Songkran czyli
Buddyjski Nowy Rok to największe święto w Tajlandii. Trwa trzy dni i obchodzi
się go bardzo rodzinnie, w tych dniach lepiej odpuścić sobie podróżowanie bo
drogi są zakorkowane, wszyscy jadą w odwiedziny albo już wracają. Oprócz
rodzinnych spotkań i odwiedzania świątyń, Songkran kojarzy się z laniem wody. I to nie małe psik, psik delikatnie, symbolicznie żeby ciocia się nie
obraziła. W Tajlandii zabawa w „śmigus dyngus” przyjmuje niewyobrażalne
rozmiary, kto nie widział to nie uwierzy ;-)
To był nasz pierwszy Songkran który spędziliśmy w Tajlandii, tak się składało, że do tej pory w tym czasie szwendaliśmy się gdzieś po świecie.
Przed Songkranem zapowiedzią tego co nas czeka były stragany we wszystkich sklepach z odpowiednią ‘bronią wodną’. Nasze małe
psikawki dyngusowe lub pistoleciki na wodę przy tym wszystkim to ‘pikuś’.
Wszyscy nas ostrzegali, że najlepiej w tym czasie zrobić zapasy na trzy dni i nie ruszać się z domu, w przeciwnym razie będziemy zlani wodą od stóp do głów. No więc walczyliśmy trochę z chęcią przeżycia Songkranu oraz niechęcią bycia oblewanym strugami wody. Co prawda warunki klimatyczne (kwiecień to najcieplejszy miesiąc w Tajlandii) sprzyjają takim zabawom, ale kolejne kubły wody na głowie mogą być męczące...
Na samochód wsiada tyle osób ile się zmieści a w środku beczka z wodą... |
No ale ‘raz kozie śmierć’
jedziemy! Na szczęście nasze ‘dwukołowe rumaki’ zostawiliśmy w domu i
pojechaliśmy samochodem. Przyznaje bez
bicia, że NIE wysiadłam z samochodu ;-) Na rowerze chyba bym tego nie przeżyła
;-) To co zobaczyłam przeszło moje oczekiwania. Wzdłuż ulic mieszkańcy
przygotowali wielkie beczki lub czasami baseny wypełnione wodą i każdy
przejeżdżający otrzymywał prysznic. Oprócz tego po ulicach krążyły ‘trucki’
zapakowane po brzegi pasażerami oraz beczkami z wodą, którą oczywiście oblewano
wszystko dookoła. Właściwie na ulicach odbywała się nieustanna walka wodna, ci
z samochodów na tych stojących z boku, a tamci nie pozostawali dłużni ;-)
Przy ulicy basen wypełniony wodą ... |
Ale to jeszcze nie
koniec, w miejskim parku straż pożarna przez 3 dni non stop
oblewała wszystkich z węży strażackich. Ustawione były również olbrzymie
baseny, do których można było wskoczyć. A jakby tego było mało, dodatkową atrakcją
były sikawki z pianą i oczywiście tłum ludzi bawiący się w pianie. Przy tym wszystkim scena, koncert, muzyka na żywo, więc publiczność oblewana wodą bawiła się na całego. Istne
szaleństwo!
Po pierwszych
wrażeniach oglądanych z samochodu, na drugi dzień zdecydowaliśmy, że w Songkran
nie można pozostać suchym więc ruszyliśmy w sam środek zabawy. Zdecydowaliśmy
tylko, że wybierzemy się po zmroku, może nie wszyscy zauważą, że ‘biali’ też
się bawią ;-)
Dodam
jeszcze, że nasze miasteczko nie było wyjątkiem w świętowaniu Songkran, tak się
dzieje w całej Tajlandii ;-)
Tylko się przymierzałam ;-) Z wężami strażackimi i tak bym nie wygrała ;-) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz