Tak w Tajlandii
nazywany jest dzień nauczyciela. Jak widać na zdjęciach nazwa traktowana jest
dosłownie ;-) O świętowaniu dnia nauczyciela, który wypada w czerwcu pisałam
już TUTAJ.
Dzisiaj przy tej
okazji naszły mnie przemyślenia dotyczące różnic i podobieństw między uczniem
tajskim i polskim.
1. SZACUNEK DO NAUCZYCIELA
W Tajlandii
dzieci uczy się szacunku dla starszych a już szczególnie dla rodziców i
nauczycieli. ‘Błogosławieństwo’nauczyciela jest
równie ważne jak rodzica. Gest ukłonu ze złożonymi jak do modlitwy
rękami (WAY) jest tu normalnym gestem powitania czy przepraszania, uczeń
swojego nauczyciela zawsze wita z ukłonem, nawet jak spotykamy się po
szkole ‘na mieście’.
Natomiast inne
sposoby okazywania szacunku były dla mnie zadziwiające. Na początku pracy w tajskiej szkole szokowała mnie np. sytuacja kiedy siedziałam przy biurku, a tu przychodzi uczeń o coś zapytać i klęka
przede mną. Podobnie zadziwiać może ceremonia WAY KRU czyli dzień nauczyciela.
Szacunek dla
nauczyciela wyrażają nie tylko uczniowie ale cała społeczność, wszyscy w naszym
miasteczku wiedząc, że jesteśmy nauczycielami zawsze z respektem i ukłonem
odnoszą się do nas.
2. SZKOLNE MUNDURKI
2. SZKOLNE MUNDURKI
Obowiązek
noszenia uniformów powoduje, że uczniowie wyglądają jak uczniowie. Nie ma rewii
mody, malowania paznokci, makijażów. Czasami aż trudno poznać nasze uczennice po
szkole, kiedy mogą się już ‘wystroić’.
Wyobrażacie sobie takiego 18-sto latka w szkolnym mundurku, który ze
złożonymi rękami kłania się przed nauczycielem? Tutaj to normalne.
W tajskiej szkole
uczniowie są ‘karni’ tzn. jak im się coś każe to to zrobią, nie ma kręcenia
nosem, niezadowolonych min. Oczywiście, że są leniwi i im się
nie chce, ale jak
nauczyciel każe to trzeba zrobić i koniec.
Absolutnie nie do pomyślenia jest zachowanie typu rzucanie w nauczyciela
papierkami czy przekleństwa itp.
Nauczyciela się szanuje a to oznacza, że pewne zachowania są oczywiste. Pasuje
mi tu takie śląskie słówko – kindersztuba.
4. WYMAGANIA
Wszyscy uczniowie
na świecie będą wykorzystywać fakt, że NIE MUSZĄ czegoś robić. A w tajskiej szkole niestety
wiele rzeczy ‘nie muszą’. Przede wszystkim nie muszą się uczyć i tak wszyscy
zaliczą, a system jest tak stworzony, żeby jak najwięcej osób zdała z dobrymi
ocenami. Promuje się 'miernoty', dobrzy uczniowie i słabi najczęściej kończą z tymi samymi ocenami. Podstawą jest ściąganie, tego uczniowie uczą się szybko. Właściwie nie
muszą być na lekcji, nie wyciąga się konsekwencji z nieobecności, pod
warunkiem, że uczeń jest gdzieś na terenie szkoły. Nie muszą być punktualnie na
lekcji, nauczyciele też się spóźniają, a czasami nawet nie przychodzą wcale na
lekcje. O tym jak w tajskiej szkole uczy się oszukiwania i nieuczciwości
przeczytajcie TUTAJ.
W ten oto sposób
tajski system psuje uczniów :( To smutne i tragiczne, tylko patrzeć jak przestaną być tacy karni i
grzeczni.
Kompozycje kwiatowe przygotowane przez uczniów.
Wszystko poza opisaną tu pilnością jest chyba ogólnoazjatyckim trendem. Mundurki, szacunek do starszych, zdyscyplionowanie czyli to co znakiem firmowym azjatyckiej szkoły z chęcią zapodałabym amerykańskim nastolatkom chociaż na tydzień. Może wtedy doceniliby to co mają ?
OdpowiedzUsuńO tak, zgadzam się całkowicie! Polskim uczniom też przydałoby się trochę tych azjatyckich trendów :-)
UsuńCały czas w Tajlandii zadziwia mnie tylko jak lekko podchodzi się tutaj do edukacji, to akurat jest zupełnie NIE - azjatycki trend. W Chinach, Korei, Tajwanie, Japonii czy Singapurze (co poznaliście na własnej skórze), nawet w Indiach i Nepalu trwa coś w rodzaju "wyścigu szczurów", szalony pęd do nauki i chęć bycia najlepszym, a egzaminy to ogromny stres nie tylko dla uczniów, ale i rodziców. Natomiast w Tajlandii obowiązuje zasada "sabaj, sabaj", wyluzuj , nie martw się... Dokąd ten kraj zmierza? Chyba do tego, żeby gospodarczo przejęły go Chiny, co już się powoli dzieje...