Znajoma Chinka, z którą uczyliśmy w szkole w Tajlandii, ma przyjaciółkę
w Xi an, gdzie obecnie mieszkamy. Nancy strasznie się ucieszyła, że może poznać
dwóch ‘białasów’ i potrenować swój angielski, a mówi niestety kiepsko, więc
jest co trenować. W ten oto sposób poznaliśmy znajomą znajomej i jej siostrę.
Pierwsze spotkanie głównie polegało na dziubaniu w
tranlatorze i rozmowie na migi, ale było bardzo miło. Dziewczynom najwidoczniej
się spodobało i postanowiły trenować angielski dalej bo za jakiś czas
dostaliśmy kolejne zaproszenie, tym razem do domu rodziców ponieważ mama robi
pierogi.
Muszę tu wyjaśnić, że pierogi to tradycyjne chińskie danie,
więc jak tu nie spróbować. Poza tym taka możliwość odwiedzenia chińskiej
rodziny nie zdarza się co dzień.
Zanim opowiem jak przebiegła wizyta i co nas zaskoczyło,
najpierw napiszę na co się nastawialiśmy przyjeżdżając do Chin.
Nasze wyobrażenia o Chińczykach
Przygotowując się do przeprowadzki naczytaliśmy się oczywiście
mnóstwo blogów szukając informacji jak tu się żyje i czego się spodziewać.
Przygotowaliśmy się więc psychicznie do tego, że
- Chińczyków jest dużo, więc wszędzie będzie tłoczno i
ciasno,
- obrzydliwie charchają i plują na ulicy (przeżyliśmy to w
Indiach to i przeżyjemy w Chinach;)
- strasznie siorbią w czasie jedzenia (a co, tam w Indiach
jedli rękami...),
- będą nas próbowali oszukiwać, więc trzeba uważać,
- kradną,
- będą się cieszyć jak do ciebie zagadają, ale na wielkie
przyjaźnie, czy zapraszanie do domu raczej nie licz (podobnie było w
Tajlandii).
Tak nastawieni bojowo do plujących i siorbiących Chińczyków
stwierdziliśmy, że damy radę – przeżyliśmy prawie 3 lata w Indiach to i Chiny
nas nie zabiją.
Nie minął jeszcze miesiąc naszego pobytu i muszę powiedzieć,
że póki co jesteśmy pozytywnie zaskoczeni, aż tak źle nie jest :) Spotkaliśmy bardzo dużo miłych i pomocnych ludzi, dzielnica gdzie mieszkamy wcale nie jest zatłoczona i nawet zaproszono nas do chińskiego domu.
Pierwsze spotkanie polsko chińskie i nasze pierwsze chińskie 'hamburgery' - ru dzia mu
Chińska gościnność
Nasza wizyta zaczęła się od tego, że znajoma znajomej razem
z siostrą podjechała pięknym Volvo i zabrała nas na drugi koniec miasta.
Bogate chińskie rodziny mieszkają w blokach. Właściwie całe
Xi an składa się z zamkniętych, strzeżonych osiedli bloków/wieżowców. Z lotu
ptaka miasto wygląda jak równo poukładane klocki, taka komunistyczna
szuflandia. Osiedla są pięknie utrzymane, czyściutkie, z trawniczkami,
ogródkami kwiatowymi, kwitnącymi drzewami, fontannami, placami zabaw i
podziemnymi garażami.
W jednym z takich osiedli mieszkają rodzice naszych
koleżanek. Starsza z nich – ‘znajoma znajomej’ jest już mężatką z dzieckiem i
mieszka w sąsiednim osiedlu, młodsza razem z rodzicami. Rodzice nie mówią po
angielsku ani słowa, a nasze przewodniczki też słabo. Przy powitaniu - pierwsze
zaskoczenie przejęci gospodarze witają nas ubrani w pidżamach, Pani domu ma
fartuszek więc pidżama się mniej rzuca w oczy, ale Pan domu wygląda trochę
śmiesznie.
Mieszkanie piękne, wyoglądane dokładnie, nadszedł więc czas
na herbatę ... i tu drugie zaskoczenie siostra ze stroju eleganckiego, w którym
po nas przyjechała również przeszła na strój domowy, czyli pidżamę. Takie pidżamowe
party już kiedyś mieliśmy w Sikkim w Indiach, wtedy też nas to zaskoczyło.
W czasie, gdy dziewczyny piły z nami herbatę gospodarze
gotowali w kuchni, z tego co powiedziały tata pomagał mamie, co nas zdziwiło,
bo wydawało nam się, że w Chinach jest sztywny podział ról i od garów są tylko
kobiety.
Nadszedł czas na główny punkt programu – pierogi, które mama
sama zrobiła. Jak się potem chwaliła lepi je w tempie 20 pierogów w 10 min (może
tata mierzy czas i na tym jego pomoc polega;)
Kolejne pozytywne spostrzeżenie to wszyscy razem zasiedli do
stołu. Niby u nas oczywiste, ale ciekawi byliśmy jak to jest w Chinach, bo np.
w Indiach w takiej sytuacji siedział z nami przy stole tylko Pan domu.
Gospodyni tylko usługiwała i siedziała głównie w kuchni. Jak tata pojadł to
przyszły dzieci, i dopiero jak one skończyły, mama siadła do stołu. Co kraj to
obyczaj.
Pierogi oczywiście jedliśmy pałeczkami, na szczęście po tylu
latach mieszkania w Azji dajemy radę się najeść. Oprócz pierogów z ostrym sosem
była zupa typu rosół z rozbełtanym jajkiem.
Nie wszystko jednak było takie piękne i idealne, mieliśmy
przy stole typowy chiński pokaz super siorbania w wykonaniu taty. Zauważyłam,
że głównie faceci tak siorbią, kobiety jakoś się hamują, ciekawe czy im ktoś
zwracał uwagę w dzieciństwie, czy to tak samo im przychodzi? Tata na szczęście
szybko zjadł i poszedł siedzieć przed telewizorem.
Przy kolacji mama cały czas na migi zachęcała, żeby jeść
więcej i więcej. Głównym tematem ‘rozmów’ przy stole stało się wkrótce swatanie
naszego syna z jej córką. Okazało się, że córka jest samotna, a ma już 28 lat i
mama się martwi. Jak zaczęłam pokazywać zdjęcia naszego Piotrka to gospodyni
się tak podekscytowała, że na koniec wręczyła nam jeszcze worek pierogów na
wynos z instrukcją jak je gotować.
Kandydatka na naszą synową stwierdziła, że nie chce
chińskiego chłopaka bo są aroganccy i jak się wyraziła ‘nie mają dobrego
serca’. I jeszcze na dodatek siorbią przy stole. Ale tego już nie powiedziała.
Po niekończących się pożegnaniach dziewczyny zabrały nas jeszcze
do pięknego parku z jeziorem - kolejne WOW i plus dla Xi an. Im dłużej
zwiedzamy to nasze miasto tym bardziej nam się podoba.
Witajcie! Ale niespodzianka.Wszystkiego najlepszego w nowym miejscu.Chetnie poczytam ciekawostek zza chinskiego muru bo lubie wasze opisy i zdjecia.Teraz rozumiem to dlugie milczenie.Jak smakowaly pierogi?Czy podobne do naszych? Powodzenia .Pozdrawiam z Uk
OdpowiedzUsuńMarta
Witaj Marta;) Na Facebooku piszemy ostatnio trochę więcej o tym co u nas słychać, ale pewno tam nie zaglądasz. Pierogi były pyszne;)
UsuńPozdrawiamy z Xi an.
Serdecznie pozdrawiamy i czekamy z utęsknieniem na nowe wpisy. Życzymy wielu fajnych wrażeń. Nie powiem trochę z egoizmu, bo dzięki czytaniu Waszego bloga trochę i my tego wszystkiego dotykamy. Wiesia i Wito
OdpowiedzUsuńHej! Jak miło, że tu zaglądasz;) A zaproszenie nadal aktualne, może nas w końcu odwiedzicie zamiast 'dotykać' wszystkiego przez ekran;)
UsuńSpotykaliśmy się w Indiachw,Tajlandii...fajnie,że chcecie trochę pomieszkac w Chinach ☺
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ,tym razem z Krety
,która też zachwyca.
Grażyna ☺