gdzie plaża oszałamia a turystów jest dużo mniej. To co opisujecie to miasteczko Tonsai, a na Phi Phi jest milion innych urokliwych miejsc wystarczy trochę odejść od najpopularniejszych ścieżek.